Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Bałtykomaniak w Chorwacji - czyli wspomnienia z Makarskiej

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011
Bałtykomaniak w Chorwacji - czyli wspomnienia z Makarskiej

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 02.09.2011 15:00

Parę słów wstępu

Sezon wakacyjny ma się ku końcowi. W tym roku nie dane mi było nigdzie wyjechać (ani nad Bałtyk, ani nad Adriatyk, ani nigdzie indziej), dlatego też pozostało mi czytanie relacji z podróży innych osób. To z kolei spowodowało, że wzięło mnie na małe wspomnienia z roku 2009, kiedy to miałem okazję odwiedzić Makarską.

Już na początku chcę zaznaczyć, że w porównaniu do większości użytkowników tego forum nie jestem "Cromaniakiem". Bez bicia przyznaję, że od wielu lat jestem miłośnikiem Morza Bałtyckiego i staram się tam przebywać tak często, jak tylko mogę. Nie mam jednak "klapek na oczach", dlatego staram się odwiedzać wiele miejsc - czy to w Polsce czy w innych zakątkach świata.

Lubię podróżować, lubię odkrywać nowe miejsca. Co najważniejsze nie robię tego po to, żeby później pisać na forach, czy mówić znajomym, że jedno miejsce jest lepsze od drugiego, bo tam ciepło, a tam taniej, a jeszcze gdzie indziej spokojniej. W każdym odwiedzanym przeze mnie miejscu staram się odnajdywać zalety i na nich chcę się skupiać. Każde miejsce ma w sobie coś co potrafi urzec i sprawić, że zapada w naszej pamięci. Dobra bo widzę, że zaczynam niebezpiecznie zbaczać z głównego tematu...

Kto chce poczytać subiektywną relację, pisaną z perspektywy dwóch lat (czyli po tak zwanym ochłonięciu) przez osobę nie będącą bezgranicznie zakochaną w Chorwacji to serdecznie zapraszam.
raffiu
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 512
Dołączył(a): 26.04.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) raffiu » 02.09.2011 15:14

ja chcę poczytać :)
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 02.09.2011 15:40

A ja pooglądać.
Arooo
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 305
Dołączył(a): 08.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Arooo » 02.09.2011 16:09

No no robi się Ciekawie 8)
Zaczynaj :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108174
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 02.09.2011 16:09

A jedno i drugie :wink: :lol:
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003
Re: Bałtykomaniak w Chorwacji - czyli wspomnienia z Makarski

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 02.09.2011 16:59

Robak1984 napisał(a):Kto chce poczytać subiektywną relację, pisaną z perspektywy dwóch lat (czyli po tak zwanym ochłonięciu) przez osobę nie będącą bezgranicznie zakochaną w Chorwacji to serdecznie zapraszam.

Wreszcie ktoś normalny. :!: :D
Postaraj się o obiektywizm, .... postaraj się. :wink:
krutom
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3386
Dołączył(a): 16.06.2006
Re: Bałtykomaniak w Chorwacji - czyli wspomnienia z Makarski

Nieprzeczytany postnapisał(a) krutom » 02.09.2011 17:32

Robak1984 napisał(a):W tym roku nie dane mi było nigdzie wyjechać (ani nad Bałtyk, ani nad Adriatyk, ani nigdzie indziej), ....


Witaj w klubie :cry:

Robak1984 napisał(a):W każdym odwiedzanym przeze mnie miejscu staram się odnajdywać zalety i na nich chcę się skupiać.
Każde miejsce ma w sobie coś co potrafi urzec i sprawić, że zapada w naszej pamięci.


I słusznie, to gwarantuje bezstresowe wakacje.


Czekam na dalszy ciąg.
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 02.09.2011 17:54

Widzę, że paru chętnych się znalazło, tak więc "ruszamy z tym koksem"

Jak to się zaczęło...

Wyjazdu do Chorwacji nie planowałem. Na przełomie lipca i sierpnia spędziłem 12 dni w Świnoujściu i okolicach, tak więc wakacyjny wyjazd miałem już za sobą. Jednak pod koniec sierpnia na imprezie spotkałem znajomego. Po wypiciu X piw poinformował mnie, że 12 września chce jechać ze swoimi kumplami ze studiów do Chorwacji. Jednak ekipa wyjazdowa trochę im się wykruszyła i szukają jeszcze chętnych. Długo się nie namyślając powiedziałem mu, że jedną już mają. Co prawda znajomy na początku myślał, że moja decyzja była jedynie wynikiem poalkoholowej fantazji, jednak kiedy następnego dnia usłyszał ponownie moje zapewnienie (tym razem już w 100% na trzeźwo) to bardzo się ucieszył.

Przygotowania do wyjazdu

Zostały mi przedstawione szczegóły. Jedziemy do Makarskiej. Nocleg mamy od 12 do 19 września. W sumie jedzie nas 12 osób na 2 auta (jedna osobówka, jeden van). Początek podróży w Krakowie, skąd wyruszyć miało auto osobowe. Do tej pory zawsze jeździłem swoim samochodem, tak więc tym razem miałem mieć okazję przypomnieć sobie, jak to jest znowu być pasażerem. Jak się później okazało, nie było mi to dane (ale o tym za chwilę).

Na 2 dni przed wyjazdem otrzymuję telefon od mojego znajomego, który informuje mnie, że auto osobowe, którym mieliśmy jechać, nie przeszło pomyślnie przeglądu technicznego. Po kilku rozmowach telefonicznych, a to z kolegą, a to z kierowcą wspomnianej osobówki, podjąłem męską decyzję:

- Dobra, pojedziemy moim autem

Wszystkim spadł kamień z serca, bo tak jak wspomniałem, do wyjazdu pozostało niewiele ponad 48 godzin i znalezienie innego środka transportu byłoby raczej misją nie do wykonania. Jako, że ponownie przypadła mi rola kierowcy, zmianie uległy też moje przygotowania do wyjazdu. Musiałem zakupić nową apteczkę (bo stara... była za stara). Pouzupełniać wszelkie płyny, dokupić odblaskową kamizelkę. No i musiałem zaplanować trasę.

Początek podróży - Gliwice. Następnie po jednego kumpla do Krakowa, później po drugiego do Raby Wyżnej, a następnie przez Słowację i Węgry. W drodze do Makarskiej mieliśmy również odwiedzić Jeziora Plitwickie. Plan jest, zapoznanie z mapami też, można więc ruszać.

Podróż

Wyjazd nastąpił 11 września o godzinie 18:00. Podjechałem po znajomego z Gliwic i udaliśmy się w kierunku autostrady A4. Ledwo co opuściliśmy centrum miasta, a na drodze dojazdowej do autostrady pierwszy korek... Żółwim tempem, po 30 minutach, w końcu dojeżdżamy do zjazdu i już bez przeszkód kierujemy się do Grodu Kraka, gdzie o 20:00 miał na nas czekać kolejny pasażer.

Obrazek

Miał czekać, ale nie czekał. Bo czegoś zapomniał, bo musiał się wrócić... No nic... cierpliwie czekamy i w końcu o 21:30 możemy wyruszyć po ostatniego pasażera. Na szczęście "Zakopianka" nie jest zakorkowana, więc do Raby Wyżnej dojeżdżamy dość szybko. Trochę gorzej idzie nam ze znalezieniem domu H. Znowu w ruch muszą iść telefony. W końcu odnajdujemy właściwy budynek i ostatni z pasażerów może wkładać swoje bagaże. Jako, że Peugeot 207 zbyt pojemnego bagażnika nie ma, są z tym pewne problemy. Musimy zdemontować półkę z bagażnika, bo inaczej nie da rady zamknąć klapy. W ramach ciekawostki napiszę, że do dnia dzisiejszego półki tej nie odebrałem...

W końcu udaje się wszystko upchnąć o ok 22:30 wyruszamy w końcu w trasę. Nasi współtowarzysze wyruszyli vanem o 18:00, tak więc mają nad nami ok 5 godzin przewagi.

Trasa przebiega bez większych przeszkód, muszę jednak robić krótkie przystanki na "siusiu" bo moi współtowarzysze postanowili umilić sobie czas piciem piwa. Na szczęście dla mnie (dla ich pęcherzy zresztą też) wypili tylko po 2, tak więc po przekroczeniu granicy słowacko-węgierskiej przerwy toaletowe nie są już potrzebne.

Trasa przez Słowację i Węgry przebiegała następująco:

Obrazek

Droga przez Słowację dość monotonna. Dodatkowo trzeba pilnować prędkości, żeby nadgorliwy policjant nie miał podstaw do wystawienia mandatu. Zdjęć z podróży nie mam z dwóch powodów. Pierwszym jest to, że jechaliśmy w nocy, a drugim że po przekroczeniu granicy z Węgrami, moi współtowarzysze zasnęli i nie miał kto tych zdjęć robić.

Obrazek

Budapeszt udaje mi się przejechać "na czuja" bez zbędnego błądzenia. Węgierskie autostrady przypominają trochę Polskie. Dwa pasy, nawierzchnia podobna. Tak jak wspomniałem, moi towarzysze "cięli komara", a ja w spokoju mogłem skupić się na jeździe. Chociaż z drugiej strony na autostradzie nie ma się zbytnio na czym skupiać, zwłaszcza jak się jedzie w nocy, a ruch jest niewielki. Tą całą monotonię przerwało jedno zdarzenie, a konkretnie jeden ptak, który chcąc przelecieć nad autostradą, zboczył chyba lekko z kursu i zatrzymał się na przedniej szybie mojego samochodu. Z racji tego, że na liczniku miałem 150-160 km/h, a ptak był wielkości gołębia, huk był dość duży. Na całe szczęście szyba wytrzymała to zderzenie...

Hałas rozwalającego się ptaka zbudził moich znajomych, któych poinformowałem, żeby przyszykowali paszporty, bo zaraz będzie granica. Na przejściu pustki, zaspany "granicznik" sprawdził szybko paszporty i mogliśmy ruszać dalej. Szybki telefon do znajomych z vana - właśnie są w Zagrzebiu, czyli jakieś 100 km przed nami. Ustaliliśmy, że spotkamy się na parkingu przy Plitwickich Jeziorach.

Obrazek

Chorwacja wita nas chumrami na niebie. Z racji tego, że słońce dopiero co się budziło było jeszcze dość zimno. Mijamy Zagrzeb, kierujemy się na Karlovac, gdzie odbijamy na starą "jedynkę" i podążamy w kierunku Jezior, gdzie meldujemy się około godziny 8:00. Tam następuje oficjalne, wstępne zapoznanie całej ekipy wyjazdowej. Jako, że pogoda zbytnio nie dopisuje - pada deszcz i jest dość chłodno - postanawiamy przełożyć zwiedzanie na inny dzień i ruszamy w kierunku Makarskiej.

Początkowo mieliśmy jechać cały czas "jedynką", jednak z kilometra na kilometr trasa ta coraz bardziej mi się nie podobała. Zmęczenie po całonocnej podróży powoli zaczęło dawać znać o sobie, a że znajomi strzelili sobie wcześniej po piwku, zmiana kierowcy nie wchodziła w grę.

Szybki rzut oka na mapę i zmiana trasy. W miejscowości Gračac odbijamy na drogę nr 27 i kierujemy się w stronę Zadaru.

Obrazek

Górzyste krajobrazy na tym odcinku są naprawdę bardzo ładne. Zatrzymujemy się na chwilę i robimy parę zdjęć na tle Gór Velebit:

Obrazek

W podziwianiu krajobrazów przeszkadza tylko potwornie silny wiatr, który "burzy nasze wspaniałe fryzury":

Obrazek

Pierwszy kontakt z Adriatykiem mieliśmy w miejscowości Maslenica, przez którą przebiega 35 metrowy czerwony most:

Obrazek

Kilkanaście kilometrów na zachód od "czerownego mostu" przebiega kolejny - biegnie nim autostrada:

Obrazek

Patrzać znowu na wschód widok przedstawia się następująco:

Obrazek

W dalszym ciągu mocno wiało, więc po wykonaniu kilku zdjęć wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy drogą nr 8 w kierunku Zadaru. Zbliżała się godzina 12:00 a nas do celu podróży dzieliło jeszcze 200 km. Wyspani towarzysze podróży po wypiciu piwka, wpadli na pomysł, żeby do Makarskiej jechać wspomnianą wcześniej drogą nr 8, która biegnie wzdłuż wybrzeża. Pomysł zapewne by mi się spodobał, gdybym nie miał za sobą prawie 18 godzin "za kółkiem". Szybko skorygowałem ich plany i czym prędzej pognałem w kierunku autostrady i po niecałych 2 godzinach byliśmy przy zjeździe na Makarską.

Niestety nie mam zdjęć z tego odcinka, więc musi Wam wystarczyć mój opis słowny. Przyznaję, że widoki, które roztaczają się mogą wprawić w zachwyt. Z jednej strony jesteś wysoko w górach, a "tuż za rogiem" widzisz morze. To tak, jakby Tatry przesunąć nad Bałtyk. Pokonujemy liczne serpentyny i po paru minutach jesteśmy na miejscu. Dość szybko odnajdujemy "nasze lokum" i...

O tym w kolejnej części...
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108174
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 02.09.2011 18:39

Tych co byli już kilka razy w Cro znają te widoki :lol:

Podziwiam za jazdę non stop bez drzemki ale nicku wnioskuję, że Twój rok urodzenia to 1984 więc młodość ma swoje prawa, wraz wiekiem tego wyczynu nie powtórzysz.
Robak1984
Croentuzjasta
Posty: 153
Dołączył(a): 29.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) Robak1984 » 02.09.2011 19:11

Dzień 1 - 12.09.2009 rok

Nasza kwatera mieściła się przy ulicy Splitskiej 63. Zarówno dom, jak i teren mu przyległy nie prezentowały się zbyt korzystnie. Budynek nieotynkowany, niepomalowany. Brak jakiejkolwiek roślinności przed budynkiem. O rozpaleniu grilla też nie mogło być raczej mowy.

Obrazek

W środku już trochę lepiej, chociaż też bez rewelacji. Do dyspozycji mieliśmy trzy 4-osobowe pokoje. Każdy z nich składał się z sypialni, salonu połączonego z kuchnią i łazienki. Co ciekawe nie było żadnej szafy... ale był za to komputer z dostępem do internetu.

Wymagający nie jestem - najważniejsze, że jest łóżko i łazienka. Z tarasu mieliśmy widok na morze, chociaż trochę "ubogi":

Obrazek

oraz na góry:

Obrazek

Właścicielami budynku jest młode małżeństwo, zastępowane czasami przez "groźną teściową". Moja ekipa zameldowała się na miejscu około godziny 14:00. Na ekipę z vana musieliśmy czkeać prawie do 18:00, bo raz że nie mogli rozwinąć zbyt dużej prędkości, a dwa zamiast autostradą jechali drogą wzdłuż wybrzeża. Dlatego też żeby nie tracić czasu czym prędzej udaliśmy się w kierunku plaży. Z tego podekscytowania zapomniałem wziąć ze sobą aparat, tak więc pierszy kontakt z Adriatykiem nie został uwieczniony na fotografiach. Po szybkiej kąpieli, z racji tego, że padał deszcz, udaliśmy się do naszej kwatery.

Po przybyciu wszystkich poszliśmy się rozliczyć z gospodarzami. Oczywiście nie z pustymi rękoma. Towarzyszyła nam butelka "Wyborowej". Po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, gospodarz przygotował kieliszki. Pierwszy toast został wzniesiony "naszym narodowym wyrobem", natomiast drugi rakiją. Po "całej uroczystości" gospodarz podarował nam 1,5 litrową butelkę po wodzie mineralnej. W środku jednak nie było ani wody, ani minerałów. Były za to % - chorwackie % pod postacią rakiji. Z butelką to związana jest pewna historia, ale o niej w dalszej części.

Jako, że wiele osób z 12 osobowej ekipy się jeszcze ze sobą nie znało pierwszy wieczór był "zapoznawczy". Integracja przebiegała przy słabszych (piwo), jak i mocniejszych trunkach. Nikt nie pomyślał o zabraniu ze sobą kieliszków, ale w końcu potrzeba matką wynalazków. Zamiast kieliszków użyte zostały... talerze:

Obrazek

Około godziny 20:00 mój organizm się zbuntował i powiedział: "Czas spać". W cale mu się nie dziwię, bo był na chodzie już od prawie 40 godzin. Tak więc ja udałem się do łóżka, a pozostała część ekipy wyprawiła się na miasto. Mój sen został zakłócony około godziny 23:00 kiedy to gwałtownie otworzyły się drzwi do pokoju. Przed oczami ujrzałem znajomego z rozwaloną głową... Jak do tego doszło? Będąc na karaoke w jednym z lokali w centrum natrafili na grupę młodych Bośniaków, którzy postanowili sobie umilić zabawę atakując Polaków krzesłami... Jak widać nie tylko w Polsce i nie tylko od Polaków można dostać po głowie na imprezie. Na szczęście poza kilkoma zadrapaniami nic poważnego nikomu się nie stało.
cooleczka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 410
Dołączył(a): 17.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) cooleczka » 02.09.2011 19:23

stary, za wódkę w talerzach szacun, przypomniały mi się studenckie lata :) :)
Rysio
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13051
Dołączył(a): 23.07.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rysio » 02.09.2011 19:26

Chciałbym poznać wersję Bośniaków :wink: Jak wracałem za szczylęcych czasów z dyskotek za zdrapkami to też zawsze Mamie mówiłem "zaczepili nas", tyle że często człowiek nawet nie pamiętał od czego i kogo się zaczęło. Zawsze jednak miało się satysfakcję, że "ci co zaczepili" też po pyskach dostali i pewnie w domu przedstawiali wersję odwrotną :D
Bodek1
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 268
Dołączył(a): 23.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bodek1 » 02.09.2011 19:47

Ekstra , tak jeszcze nie piłem,choć swoje lata już mam.
Na pierwszej imprezie studenckiej kubkiem metalowym się posiłkowałem, Wtedy szkło było ,ale alkohol już rzadziej się pojawiał i w lokalach bez zagrychy nie można było.
Tylu chłopa ,to nic dziwnego ,że coś eksplodowało,pewnie kobitek nie było wystarczająco dla wszystkich, a te jak wiadomo łagodzą obyczaje .
Kiedyś móiło się , że powyżej trzech to już banda.
Czekam na cd.
A teraz na mecz spadam.
cooleczka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 410
Dołączył(a): 17.08.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) cooleczka » 02.09.2011 19:51

:)
my popijaliśmy ze szklanek karczmianek w których na co dzień były... świeczki :)
świeczkę się wykładało, a do środka wódeczka. Naturalną zagrychą był zastygły wosk :)
sorki za OT ale jakoś tak mi się zebrało hehehe
Tuti
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 665
Dołączył(a): 04.10.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tuti » 02.09.2011 20:16

też chętnie poczytam :)
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Bałtykomaniak w Chorwacji - czyli wspomnienia z Makarskiej
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone