Bałtykomaniak w Chorwacji - czyli wspomnienia z Makarskiej
Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Czytam tylko nieliczne relacje.
Ta mi się podoba, bo interesują mnie m.in. próby obiektywnego porównania: Bałtyk - Jadran.
Narazie robione myślę szczerze, bez napinki i z dystansem.
Kupowanie kruha....fajne .... jeśli atrakcyjna była...może Robak trzeba było dokupić parę bułek... ...ale wierzę w Ciebie
Dawaj dalej....
Pozdrav
P.S.
Alkoholu nie za dużo jak na mens party...nie przesadzajmy
chętnie tez przysiadę.....zobaczymy jaki będą nasępne "akcje" typu kruch ....tym bardzie ,że widzę cora zwięcej fote ktypu "goła klata"czyli wabik na dziewczyny zarzucony
henius34 napisał(a): Podejrzewam że w wieku studenckim, nie dostrzega się minusów, jeżeli jest zgrana ekipa ludzi ( a w zasadzie z takimi jedzie się na wakacje), to z każdego minusa można przekształcić w plusa, zwłaszcza w takim kraju gdzie % nie kosztują majątku
No tak, nie pomyślałem o tym w ten sposób.
Czasy namiotów, piwek i śpiewu do białego rana już dawno minęły
henius34 napisał(a): Podejrzewam że w wieku studenckim, nie dostrzega się minusów, jeżeli jest zgrana ekipa ludzi ( a w zasadzie z takimi jedzie się na wakacje), to z każdego minusa można przekształcić w plusa, zwłaszcza w takim kraju gdzie % nie kosztują majątku
No tak, nie pomyślałem o tym w ten sposób. Czasy namiotów, piwek i śpiewu do białego rana już dawno minęły
Widzę, że wątek zrobił się lekko "alkoholowy"... żeby jednak nie było, że polska młodzież tylko pije, teraz będzie trochę o zwiedzaniu.
- chyba jednak jesteśmy nad Bałtykiem...
Wczorajszy zachód słońca, który mogliśmy obserwować z tarasu, dawał nadzieje, że w końcu będziemy mieli ładną pogodę... Niestety... Poranek ponownie przywitał nas zachmurzonym niebem. Co prawda w dalszym ciągu było ciepło i nie padał deszcz, jednak każdy z nas liczył na to, że przed powrotem do Polski złapie trochę opalenizny.
Kilku znajomych postanowiło pozwiedzać centrum miasta, ja natomiast postanowiłem udać się na plażę:
Chmury były na tak niskim pułapie, że zakryły szczyty gór. Jest to niesamowity widok, dla którego warto tutaj być:
W ostatnim dniu naszego pobytu w Makarskiej widok ten był jeszcze bardziej okazały, ponieważ nad morzem królowało błękitne niebo, a nad masywem górskim chmury. Zdjęcia tego zjawiska zamieszczę jednak później.
Jako, że słońce było szczelnie schowane za chmurami, my postanowiliśmy poszukać jakiegoś "słoneczka" na plaży. Po przemierzeniu kilku kroków spotkaliśmy nawet dwa:
"Słoneczka" to jednak nie były. Bardziej chmury gradowe. Próbowaliśmy się z nimi przywitać we wszystkich znanym nam językach, niestety bezskutecznie... Muszę chyba pojechać na szkolenie do krajów arabskich, bo tam miejscowi faceci nie mają żadnych problemów z nawiązaniem znajomości...
Lekko załamani nieudanym podrywem postanowiliśmy "utopić swoje smutki w morzu":
Mocny wiatr sprawiał, że na morzu pojawiły się fale - choć do tych bałtyckich wiele im brakowało. Zatrzymam się trochę przy tych falach bo są one dla mnie kolejnym "plusem" pobytu nad polskim morzem. Specjalnym miłośnikiem pływania nigdy nie byłem, zwłaszcza w morzu. Zdecydowanie bardziej wolę różnego rodzaju "morskie zabawy" typu: rzucenie piłką czy też zmodyfikowaną wersję "windsurfingu" polegającą na tym, że rzucamy się na tworzącą falę i "surfujemy" aż do brzegu. Przy odpowiednich warunkach taka fala potrafi nas sporo przemieścić od miejsca startu, przy okazji robiąc z naszych kąpielówek stringi.
Kamienista plaża również nie sprzyja uprawianiu sportu. Nad Bałtykiem w razie niepogody zawsze można pograć w piłkę nożną, siatkówkę lub pobiegać. Chorwackie plaże niestety kompletnie się do tego nie nadają.
Nadają się jednak do spacerowania i też taką formę aktywności fizycznej wybraliśmy. Celem naszej wyprawy był widoczny z plaży półwysep:
Wraz z każdym krokiem pogoda zaczynała się wyraźnie poprawiać. Zza chmur nieśmiało zaczęło wyglądać słońce, które sprawiało, że morze nabierało zupełnie innych kolorów:
Przed wyruszeniem na spacer postanowiliśmy wspomóc jeszcze "chorwacki przemysł alkoholowy":
Po "napełnieniu baków" ruszyliśmy w drogę. Prowadziła nas żwirowa ścieżka:
Tak jak wspomniałem, w promieniach słońca woda nabiera innych barw:
Przy lepszej pogodzie widoki są tu zapewnie dużo piękniejsze, dlatego polecam każdemu kto będzie w Makarskiej spacer w te rejony.
Mojemu koledze tak bardzo się tam spodobało, że musiałem go na siłę wyciągać:
Próbowałem również poszerzyć swoje zbiory fotografii w stylu "paparazzi"... niestety tym razem modelki nie dopisały:
Po tej wyprawie udaliśmy się na kwaterę w celu posilenia się. Wieczorem natomiast już całą ekipą udaliśmy się na plażę:
Ekipa prawie w całej okazałości. Zdolny fotograf "lekko mnie uciął"...
Janusz Bajcer napisał(a):Tych co byli już kilka razy w Cro znają te widoki
Podziwiam za jazdę non stop bez drzemki ale nicku wnioskuję, że Twój rok urodzenia to 1984 więc młodość ma swoje prawa, wraz wiekiem tego wyczynu nie powtórzysz.
Zanim jednak napiszę coś o wyprawie do Splitu mała anegdotka. Wspomniałem na początku, że gospodarz naszej kwatery wręczył nam 1,5 litrową butelkę po wodzie mineralnej zawierającą rakiję. Jako, że chłopakom trunek ten zbytnio nie posmakował butelka ta stała w stanie nienaruszonym obok mojego łóżka. Pewnego wieczoru do mojego pokoju wszedł kolega Ł. Jak nakazują zasady "polskiej gościnności" poczęstowaliśmy go kieliszkiem wódki. Pomimo tego, że Ł. to góral z krwi i kości (i pił już dużo mocniejsze alkohole od wódki) to po opróżnieniu kieliszka zaczął usilnie szukać czegoś do popicia. W zasięgu jego ręki nie znajdował się jednak żaden bezalkoholwy napój... oprócz butelki po wodzie mineralnej. Kiedy Ł. ją zauważył chwycił ją szybko i zanim zdążyłem powiedzieć, żeby tego nie pił, w jego ustach znalazła się dość spora ilość rakiji... Tak szybko jak ją wypił, tak szybko też znalazł się w toalecie... Rakija od samego początku mu nie smakowała. Po tym zdarzeniu stwierdził, że nigdy w życiu już tego trunku nie wypije...
Kończę już jednak ten alkoholowy wątek, bo jeszcze co niektórzy stwierdzą, że Polacy to tylko wódkę chlać potrafią... Kolejny dzień ponownie przywitał nas chmurami na niebie. Nikt już nie był tym zaskoczony. Po śniadaniu udaliśmy się na morską kąpiel. Po wyjściu z wody, kiedy się osuszaliśmy, podszedł do nas pewien "jegomość", który trudnił się sprzedażą wycieczek - w skócie: naganiacz. Po krótkim zapoznaniu, podczas którego dowiedział się, że jesteśmy z Polski, zaczął nas namawiać do kupna wycieczki. Argumentem mającym nas do tego przekonać były słowa: "dużo rakiji i wina za darmo". Nie to nas jednak przekonało, a chęć zobaczenia jednej z chorwackich wysp, na których nigdy nie byliśmy. Zapłaciliśmy zaliczkę i następnego dnia mieliśmy się stawić przy statku o godzinie 8:00. Szczegółowa relacja z tej wycieczki będzie w kolejnej części.
Była godzina 13:00 . Na opalanie nie było szans, więc musieliśmy poszukać jakiejś alternatywy. Większość z naszej ekipy stwierdziła, że nigdzie się nie rusza. Oprócz mnie znalazło się tylko dwóch chętnych. Po krótkiej naradzie zarządziłem, że jedziemy do Splitu.
Jak zauważyliście na zdjęciach z poprzedniej części jestem kibicem Legii Warszawa. Dlatego też do tej pory nie miałem ze Splitem zbyt miłych wspomnień. Dla przypomnienia napiszę, że w 1994 roku walcząca wtedy o wejście do Ligi Mistrzów Legia przegrała dwumecz z Hajdukiem Split (u siebie 0-1, na wyjeździe 0-4). Co najlepsze to właśnie po tych meczach stałem się wiernym kibicem klubu ze stolicy.
Jako, że w trzyosobowej ekipie był jeszcze jeden "Legionista" to jednym z obowiązkowych punktów wycieczki do Splitu miał być stadion Hajduka. Z Makarskiej wyruszyliśmy po godzinie 14:00. Trasa wiodąca wzdłuż wybrzeża dostarczała nam wyjątkowej urody widoków. Przedmieścia Splitu osiągamy przed 16:00. O mieście nie wiem praktycznie nic. Nie czytałem przewodników, nie przeglądałem żadnych map. Kierujemy się na "centrum". Pierwsze wrażenia? Miasto jak każde inne... duże natężenie ruchu, pełno blokowisk. W pierwszej kolejności chceliśmy odwiedzić stadion, dlatego też krążymy po mieście i szukamy "dużego obiektu". W pewnym momencie zauważam maszty oświetleniowe. Parkujemy w pobliżu i ruszamy w stronę tych masztów. Jak się później okazało, faktycznie był to stadion, ale nie Hajduka... Ruszyliśmy więc dalej przed siebie. Odnajdujemy tabliczki informacyjny, które prowadzą nas do Starego Miasta. W momencie kiedy tam doszliśmy z nieba zaczyna lecieć deszcz...
Największą atrakcją Splitu jest bez wątpienia Pałac Dioklecjana wraz z otaczającymi go budowlami. To miejsce ma swój klimat. Idziemy jednak dalej. Trafiamy do biura informacji turystycznej:
Otrzymujemy wskazówki (a dokładnie mapkę z zaznaczoną trasą) jak dojść do stadionu Hajduka. Po drodze odwiedzamy nadmorską promenadę i tereny portowe:
Idziemy zgodnie z otrzymaną mapką. Po około 30 minutach dochodzimy w końcu do stadionu:
Chcieliśmy wejść na trybuny, jednak wszystkie bramy były pozamykane na cztery spusty. Sklepik klubowy również nieczynny... Wchodzimy do jakiejś kawiarenki, gdzie krząta się parę osób. Na pytanie, czy można się jakoś dostać na trybuny, otrzymujemy tylko odpowiedź, że "zamknięte". Nie pozostaje nam nic innego jak zrobienie fotek zza krat:
Sam stadion trochę przestarzały, więc wielkiego wrażenia na nas nie robi. Szkoda tylko, że udało się wejść na trybuny.
Zaczyna się ściemniać, więc udajemy się do auta i wracamy do Makarskiej. Jutro czeka nas wycieczka statkiem... Ciekawe jaka będzie pogoda...
byłem z rodziną w tym roku w splicie pałac dioklecjana zaliczony stadion hajduka nie, brakło czasu a może temperatura + 38 stopni celsjusza nie pozwoliła ale był to lipiec.robak mam nadzieje że zdjęcia nie montowane bo na wszystkich ze splitu ta sama pozycja czyżby nam się trafił model
sajmonpk napisał(a):byłem z rodziną w tym roku w splicie pałac dioklecjana zaliczony stadion hajduka nie, brakło czasu a może temperatura + 38 stopni celsjusza nie pozwoliła ale był to lipiec.robak mam nadzieje że zdjęcia nie montowane bo na wszystkich ze splitu ta sama pozycja czyżby nam się trafił model
Co do stadionu to nie masz czego żałować. Według mnie warto się na nim pojawić tylko i wyłącznie przy okazji jakiegoś meczu Hajduka.
Teraz tak patrzę na te zdjęcia i faktycznie na każdym ta sama poza haha Wcześniej nie zwróciłem na to uwagi.