27.06.2023Pierwsze urlopowe dni spędzamy
zwiedzając Salzburg i okolice.
Dzień wyjazdu w kierunku Chorwacji zapowiadał się deszczowo i w istocie taki było ale w czasie naszego zwiedzania Muzeum Historii Naturalnej w Salzburgu przestało padać i nawet drogi przeschły
.
Jeszcze tankowanie i ostatecznie wyruszamy spod
Hangaru-7, siedziby zespołu akrobacji lotniczych Flying Bulls. Startujemy w jedynym słusznym kierunku czyli na południe
ok. 14:40.
Góry spowite mniej lub bardziej w chmurach też mają swój urok póki nie pada deszcz
.
Do wysokości Villach podążamy autostradą A10, którą tam zmieniamy na A11 kierując się na Karawankentunnel. Ta część podróży mija zaskakująco płynnie i bez przeszkód. Ruch umiarkowany, przed tunelem bez korków, opłaty pobierane na bieżąco. Pierwszy raz tak trafiamy. Zazwyczaj przynajmniej chwilę trzeba było tam poczekać.
Niestety po słoweńskiej stronie tunelu pada. Na dodatek niemalże cały odcinek autostrady A2 od tunelu do wysokości Lublany ma wyłączony lewy pas ruchu. Zachodzimy w głowę dlaczego skoro żadne prace tam wtedy nie były prowadzone. Łapiemy też nasze ulubione przynajmniej pod względem nazwy radio Sraka. Było w 2012 roku jest i teraz
.
Na wysokości stolicy Słowenii zmieniamy autostradę na A1, z której zjeżdżamy w Postojnej. Tym razem jednak nie będziemy zwiedzać jaskini tylko od razu kierujemy się na byłe przejście graniczne w Rupie. Przestaje padać. W jednej z miejscowości wypatrujemy czynną pekare i zaopatrujemy się w świeże pieczywo
.
Po 19-tej wjeżdżamy do Chorwacji. Wracamy tu po czterech latach
. Chociaż to nasz szósty raz w Chorwacji to po raz pierwszy korzystamy z dobrodziejstw strefy Schengen no i nie ma już kun tylko euro w portfelach. My jednak by podtrzymać tradycję (czytaj: wymienić na euro) jakieś kuny w portfelu wieziemy
.
Niestety Chorwacja wita nas chmurami
. Mamy nadzieję że bliżej wybrzeża lub na wsypie to się zmieni ale niestety nic z tych rzeczy
.
Gdy zbliżamy się do mostu ma wyspę Krk dzwoni zaniepokojona właścicielka kwatery. Jest Słowenką i w czasie korespondencji wspominałem, że będziemy chcieli po drodze wstąpić do Bledu. Okazuje się, że nad Bledem po południu przeszło mocne gradobicie. Pyta czy tam byliśmy, czy u nas wszystko w porządku. Cieszy się, że nie ucierpieliśmy i że niebawem się zobaczymy.
Po chwili jesteśmy na moście i tu zaskoczenie. Szlabany podniesione, opłata za przejazd nie jest pobierana. Przejazd przez wyspę jakoś nam się ciągnie. Na miejscu powitanie z właścicielką, dopełnienie formalności. Wniesienie bagaży i na plażę. Jest chłodno do tego stopnia, że idziemy w polarach
. Takiego chodu jeszcze w Chorwacji nie doświadczyliśmy. Długo nie spacerujemy bo zaczyna padać deszcz. Nie takiego powitania pogodowego się spodziewaliśmy
.
Widok z kwatery.
Pierwszy kontakt z plażą.
Nasza trasa.
Rozpisałem się ale od następnego odcinka obiecuję więcej zdjęć i mniej tekstu
.
PS.
Co się odwlecze to nie uciecze. Solidne gradobicie przeszło u nas w Opolu w sierpniu. W efekcie mocno ucierpiał samochód (kilkaset wgniotów, klapsa silnika z tego powodu wymieniona, resztę powyciągali), tunel (pomiażdżony poliwęglan, kilka dziur na wylot) prócz tego dziura w rynnie, odpryski tynku na elewacji budynku poniszczone lampki solarne
.
CDN