Jak to się stało, że Gran Canaria... Weekend upłynął nam w napiętej atmosferze.
Niby decyzja o przełożeniu wyjazdu do Chorwacji była wspólna...
Muszę jednak, ze wstydem przyznać, że zachowanie moje było nieładne
i mogło wywoływać w mężu lekkie poczucie winy.
Ładne, nieładne, skuteczne.
W niedzielę wieczorem Kuba zapytał:
-Może chciałabyś polecieć na Gran Canarię?
Brzmi bardzo kusząco, ale wolałabym na Teneryfę. Na Gran Canarii byliśmy 10 lat temu.
Dawno bo dawno, ale byliśmy.
Chętnie zobaczyłabym coś nowego.
Mąż śmieje się, że lecąc z dzieckiem, z naszym dzieckiem, raczej nie zaspokoję swoich potrzeb poznawczych. Muszę się z nim zgodzić.
Sprawdzamy loty z easyJet na najbliższe dni.
Sprawa wygląda tak:
we wtorek jest lot na Gran Canarię,
w środę na Teneryfę. Ceny jednakowe.
Ja już nie chcę czekać. Teneryfa innym razem.
Jeśli mamy lecieć to teraz, natychmiast.
Od jakiegoś czasu, bo nie od zawsze, stresuje mnie przedwyjazdowa bieganina. Stresuje gdzieś w głębinach podświadomości,
bo zewnętrznie jestem zadowolona.
Wszystkie wyjazdy, bez względu na ich długość, odległość, środek transportu, poprzedza kilkudniowy ból głowy.
A mnie głowa właśnie przestała boleć.
Bolała jakby z okazji wylotu do Chorwacji.
Nie chcę dać jej czasu, by rozbolała mnie z okazji Kanarów.
Zasiadamy z mężem przed telefonami,
każdy przed swoim, w poszukiwaniu hotelu.
Myślimy o miejscowości Puerto Rico,
tam zatrzymaliśmy się poprzednio.
Przeglądamy oferty w sąsiednim Puerto de Mogán, najurokliwszej wg mnie miejscowości
na wyspie. Jednocześnie dochodzimy do wniosku, że chcemy jechać
do hotelu Cordial Mogán Playa.
Jak fajnie, że jesteśmy zgodni.
Rano odwiedzamy pracująca we frankfurckim biurze podróży koleżankę Olę. Ola proponuje nam pakiet: lot, samochód, hotel ale od soboty.
Nam się spieszy. Postanawiamy wszystko kupić osobno.
Sami robimy rezerwację lotu.
Niestety, jako że na jutro, dopłacamy po 30 euro od osoby. A miało być tanio...
Ostatecznie płacimy 65€ za lot tam
i 35 € za lot powrotny od osoby.
Ola sprzedaje nam pobyt w hotelu. Jej oferta jest minimalnie droższa od oferty booking.
Za to zawiera wybrane napoje do obiadokolacji.
Samochód rezerwujemy w europcar.
Zadowoleni, pędzimy do domy by przepakować walizki. W Chorwacji miało być chłodniej...
Swetry do szafy, pochodzimy jeszcze na letniaka.
Mimo dwóch walizek, miejsca na nasze ubrania jest bardzo niewiele. Jedna z walizek to pieluchy naszej nieodpieluchowanej jeszcze wtedy latorośli. Jej szlachetna pupa
tolerowała wyłącznie pieluchy z marketu w kropeczki. Chcąc nie chcąc, straciliśmy sporo miejsca. Do tego wilgotne chusteczki. Tylko jedne konkretne, których znów nie da się kupić na miejscu. I ulubiona kaszka, nasza, lokalna w ilości hurtowej. Potem ubrania Hany, wiadomo dzieci brudzą się bardziej, trzeba je trochę cieplej ubierać... Nawet gdybym chciała, nie ma mowy o żadnym swetrze dla mnie.
Biorę po prostu kilka sukienek.
O naszych planach wyjazdu mówimy rodzicom. Mieszkając niedaleko od siebie, nie możemy po prostu zniknąć.
Po za tym, żeby nie zapeszać, nie mówimy nikomu. Wyślemy zdjęcia, gdy dotrzemy na miejsce.