Bajki .....
Okropny jestem, nie? No to - wracamy:
___________________________________________
Poranek przywitał nas upałem, ale niebo się lekko zachmurzyło.
Zapowiadali jakieś deszcze.
Na szczęście, spakowani, najedzeni, nie planowaliśmy już żadnych bezeceństw plażowych.
Chcieliśmy jeszcze wykorzystać te kilka godzin wolnego na spędzenie ich z dzieckiem,
ze zwierzakami, przygotować się do pracy, do której, niestety, trzeba było wracać,
a urywające się telefony nie napawały nas optymizmem.
Swoje już tutaj zobaczyliśmy, a ja miałem jeszcze przynajmniej jedna niespodziankę w zanadrzu ...
Jadąc w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego, warto rzucić okiem na mijane kanały, a zwłaszcza,
na mosty zwodzone nad Szkarpawą. Mi jakoś nie udało się koło nich zatrzymać, dlatego,
mimo sprzeciwów małżonki, zdjęcia robiłem tylko zza kierownicy.
Jest tutaj, na Żuławach, kilka atrakcji, z którymi też warto się zapoznać, prom na Nogacie bodajże,
liczne mosty, o różnym stanie przydatności do jazdy (np. taki z tabliczką: "proszę jechać zakosami"!)
zatokę Zalewu która swe wody wlewa Elbląg -rzeka, której zamulenie stało się kiedyś przyczyną
utraty znaczenia Elbląga jako miasta portowego, malownicze wsie, kościółki, masa ptactwa.
Nawet wracając, warto nie śpieszyć się. Te kilka minut straty nie zaważy o całości podróży,
a pozwoli jeszcze, ostatni raz, nacieszyć się tymi niesamowitymi widokami.
Jak się wyskoczy w Nowym Dworze Gd. na drogę, nie ma już takiej możliwości.
Wpadamy w ciąg samochodów, pędzących przed siebie i, chcąc, nie chcąc, dajemy się porwać
temu potokowi pojazdów goniących za codziennością ...
Ale, ale, nie tak szybko ...
Dziecko alarmuje, że zakupy trzeba zrobić, bo lodówka pusta, a ja też chciałbym jeszcze
choć chwilę przedłużyć ten, i tak długi weekend.
Wyrywam się ze strumienia samochodów i gwałtownie skrecam do Nidzicy.
Niby do Tesco, ale mam tez inne plany - jedziemy na obiad.
Tyle razy juz tu byłem, więc mi żadne giepeesy potrzebne nie są.
Pod górę zamkowa trafię z zamkniętymi oczami ... wiedziałem.
Gdzieś, kiedyś, jakoś mi się tak w pamięci kołacze, że miałem okazję widzieć go
w pełnej krasie
ale nie dziś. Już od dawna całe wzgórze porastają gęsto drzewa, zasłaniając bryłę budowli.
Miasto też już dziś podeszło pod same mury. I pomyśleć, że kiedyś miasto i zamek
były całkowicie osobnymi tworami, oddzielonymi przez bagna. Historię zamku oraz jego wnętrze
poznaliśmy podczas poprzednich wizyt, więc dzisiejszą traktujemy bardziej jako spacer po obiedzie.
Niestety zaczyna padać. I to coraz mocniej.
Wewnątrz niewiele sie zmieniło. Betonowe krużganki, muzeum, restauracja, biblioteka.
Nawet jeżeli czegoś nie było, to i tak, aż tak nie pamiętam.
Pada coraz bardziej, no i czas nas goni. Uciekamy.
O zamku w Nidzicy
Droga przebiega dość spokojnie, chociaż, od czasu do czasu wpadamy w prawdziwe urwanie chmury.
Za Płońskiem mam dla małżonki jeszcze jedną propozycję.
Jeżeli oglądacie Złotopolskich, to pewnie obiła się wam o uszy nazwa Kroczewo.
Zatrzymamy się tam na chwilę. Ładny Kościół parafialny pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej,
wybudowany w latach 1918-1921, do którego zawsze chcę zajrzeć, a który zawsze jest zamknięty
(może dzisiaj? - nie. Zamknięty) no i cmentarz, na którym pochowana jest babcia Bożeny.
Lampkę zapalimy. Niby blisko, ale czemu nie skorzystać?
Przy cmentarnej bramie, akurat dzisiaj, nie ma stoiska ze zniczami. Ale uparłem się.
Jadę dalej. Musi być jakiś sklep i jest. Bożena idzie kupić znicze, a ja obserwuję
jak na drogę w środku wsi wybiega sobie ... zając.
Wskoczył na wykoszoną trawę, pokombinował trochę i pokicał w kierunku niedalekich zabudowań.
Niby od czasu jak hodowałem króliki minęło ... siąt lat, ale trudno pomylić szaraka
z królikiem. Zresztą - królik tak chadzający na wolności? Dobrze, że zdjęcia zrobiłem,
bo mi małżonka probierz wyciągnęła i wody kazała się napić.
Do domu już niedaleko, Kaśka też zaraz wraca. Nie było nas kilka dni.
Pewnie się wszyscy stęsknili, tak jak my ...
Chyba nie ...
Powrót pokaz slajdów
*****************************************