Teraz to już nie dojdziemy do tego kto zaczął. Mnie tam nie było, więc przedstawiam tylko "jedyną znaną mi prawdę". Dodam tylko, że był to jedyny taki incydent.
Dzień 2 - 13.09.2009
O godzinie 9:00 budzi mnie pukanie do drzwi. Grzecznie zapraszam gości do środka. Jest ich dwóch (w zasadzie powinienem napisać trzech), górale z krwi i kości. A jak górale to i mają ze sobą góralską nalewkę, którą nas czętują. Muszę stwierdzić, że pierwszy raz w życiu piłem alkohol na pusty żołądek... Na szczęście kończy się tylko na jednym kieliszku. Po śniadaniu zapada decyzja - Idziemy na plażę. Pogoda co prawda nie dopisuje, bo niebo zachmurzone, z nieba leci lekka mżawka, ale ja jako "Bałtykomaniak" jestem w końcu przyzwyczajony do takich warunków.
Z naszej kwatery mamy na plaże około 450 m. Taka przynajmniej widnieje informacja na stronie internetowej. Tyle to może i jest, ale w linii prostej, w rzeczywistości idziemy około 1 kilometra. Nikomu to oczywiście nie przeszkadza. Droga na plaże wyglądała tak:
Żeby droga się nie dłużyła to niektórzy walczą "na wiosła":
Wiecie co lubię najbardziej w Bałyku? Dojście na plażę. Będąc nad "naszym morzem" nie mógłbym mieszkać tuż przy plaży. Cały klimat tego miejsca kryje się właśnie w tym, że Bałyk jest troszkę odseparowany od całej "cywilizacji". Idziesz przez las, pod nogami coraz więcej piachu... dookoła cisza... z każdym krokiem jednak zaczynasz jednak coraz lepiej słyszeć ten znajomy szum... wspinasz się na wydmy i Twoim oczom ukazuje się bezkres morza, a do Twoich uszu dolatuje już szum rozbijających się o brzeg fal...
W Makarskiej tego uczucia nie doświadczyłem. Doszliśmy do plaży, zobaczyłem wodę i tyle. Podobne odczucia miałem również w Tunezji czy Egipcie. Tak, jak wielu z Cromaniaków jest pełna zachwytu, w pierwszym kontakcie z Morzem Adriatyckim, tak ja poczułem się jakbym był nad jakimś jeziorem.
Zeszliśmy na plażę blisko centrum, pokrytą drobnymi, jasnymi kamieniami. Ogólnie rzecz biorąc miejsce bez rewelacji i klimatu nadmorskiej miejscowości:
Żeby mnie nikt nie zrozumiał. Broń Boże nie narzekam na Chorwackie plaże. Przyjeżdzając tutaj wiedziałem czego się spodziewać i w pełni to zaakceptowałem. Przekazuję tylko swoje subiektywne odczucia.
Zaopatrzony w odpowiednie obuwie:
udałem się na swoją drugą kąpiel w morzu i... spotkała mnie niemiła niespodzianka... Podczas pływania mój lewy but zsunął się ze stopy i poszedł na dno... a że nie chciało mi się zbytnio po niego nurkować do końca pobytu musiałem sobie radzić "na bosaka".
Część ekipa postanowiła zwiedzić pobliskie tereny przemieszczając się po wodzie pontonem:
Zdjęcia te zostały wykonane między godziną 12:00 a 13:00. Jak widać na plaży oprócz nas nie było praktycznie nikogo... My również długo tutaj nie zarzaliśmy miejsca. O godzinie 14:00 wróciliśmy do pokojów, gdzie niektórzy odsypiali jeszcze trudy podróży:
Po zaznajomieniu się z "kuchnią chorwacką" (czytaj gorący kubek) w trójkę udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Przyznam, że przed wyjazdem nie czytałem zbyt wiele o samej Makarskiej. Nie wiedziałem, gdzie się udać, co warto zobaczyć. Dlatego też trzeba było zaufać naszym "męskim instynktom" i podążyć za ich głosem.
Zwiedzanie zaczęliśmy od plaży, na której stacjonowaliśmy do południa:
Pogoda nie chciała się poprawić, stąd też zdjęcia nie wyglądają zbytnio zachęcająco (nie widać na nich choćby tej kolorystyki morskiej wody). Kierując się nadmorską promenadą zaczęliśmy podążać w kierunku ścisłego centrum. Była godzina 16:00 a tam pustki... Ludzi w restauracjach brak, na plaży pustki, przy straganach praktycznie też nikogo...
Jako, że kierował nami "męski instynkt" postanowiłem zabawić się w paparazzi i od czasu do czasu robiłem zdjęcia z ukrycia... Tak wiem, nieładne to i świadczące o tym, że faceci to świnie, ale co zrobić...
Po paru minutach dotarliśmy do portu jachtowego:
Następnie udaliśmy się ścieżką w stronę otwartego morza. Można było stamtąd podziwiać górskie krajobrazy:
Po zrobieniu kilku zdjęć postanowiliśmy wrócić na kwaterę. Tak jak wspomniałem, pogoda nie sprzyjała zbytnio robieniu zdjęć... no chyba, że mówimy o takich fotkach:
Robienie zdjęć krajobrazów oraz dalsze zwiedzanie tych okolic postanowiliśmy odłożyć na lepszą pogodę.
Wieczór ponownie minął na wzajemniej integracji przy piwku i innych % wynalazkach...