Jeśli można też dodam swoje trzy grosze do dyskusji o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy. Oba lubię, i jedno jest fajne i drugie...
A teraz kilka fotek z zimowej Italii. Okolica Bormio- miejscowość Isolaccia, taka nieduża, na wskroś turystyczna, blisko granicy ze Szwajcarią. Tak prawdę powiedziawszy nie ma kiedy po niej połazić, tylko wieczorem, ale po nartach to nogi bolą. Widok z baru na jeden z centralnych placyków, sympatycznie.
Jedziemy wyciągiem do góry. Ruszamy z wysokości 1500m. Zostawiamy miasteczko na dole, trochę mgiełki...
Po dwóch przesiadkach dopadamy górnej części góry. Super słońce i widoki. Bezmiar czystego śniegu, jesteśmy na wysokości 2500.
Jeszcze jeden wyciąg i kolejne kilkaset metrów do góry. Widoki szczytów - zimowe włoskie Alpy.
Jeszcze tylko fotka i można pędzić do dołu. Trasy do wyboru do koloru. Tu we Włoszech trasy są w odróżnieniu od naszych krajowych - wspaniale przygotowane. To sama przyjemność jazdy, Bella Italia.
Po drugiej stronie kotliny, charyzmatyczna góra Bormio. Niesamowite miejsce, górna stacja wyciągu to zdrowo ponad 3000m. Na szczycie lodowato, ale czym bliżej dołu, tym słońce Italii coraz bardziej rozgrzewa. Jest gdzie pojeździć...
A w przerwie, gdy nogi już wymagają odpoczynku, w knajpie pod wyciągiem lub na trasach, Polaków zawsze można spotkać. Tu polski język dominuje. Jedzenie w miarę proste, raczej nie sięgamy po drogie dania. Smaki Italii muszą być wymieszane. Odkryłem genialne w smaku zupy.
Od śmietanowej z pesto, oliwkami i drobnym makaronem i parmezanem, do genialnej zupy cebulowej, tylko tutaj i we Francji można dostać coś takiego...
Diabelska pizza z regionalnym salami i kaparami, do tego można polać ją obficie oliwą z oliwek, którą dostaje się od reki. Bella Italia !!!
No i oczywiście nie można sobie odmówić talerza makaronu, jakiego sobie wybierzecie, z mięsem, prawdziwkami. Wybór duży, a jakość gwarantowana. Co jak co, ale makaron makaroniarze potrafią dosmakować...
Ale wszystko co piękne zawsze szybko przemija. Dobrze że tam, gdzieś daleko ale już na horyzoncie - wakacje 2010.
Pozdrawiam, Grzegorz.