napisał(a) Fatamorgana » 03.10.2009 22:14
Interseal napisał(a): możesz przybliżyć z jakiej części Śląska piszesz?
Z tej, od której do Brennej mam ok. 65 km.
Masz maila ode mnie.
No to pora na CD.
Zapraszam.
Zbierają się chmury za Karlovacem. Niedobrze. Kurde, czyżby widmo znajomych miało się urzeczywistnić? Nigdy nie byłem tutaj na początku lipca, dopiero w połowie i w sierpniu. Ale nie można zapominać, ze w głębi lądu w CRO różne rzeczy się dzieją, a zaraz za górami, na pasie wybrzeża całkiem inne.
Autobahnem zdążamy dalej, zatrzymując się -o zgrozo w deszczu- na jednej tankszteli, po czym zmykamy dalej i odbijamy starą znajomą drogą z Gospicia ku morzu, gdzie kiedyś po raz pierwszy zobaczyłem potęgę gór nad morzem- ku Ostarijskim Vratom.
Dopiero teraz- w kotlinie górskiej tuz obok morza czujemy ten ciąg ciepła, który dociera tu przez przełęcz znad morza. Instynktownie czujemy się już plażowiczami a mały już nie może doczekać się zamoczenia swoich girek w morzu.
Poprzednio dwukrotnie nie miał za wiele okazji, bowiem zjawialiśmy się we wrześniu, akurat jak były pierwsze objawy nadciągającej jesieni (deszcze, burze, zimne wiatry, a nawet wicher). Teraz czas na odbicie sobie tego.
Ostarijske Vrata. Symbol dwóch światów. Świata gór i morza. Zawsze piękne i urzekające mnie połączenie oraz te widoki z góry na saharyjskie piachy wysp przybrzeżnych.
Z jednej strony to:
i to:
A z drugiej to:
Łazimy nieco po okolicy i po skałkach. Pomnik upamiętnia wizytę w tym miejscu cesarza austriackiego- Ferdka I. Szlak czerwony kusi swymi odległościami i perspektywą pogapienia się przez większość dnia na morze w dole, co jest dla mnie znacznie ciekawsze niż siedzenie nad samą wodą wśród tłumu gołodupców i oglądanie świata z poziomu 0,5-1,74 m n.p.m.
Nadal jest duszno i niestety, znów nadciągają z głębi lądu chmury. Ciężkie i groźne chmury. Gdzieś z oddali słychać nawet grzmoty! Widmo deszczowego urlopu powraca...
Zjeżdżamy w dół i cumujemy na górnym tarasie drogi, skąd jest najciekawszy widok w dół- na Karlovac i wyspy.
I tutaj właśnie dopada nas burza. Tak nagle, że będąc 10 m. od auta udaje się jej nas zmoczyć. Biegiem chronimy się w wozie a mały marudzi, że w tej Chorwacji, to miało być ciepło przecież, a jest mokro i zimno.
Nie wytrzymuję i łapię ten jakże rzadki moment w lecie, gdy chmura deszczu przesłania widok w połowie kadru na wyspy i morze. Jak jakaś mglista zasłona.
Niezwykłe to dosyć. I po raz pierwszy widoczne z tego miejsca, a jestem tu po raz czwarty.
Odczekujemy chwilkę i gdy tylko się przejaśnia, walimy jak szaleni w dół, aby złapać jeszcze coś z tego dnia nad morzem.
Karlovac nic się nie zmienił, "nasza" kafejka i bar dalej pracują. Gnamy Jadranką po pustawych drogach i wydaje się nam, że ci wszyscy turyści albo gdzieś się zatrzymali, żeby przeczekać niepogodę, albo zrezygnowali z Chorwacji przez te deszcze! W każdym razie pusto na drodze i to nas jednak cieszy. Miło i przyjemnie jest znów zobaczyć znajome zatoczki.
czasami w stylu z dawna:
Poprzednio byliśmy tu 4 lata temu. Teraz jest jakby słoneczniej i milej. Dojeżdżamy do naszej ulubionej zatoczki, gdzie tylko miejscowi plażują i wędkują.
Kiedyś właśnie tutaj spędzaliśmy ostatnie dni wakacji. Jest w tym miejscu coś niezwykle spokojnego i kojącego. Wygląda to jak basen na wolnym powietrzu, bo jest drabinka i schodki, ale jest przede wszystkim kawałek pustej i czystej plaży, bez tych ohydnych betonowych łat!
Mały zdaje się coś tam pamiętać- miał wtedy 3 latka, jak tu był.
Ja pamiętam wszystko, ale najbardziej to chyba to, że wtedy jak się akurat w końcu zebrałem żeby się pokąpać i popływać, to akurat zaczął padać deszcz i nici z tego wyszły. Niezwykły błękit tej zatoczki odpędza złe wspomnienia.
Natomiast synek szaleje. Jest tak przeszczęśliwy, że znalazł się w końcu znowu nad "swoim" morzem, że tańczy, skacze i śpiewa pod nosem coś tam. Jakby wielkiego energetycznego kopa dostał. Natychmiast wrócił mu apetyt i to na wszystko, z czym były ostatnio wielkie problemy. Wychudł, chorował, nie jadł, niewiele mu się chciało. A tu jakby w niego zdrowy duch wstąpił. Jednogłośnie orzekamy z moją drugą połową, że to była dobra decyzja, aby tu przyjechać do CRO, bo morski klimat ma zbawienny wpływ na naszego malucha. Na mnie zresztą również, choć w mniejszym stopniu. Ja tam apetyt mam zawsze dobry, natomiast prawdziwy głód wrażeń i przygody- budzi się we mnie w momencie wyjazdu na urlop, bo przecież tyle fajnych i niezwykłych miejsc na mnie zawsze czeka...
Pozdrawiam i zapraszam na kontynuację.
Ostatnio edytowano 03.10.2009 23:54 przez
Fatamorgana, łącznie edytowano 2 razy