Myślałem, że ładniej już tu być nie może, ale myliłem się! Za pewnym zakrętem wyłoniło się coś takiego:
Dwa prawie bliźniacze szczyty: Zupci (po lewej - 2148 m.) oraz Sedlena Greda (2227 m.). A na prawo od nich Izmećaj z imponującą zachodnią ścianą. Kompozycję dopełniają pasterskie chaty, pasące się konie i owce. Szkoda jedynie, że zdjęcia robione pod słońce...
Na kolejnym wirażu stoi drewniane okienko podobne do tego, które spotkaliśmy wcześniej. Wyrastają takie wszędzie jak grzyby po deszczu. Tło faktycznie jest zacne, natomiast reszta średnio się zgadza...
Sedlo to sedlo. Teoretycznie chodzi o przełęcz, lecz ta nie jest w tym miejscu, ale na lewo od kopców. Z drugiej strony na niektórych mapach nazwą "Sedlo" oznaczono Sedleną Gredę! Podana lokalizacja to już w ogóle jakieś kuriozum, gdyż pod tym adresem jest zbocze jakiegoś innego szczytu przy końcu parku narodowego kilka kilometrów od nas! No i "Wild Beauty" już nie takie dzikie przy tej kompozycji...
Okno wydaje się także granicą natężenia ruchu turystycznego. Do tej pory mijaliśmy się z autami jadącymi z naprzeciwka, czasem ktoś jechał również w tę strony co my, ale było tego na tyle niewiele, że aby zrobić zdjęcie innym samochodom to musiałem chwilę się naczekać. Tu jest inaczej - na poboczu stoi kilka pojazdów. Co chwilę podjeżdża jakiś van z zagraniczną grupą. Niektórzy robią zdjęcia i od razu wracają, inni zakładają małe plecaki i zaczynają schodzić w dół. Zapewne są to zorganizowane wycieczki z Žabljaka, czarnogórskiego Zakopanego (jak wiadomo Zakopane jest tak znane na całym świecie, że każde państwo ma swoje własne
).
Tak więc ruch się zwiększył, lecz nadal nie są to jakieś przytłaczające nas tłumy. Ciągle można cieszyć się otaczającą nas przyrodą - jedni robią to ze stoickim spokojem, inni wręcz fruwają ze szczęścia
.
Okno jest nową inwestycją, jeszcze niedawno stało tutaj tylko kilka drewnianych ławek. Usiąść na nich to czysta przyjemność.
Na następnym odcinku zatrzymuję się kilkukrotnie aby spojrzeć za siebie.
Wreszcie docieramy do przełęczy Sedlo. 1907 metrów i to najwyższe miejsce, gdzie można dojechać samochodem (i prawdopodobnie mój rekord wysokości w tym roku). Tam ruch turystyczny się kumuluje - stoją zaparkowane auta ludzi podziwiających widoki i tych, którzy rozpoczęli pieszą wędrówkę. Wiele osób rusza stąd na Bobotov Kuk. Szkoda, że nie ma na to czasu...
Temperatura spadła do 12 stopni, wieje jak cholera. Dla porównania - w niższych częściach kraju słupek na termometrze przekraczał 30-tkę...
Panoramy z przełęczy w kierunku zachodnim. Bosko!
Kręta główna droga asfaltowa i dochodzące boczne, nieutwardzone. Prowadzą do chatek użytkowanych przez pasterzy, choć podobno przy niektórych z nich są oficjalne miejsca do spania dla turystów, jakieś prymitywne pola namiotowe. Niektórymi gruntówkami można zjechać aż do dolin poza teren parku, ale to raczej nie dla zwykłych samochodów.
Zupci na wyciągnięcie ręki. Po drugiej stronie trochę dalej Uvita greda (2199 m.).
Z przełęczy zaczniemy zjazd w dół, na wschód. Też ładnie, choć słońce zaczynają powoli zakrywać obłoki.
Piękna stercząca skała na końcu to... Stožina
.
Jeszcze raz Uvita greda: w wersji kompletnie słonecznej i ze skradającymi się chmurami.
Na Stožinę nie prowadzi żaden oficjalny szlak i wygląda na to, że końcówka wejścia to byłaby niezła wspinaczka.
Zjeżdżając szybko tracimy wysokość i chłoniemy ostatnie krajobrazy odkrytych terenów.
Po prawej stronie ciągnie się Pošćenska dolina z kilkoma wyschniętymi jeziorkami. Strumienie je zasilające chyba także są okresowe. Wśród kamieni posilają się wychudzone krowy.
Chwilę potem pojawiają się pierwsze lasy, a także ośrodek z drewnianymi domkami do nocowania.
Zjechaliśmy w rozległą dolinę. Wioski u stóp Durmitoru są niewielkie, liczą kilkudziesięciu lub nieco ponad setkę mieszkańców (przeważnie Serbów). Składają się na nie mniej lub bardziej podobne do siebie dacze z trójkątnymi dachami. Część pewno wynajmowana jest turystom.
Na jednym ze skrzyżowań mylę się i zamiast skręcić jadę prosto, a w ten sposób jeszcze przez chwilę spoglądam na szczyty za oknem.
A później bajka, niestety, powoli się kończy... Od wschodu góry obiega droga M-6, główna arteria tej części Czarnogóry. Szeroka, bardzo dobrej jakości. Wjeżdżamy na nią i kierujemy się na południe, do serca kraju. Ciągle podziwiamy kształty Durmitoru (choć kolory przez szybę już inne).
Dwukilometrowy tunel Ivica symbolicznie wyznacza granicę pasma. A za nim czekają już inne góry i inne widoki...