Witam, od ponad roku, często z zapartym tchem, czytam forum i w końcu postanowiłam też sama się włączyć. Chylę czoło przed pomysłodawcą forum, kopalnia wiedzy!
Do rzeczy. W zeszłym roku pojechaliśmy w 8 osób do Trogiru (mogę polecić apartament Nikola z niesamowitym widokiem, wstawiłabym zdjęcie, tylko muszę tu poszperać, jak się to robi , było świetnie, ale jakże różnie od tegorocznego wypadu do Baski na Krku. Wyjechaliśmy 19.08.2011 w dwójkę z Krapkowic (opolskie) o 22.00. Podróż trwała 12 godzin, trasa: Czechy, Austria, Słowenia, (wynajęty passat kombi diesel - koszt 960zł z wynajęciem, paliwem i winietami - oprócz Słowenii - objazd przez Lenart, Ptuj - dzięki forum Moje trzygodzinne określanie trasy przed wyjazdem było niepotrzebne, bo i Czechy, i Austria są rewelacyjnie oznakowane i właściwie można jechać, patrząc tylko na drogowskazy.
Chorwacja przywitała piękną pogodą i miłym gestem - na bramkach na autostradzie rozdawali wodę mineralną Taki nam się bonus trafił.
Do Baski dotarliśmy około 10.00 (zaraz po wjeździe na Krk rzeczywiście czuć niesamowity zapach ziół, jak to już wiele osób tu pisało) i liczyliśmy na szybkie znalezienie apartamentu, najlepiej studio. Gdzieś na forum czytałam, że po 20.08 jest już po sezonie i można wybrzydzać, ile się da. Sądząc po tłumach, stanowczo się nie zgadzam. Raczej po 27.08. Planowaliśmy, że zaraz po przyjeździe na miejsce, odpoczniemy, zjemy i ruszymy na poszukiwania, tak miało być a wyszło jak zwykle Zaraz po zaparkowaniu, morderczo zmęczeni i głodni, w prawie 35stopniowym upale pytaliśmy i pytaliśmy, i pytaliśmy. Chorwaci odpowiadali: "A z agencji?". My: "Nie". Oni: "To nie mamy". Doszliśmy do wniosku, że chyba wszyscy mają tu podpisane umowy z agencjami, a my marzymy o prysznicu, jedzeniu i poszliśmy w końcu do biura, daliśmy za wygraną. Przed wyjazdem spotkaliśmy parę z okolic Rzeszowa, która w ciemno, bez agencji, znalazła lokum, no trudno. Następnym razem Dodam tylko, że w Trogirze na przełomie lipca/sierpnia znaleźliśmy po dłuższym szukaniu i mimo że był szczyt sezonu, to apartamentów dużo. Nasze miejsce w Basce kosztowało 70EUR za noc. Sypialnia, kuchnia, taras z widokiem na morze i łazienka. Baska zrobiła na mnie zupełnie inne wrażenie niż Trogir. Mniejsza, a wydawała się bardziej zatłoczona, uliczki cudowne. Rzuciła się nam w oczy i w uszy bardzo mała liczba Polaków, w Trogirze zupełnie odwrotnie. W Basce zaludnienie Włochów, momentami czuliśmy się jak w Italii, Austriaków i Niemców. Czy ktoś ma tu jeszcze wrażenie, że Włosi mogliby być ciut cichsi? Plaża po prostu genialna! Apartament mieliśmy w Zaroku, więc mniej tłoczna niż w samym centrum, a i do spokojnych, cichych zatoczek bliżej (za plażą dla psów - świetne rozwiązanie, chociaż apeluję do właścicieli psów, żeby ich nie zamęczali takimi wakacjami, ledwo oddychały te psiaki). Na forum znalazłam informacje na temat rejsu statkiem Angelina, nie było trudno go znaleźć, tym bardziej, że wzdłuż całej promenady stoją sprzedawcy biletów na ten rejs. Po relacjach na forum byłam bardzo nakręcona na wycieczkę, ale trochę zapał ostygł. Jednak rejs jest drogi, w tym roku 340 Kun albo 47 EUR od osoby. Na statku mała kanapka na śniadanie, szklaneczka lemoniady i łyczek rakiji i to właściwie wszystko Podczas rejsu w Trogirze dostaliśmy za dużo niższą cenę tyle wody i lemoniady, i rakiji , ile dusza zapragnęła. Nie chodzi już o tę rakiję, ale o wodę, w takim upale pozbawić człowieka wody i kazać sobie za nią płacić? Skoro już trochę, nawet bardziej niż trochę się wykosztował. Z tym, że obiad akurat w Trogirze był bardzo skromny, pod tym względem Angelina się postarała, obiad w hotelu, rzeczywiście nie do przejedzenia, dobrze że na forum napisano, że w cenę obiadu nie wchodzą napoje, bo tego już naganiacze nie mówili, ba! jeden nawet, który chyba rakiję lubił , opowiadał, że napoje są w cenie rejsu, no ale co tam, wszystko ma swoje plusy i minusy. Podsumowując, jeśli ktoś się zdecyduje na Angelinę, to niech pamięta o wodzie! Albo o kunach (myśmy o tym drugim zapomnieli
Ceny ogólnie szalone, Chorwaci mili, ale milsi dla tych, którzy mają na słone napiwki. Nasze skromne kilka kun do rachunku nie wszystkich zmieniało w uśmiechniętych kelnerów. W ostatni wieczór poszliśmy sobie na pizzę. Kelner, bardzo rozgadany, taki włoski typ kelnera. Przed nami trójka starszych turystów, mówiących po francusku. Kelner z ciekawością pyta: "Paryż? Nicea? Strasburg?" Turysta odpowiada: "Szwajcaria". To hasło sprawiło, że my, siedzący stolik dalej już dla kelnera nie istnieliśmy, za to Szwajcarzy byli królami. Na szczęście obróciliśmy to w żart, trochę szkoda takich kelnerów, ale co się człowiek będzie przejmował.
Mogę za to polecić kawiarnię Mirta, zaraz przy promenadzie w stronę portu, niedaleko targu rybnego, przesympatyczna obsługa.
Za rok znów Chorwacja, tylko chyba sam dół, miała być Grecja, ale coś ta Chorwacja ma takiego w sobie! Kelnerzy, ceny, długa podróż, to wszystko jakoś człek wytrzyma, kiedy ma przed oczami takie rajskie widoki.