Witam, relacja ta nie będzie ani ładna ani składna.
Od roku zaglądam na forum, ale jeszcze się nie udzielałem, wyjazd do Chorwacji potraktowałem sobie można powiedzieć za luźno, ale o konsekwencjach później.
PLANOWANIE:
-wyjazd w ciemno
- osób cztery (ja+ moja kobieta Magda, jej siostra Judyta+ jej przyszły mąż Łukasz)
-pojazd: mondeo mk3 2001r 115km kombi (na wyposażeniu mapy, cb i nawigacja)
-cel: Makarska Riwiera
Planowana data wyjazdu 29.07 piątek godzina 21:00 z Poręby k/Pszczyny
Nastawieni byliśmy na to, że będziemy gotować sami, więc zaczęło się pakowanie produktów spożywczych, kilogramy piersi z kurczaka, zamarynowany karczek przez moją mamę na grilla, kiełbasy, troche fixów, polska wódka i inne potrzebne do przeżycia rzeczy. (koszt jedzenia około 100zł na osobe)
29.07
Jako, że do pracy zostałem przyjęty tego roku to za każdy miesiąc przepracowany mi naliczali około 1,5dnia urlopu, więc urlop musiałem ostro oszczędzać, żeby jechać na wymarzone wakacje w Chorwacji.
Powrót z pracy po godzinie 14.00 i obowiązkowa długa drzemka. W tym czasie moja luba i jej siostra pakowały pechową srebrną strzałę.
Koniec drzemki, prysznic, posiłek i można ruszać.
Jak to bywa z kobietami (mają na wszystko czas) wyjechaliśmy o godzinie 22:30.
Pierwszy przystanek: stacja Crab w Pawłowicach tankowanie do pełna, resetowanie licznika i można ruszać w stronę Cieszyna. Po kilku kilometrach:
JA: zapakowałaś lewarek i klucz do kół o którym Ci mówiłem wczoraj
MADZIA: nie(oczy kota ze Shreka + uśmiech)
Na szczęście po drodze mieszka wujek, który ma dobrze wyposażony garaż więc pożyczyliśmy to co nam było potrzebne)
W Cieszynie jeszcze zakup euro i winet i wjeżdżamy do naszych południowych sąsiadów Czechów. Jedziemy bez problemu w stronę Chorwacji. Brno->Wiedeń->Graz->Maribor->Zagrzeb
Około godziny 2:00 zmiana kierowców, jak się okazuje nie na długo. Wydałem polecenie jechać tak jak pokazuje GPS (pożyczony od kumpla ojca) ojciec twierdził, że jest ustawiony w nim objazd autostrady w Słowenii, no i nie był. Kierowca nr2 Łukasz jedzie tak jak Krzysiek Hołowczyc rozkazuje. Budzi mnie, patrze a tu granica. Dobra jedziemy dalej, decyzja, że na pierwszej stacji kupujemy winety. No i...
do pierwszej stacji nie dojechaliśmy brakło nam 500m.
Pan policjant zatrzymuje mojego mondziaka, bierze kierowce do busa, robi zdjęcia i orzeka mandat 150Euro. Tak mnie ten mandat robudził, że już sam prowadziłem do Baśki.
Jako, że w większość landów niemieckich zaczęły się wakacje, to jakieś 30-40km przed granicą SLO-CRO zaczął się korek. Po 1,5h stania w owym korku decyzja: omijamy to jakoś!
Wyciągniecie wszystkich map, gpsów, kryształowych kuli i kart tarota i decyzja, że zjeżdżamy z autostrady. Dokładnie teraz nie powiem na co się kierowaliśmy i przez jakie wsie przejeżdżaliśmy, ale chyba w strone Varazdina się kulaliśmy.
Godzina około 10:00!
Udało się przekroczyć granice. JESTEŚMY W CHORWACJI!
Niestety na Chorwackich autostradach też korki. Około 30km korków, helikoptery latające nad autostradą, ludzie na rolkach między autami jeździli, kanapeczki i herbatki na dachach aut, piknikowo-nerwowy klimat. Trzy godziny w korku uświadomiły nam, że znów trzeba wyciągać mapy, kryształowe kule, obyło się bez dzwonienia do wróżbity Macieja.
Plan był taki żeby jechać w kierunku Karlovaca, a potem jedynką obok Plitvickich Jezior i wjechać na A1, tak też się stało, wsiami dojechaliśmy do jedynki, tam już się jakoś jechało, średnia 60km/h. Wjazd na A1 i znów koreczek przed tunelem Sv. Rok. Niecała godzinka w koreczku i zobaczyliśmy taki widok, godzina ~15.00
Tempomat na 140km/h i szybko w stronę Baśki Vody.
Kilka kilometrów przed celem podróży
Godzina 18:30 BAŚKA VODA!
Zatrzymujemy się na zakręcie gdzie stoją gospodarze apartamentów, jedziemy. Podchodzi do nas pan i pyta się czego szukamy. Woła swoją koleżankę i już jedziemy za czerwony VW Caddy. Pokazuje nam swój apartament, jednak odmawiamy, bo chcemy mieć 2 sypialnie. Woła pani swoją koleżankę i idziemy oglądać jej apartament, są 2 sypialnie, wyposażona kuchnia, pralka, tv, radio, klima w cenie, garaż. Cena 75euro/dobe. Mówimy, że jeszcze obejrzymy inne i jak co się skontaktujemy. Ja odpoczywam w aucie, a reszta szuka czegoś innego, oglądali kilka apartamentów bliżej morza, ale żaden nie był taki fajny jak ten, który nam oferowała pani o której pisałem przed chwilą. Wracamy do niej. Apartament znajduje się w tym samym budynku co sklep KERUM. Nie przeszkadzała nam to, że apartament jest tak oddalony od morza, bo jesteśmy młodzi i nie płaczemy jak trzeba przejść więcej jak 50m na plażę.
Wieczorem pizza, potem drink w apartamencie i do spania.
Z j.polskiego orłem nigdy nie byłem, ale może ktoś będzie chciało przeczytać moją relację.
Pozdrawiam