Dzień 16
14/09/2008 niedziela
odległość: 30 km
trasa: Nessebar - Ravda - Sv Vlas - Nessebar
Wieczorne nadzieje na dobrą pogodę pryskają w ciągu kilku sekund po porannym spojrzeniu za okno
. Niby padać nie pada, ale niebo zachmurzone jest szczelnie, bez rychłych widoków na polepszenie. Dość silnie wieje, a i temperatura mocno odbiega od dotychczasowych upalnych norm. Nie mamy termometru, ale czuć że jest zwyczajnie ZIMNO
Nie jest dobrze
. Plan dnia zakładał plażowanie na jednej z okolicznych plaż, ale jasne jest, że trzeba będzie zastosować wariant alternatywny. Przybici tym faktem schodzimy na śniadanie, które miast na zewnętrznym tarasie serwowane jest dziś wewnątrz hotelowej małej restauracji. Dobrze, że sala posiada duże, panoramiczne, składane, szklane drzwi, które mimo tego, że dziś są zamknięte, to jednak dają wyjątkowy, szeroki widok na port i horyzont
. Bardzo miłym zaskoczeniem jest też samo śniadanie. Nie ma szwedzkiego stołu, ale są za to do wyboru cztery urozmaicone zestawy, w ramach których obsługujący nas pan Stankoff dopytuje się o parametry przyrządzenia. Co ważne, mimo że dorosłych u nas ino dwójka, to dostajemy cztery pełne porcje, a i w kwestii soków dla młodzieży pan jest bardzo elastyczny i tolerancyjny
. Dekor lokalu śródziemnomorski, a delikatna muzyka w tle dziś bodajże grecka. Z całą pewnością jeszcze fajniej musi być tu jeść śniadania na tarasie, kiedy aura dopisuje
... Co do pogody, dopytujemy się pana jakie są prognozy, ale zrezygnowany odpowiada, że raczej kiepskie
... Najedzeni wracamy do pokoju, a ja wychodzę na balkon, aby sycąc oczy widokiem na okolicę podjąć ostateczną decyzję jaki plan dziś będziemy realizować
...
panorama mała
panorama duża
widok na port
Będąc już na dole przy samochodzie dostrzegam kątem oka znajomy obrazek. Pędzę uwiecznić go dla potomności. Po zaparkowany w miejscu niedozwolonym samochód przyjechało trio składające się z dwóch laweciarzy i jednego mundurowego. Podczas gdy ten ostatni sporządza fotograficzną dokumentację zdarzenia, dwaj pierwsi sprawnie i szybko podpinają pojazd do podnośnika i usadawiają go na skrzyni ciężarówki. Czynią to ze zręcznością godną teamu serwisowego zespołu startującego w F1. Kiedy w trakcie reszty pobytu w Nessebarze często widuję ich w akcji zaczynam lepiej rozumieć skąd ta wprawa i czemu tą dyscyplinę spokojnie można by nazwać współczesnym bułgarskim sportem narodowym
... acz domyślam się również, że nie wynika to stricte z zamiłowania do ładu i porządku, ale raczej ze znacznej dochodowości finansowej takowej aktywności logistycznej
...
raz ...
... dwa ...
... trzy ...
... cztery
Sztucznym nasypem jedziemy w kierunku lądu. U jego nasady droga rozdziela się na podobieństwo litery Y, a my skręcamy w jej lewą odnogę. Czyniąc to przejeżdżamy przez starszą część Nowego Nessebaru, aby z czasem dotrzeć do małej miejscowości, poniekąd satelitarnej do w/w, noszącej swą własną nazwę Ravda, czasem uzupełnianą o określenie 'wioska turystyczna'. Jak zwał tak zwał, przy pochmurnej pogodzie i temperaturze 13 stopni C
, kiedy jeszcze dzień wcześniej było lekko ponad 30 stopni C, wszystko wygląda mniej radośnie i spektakularnie. W granicach Nessebaru możemy dostrzec kilka obiektów wyglądających na ośrodki wczasowe z dawnych czasów, prawie w niezmienionym stanie przetrwałe do dziś. Ravda to dla odmiany popis fantazji budowlanej współczesnych budowniczych i inwestorów. Większość oddanych do użytku małych hoteli wygląda na zamknięte z uwagi na koniec sezonu. Spośród obiektów będących jeszcze w stanie budowy można wyróżnić te, które już są na ukończeniu i te, które ugrzęzły we wczesnej fazie inwestycyjnej. O ile te drugie zdecydowanie straszą sterczącymi drutami zbrojeniowymi i ciemniejącymi cegłami, o tyle te pierwsze tworzą obraz chaosu kolorystyczno-architektonicznego. Na jednych i na drugich można często dostrzec tablice reklamowe zachęcające do wykupu apartamentów, z podanymi cenami za m2 oraz telefonami kontaktowymi. Starsza część Ravdy jest zdecydowanie bardziej kameralna, z małymi domami oferującymi noclegi dla turystów, a przy ulicznym straganie owocowo-warzywnym, na którym kupujemy to i owo, daje się słyszeć mowę ojczystą
...
wieżowce rodem z ludowej Bułgarii
radosna ...
... twórczość ...
... współczesnych ...
... budowniczych
temperatura
a la lato nad Bałtykiem
Zasyceni zwiedzaniem Ravdy kontynuujemy naszą trasę objazdową i przejeżdżając 'tranzytem' cały Słoneczny Brzeg kierujemy się na północny wschód w stronę innej satelitarnej miejscowości, czyli Sv Vlas. Wzdłuż drogi widać całą paletę zabudowań i stylów z różnych okresów kapitalistycznej Bułgarii, a odczuciem przewodnim nadal pozostaje chaos
. Mijamy Sv Vlas i docieramy do krańca drogi znajdującego się we wiosce turystycznej Elenite, a tam przed oczami staje nam bodajże najbardziej jaskrawy przykład skrajności panujących w dzisiejszej nadmorskiej BG. Mamy przed sobą, niczym wielki współczesny zamek, elegancko wyglądający hotel, który adekwatnie zowie się Royal Park. Dbałość o detal wykończenia jest widoczna, kiedy spoglądamy na niego w zbliżeniu. Gdy jednak przechodzimy do szerszego planu, oczom ukazuje się parking
. Sądząc po często drogich samochodach nań parkujących, w sporej części przybyłych aż z maleńkiej Mołdawii, służy on nie tylko pracownikom czy obsłudze, ale też i gościom właśnie. A skoro tak, to tym trudniej zrozumieć jego 'ekologiczny' wygląd
. Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy obracamy głowy o 90 stopni w lewo, a potem o kolejne 90, skutkiem czego patrzymy na to, co z całą pewnością widać z okien owego kompleksu
. Mamy tam, ni mniej ni więcej tylko autentyczną zwałkę wszelakich resztek budowlanych, która nie wygląda niestety na twór przejściowo tymczasowy tylko na owoc dłuższej kumulacji. Kiedy na zakończenie spoglądamy na hotel zza chaszczy wzbogaconych o nawiany syf, nie specjalnie możemy zrozumieć jak takie sąsiedztwo jest tolerowane przez zamożnych właścicieli i gości rzeczonego obiektu
...
hotel Royal Park i
jego link
'ekologiczny' parking
w lewo o 90 stopni
i jeszcze 90 stopni
widok ku pokrzepieniu serc
widok na hotel zza chaszczy
Wracając wzdłuż wybrzeża od czasu do czasu skręcamy w bok, aby lepiej się przyjrzeć napotykanym widokom. Generalnie można odnieść wrażenie, że boom budowlany trwa. Jeżeli kawałek wolnej przestrzeni jest nadal niezabudowany, to należy się spodziewać, że w najbliższej przyszłości przekształci się w kolejny kompleks turystyczny. W oddali, niczym zamglona Atlantyda, na horyzoncie majaczy Nessebar w całej swej rozciągłości. W centralnej części Sv Vlasa wjeżdżamy na tereny tworzące jedno duże osiedle wypełnione niską zabudową. Choć można się sprzeczać, co do ich urody, to w odróżnieniu od szeroko rozumianego otoczenia, owe domy zdają się współtworzyć ze sobą kojącą oko całość, choćby ze względy na stonowaną i podobną kolorystykę. Błądząc dość wyludnionymi uliczkami dostrzegamy i odrobinę zieleni, i baseny, ale też i kościół stworzony w tym miejscu zapewne dla wygody mieszkańców tego osiedla. Poczucie harmonii skutecznie koi nasze nerwy, ale już chwilę po opuszczeniu tej oazy uporządkowania przed oczy nasuwa się nam kolejny klasyk krajobrazów
...
domki w stylu południowym
zbocze czekające na swoje zagospodarowanie
widok na Nessebar
polski akcent ...
... na osiedlu w Sv Vlas
osiedlowa świątynia
klasyk gatunku
Podejmujemy próbę wypadu do pobliskiego Obzoru, ale ewidentna mgła łącząca się z wizją tego, że i tak będziemy tędy za kilka dni jechali skutecznie nas od pomysłu odwodzi. Motywowani głodem i zniechęceni pogodą postanawiamy pójść na łatwiznę, dostarczając zarazem młodzieży szczyptę radości, i atakujemy naszą ulubioną rodzinną restaurację zlokalizowaną na głównym deptaku Słonecznego Brzegu. Oprócz wyższych cen
niż w innych placówkach tej sieci w BG, dostrzegamy także wszechobecnych młodzieńców ze Zjednoczonego Królestwa. Owi młodzi gentlemani sprawiają wrażenie być w wielu przypadkach 'wczorajsi', acz snujący dalsze ambitne plany na kolejne alkoholowe szaleństwa
. Całe szczęście Lenka z Jasiem nie są jeszcze podatni na asymilowanie treści wyrażanych po angielsku, dzięki czemu nie jesteśmy zmuszeni do zagłuszania wypowiedzi dalekich stylem i treścią od wzorców płynących z Windsoru czy Pałacu Buckingham
...
mgła w drodze do Obzoru
Powrót do pokoju koło godziny 18:00 oznacza czas wolny dla każdego
. Lenka z Małżonką robią paradny przegląd zakupionych wczoraj różanych kosmetyków, wśród których ze szczególną dumą traktowany jest maleńki flakonik perfum, jaki córcia dostała w prezencie od pana sprzedawcy. Na upamiętnienie zdobytego zapasu Lenka zalicza sesję zdjęciową z w/w kosmetykami
. Ja zaś wyciągam zagnieżdżone wczoraj w lodówce dwie butelki czołowych bułgarskich piw, zwanych
Zagorka i
Kamenitza, i wspólnie z Małżonką oddaję się degustacji celem wyłonienia naszego faworyta. Gdy przychodzi czas kąpieli, Lenka z zaangażowanie starszej siostry wspomaga Jasia w walce o zachowanie należytej higieny
...
Lenka ...
... i różane kosmetyki
dwa dzieła bułgarskich mistrzów piwowarstwa
kolanko ...
... brzuch ...
... stopa
Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU ...
C.D.N.