Obiecałem Lidii K ...
Okropnie ten czas płynie. Ale jeszcze w kwietniu zdążyłem - przynajmniej z tekstem. Może znajdzie się jeszcze czas na zdjęcia.
Pozdrawiam Wszystkich
Na wierzchołki Olimpu.
---------------------------------
Olimp to dość spory masyw górski, ok. 500 km kw., przypomina okrąg o średnicy ok.25 km. Kilkanaście szczytów sięga powyżej 2000 m npm . Niezwykłe wrażenie wywiera bliska odległość od morza, niewiele więcej niż 5 km . To jest także przyczyną częstych i bardzo typowych zmian pogody w lecie , czyli pogodnych poranków i wieczorów , a pochmurnych i deszczowo-burzowych godzin przed- i popołudniowych.
W planowaniu wędrówki po Olimpie ta informacja jest dla mnie najistotniejsza - wszak piękne widoki ze szczytu i bezpieczeństwo cenimy najbardziej.
Można mieć szczęście i mieć pogodny cały dzień, ale z licznych relacji wynika, że Zeus nie zapomina zbyt często o tym, że jest Gromowładny .
Szlaki w masywie są liczne i dobrze oznakowane, charakterystycznymi słupkami z symbolem dalekobieżnego szlaku europejskiego E4 lub czerwoną farbą. Na rozdrożach tabliczki kierunkowe z nazwami szczytów lub charakterystycznych miejsc.
Wędrówkę można z powodzeniem oprzeć o dwa dostępne
w chwili obecnej schroniska wśród gór ( w lecie 2007 trzecie było modernizowane ) i jedno u podnóża , na 980 m npm (Stavros) Można też założyć bazę w licznych miasteczkach u podnóża masywu, z których Litochoro pełni rolę "bramy" do Olimpu.
Jest ono najłatwiej dostępnym miasteczkiem od strony morza i autostrady/ linii kolejowej Katerini-Larissa.
Nad brzegiem morza campingi, dojazd do Litochoro autobusem lub pieszo . W mieście kwatery prywatne, tawerny droższe i tańsze, sklepy z pamiątkami i ... mapami. Przy głównym placu Elefterias bankomat, piekarnia, kościółek, fontanna . Parking bezpłatny poniżej kościółka jadąc od strony morza trzeba skręcić w prawo za drogowskazem na Agios Dionisos( Prionia ), kilkadziesiąt metrów dalej po lewej duży plac na skarpie.
Piesze podejście na najwyższe szczyty Olimpu można rozpocząć w Litochoro lub, jeśli ktoś dysponuje samochodem ( lub gotówką na taksówkę - ok.20 EUR ) - z przełęczy Prionia.
Odcinek Litochoro- Prionia przez wąwóz Enipeas zajmuje 5 godzin , 700 m różnicy poziomów
Odcinek Prionia - schronisko Spilos Agapitos zajmuje 3 godziny , 1000 różnicy poziomów
Odcinek Spilos Agapitos - Skala 2 866 - Mitikas 2917 m npm zajmuje 3 godziny , 817m deniwelacji.
Czasy przejść bez odpoczynku.
Dla osób ze świetną kondycją jest możliwe wyjście na szczyt z przeł. Prionia i zejście na nią - zajmuje to ok. 9 godzin.
My do takich się nie zaliczaliśmy. Poza tym pobyt w górach jest wartością samą w sobie, skracanie go do minimum musi być podyktowane wyjątkowymi okolicznościami.
Biorąc pod uwagę specyfikę pogodową, 2 dni na wyjście na szczyt jest optymalne.
Nasza wyprawa wyglądała następująco.
Do Litochoro dojechaliśmy o godz. 14.00. Samochody zostawiliśmy na opisanym wyżej parkingu,
kierując się na kościółek doszliśmy do placu Elefterias. W jednej z tawern ( ale nie tej najdroższej, z widokiem na wąwóz Enipeas) zjedliśmy smaczny obiad. Zakup mapy, chleba, "ściana płaczu", zejście na parking ( ok.5min ). Z parkingu skręt w lewo i po kilkuset metrach - kolejny skręt w lewo, za drogowskazem Agios Dionisos (Prionia ) Od tego miejsca 17 km podjazdu serpentynami , zajmuje to ok. godzinę
Na końcu brak asfaltu na odcinku ok.500 m - biała wapienna droga z luźnymi kamieniami.
Uwaga na mijanki z karawaną mułów
Parking dość obszerny, na około 30 samochodów. Wszechobecny pył, co chwila wzniecany przez ruszające samochody. Zmiana butów , plecaki na grzbiet i lekko w górę, do rampy zagradzającej wjazd do Parku Narodowego. Obok kamiennego zbiornika z tryskającą ze ściany wodą i sztucznego gejzeru ( z mostku bukoliczny widok ostatniej wody na trasie ! ) wchodzimy na szlak E4 .
Wcześniej niewielka tawerna, za 1 EUR kupiłem tam czekoladę - udało się, nie rozpuściła się w drodze !
Na szlak ruszyliśmy o 17.00. Początkowi idzie się pięknym śródziemnomorskim "Lasem Ciszy". Nie słychać plusku wody w potoku. Potok jest wyschnięty. Potem wchodzi się w las iglasty - sosny, świerki
i olbrzymie jodły kefalońskie. Powoli zaczynają pojawiać się widoki. Droga jest męcząca, choć popołudniu nie odczuwa się gorąca. Ba, robi się coraz chłodniej. Ostatni odcinek jest brutalny - widzi się zawieszony nad sobą budynek schroniska , dosłownie na wyciągnięcie ręki. Dojście do niego to jeszcze prawie godzina marszu trawersem przez olbrzymi żleb opadający spod szczytu Mitikasa.
Do schroniska dotarliśmy o 21.00 . W drugiej połowie sierpnia było już szaro i ...zimno ! Wyciągnęliśmy polary i czapki, na ławach przed schroniskiem zjedliśmy kolację.
Noclegi w cenie 10 EUR za osobę rezerwowaliśmy telefonicznie tydzień wcześniej. Nasza grupa liczyła 7 osób, spaliśmy z poniedziałku na wtorek, schronisko nie było przepełnione, w sumie na nocleg przyszło ok. 40 osób. Kuchnia działa od 6.00 do 22.00. Jedząc na zewnątrz można zamówić nie zdejmując butów.
Wchodząc na jadalnię ( dwie izby ) i do części noclegowej zdejmuje się buty, wkłada do specjalnych szafek w hallu i bierze się z niej gumowe kapcie ! - w których spaceruje się też na trasie schronisko- noclegownia ( 20 metrów kamiennej posadzki na zewnątrz ). Wszędzie niesamowicie czysto i schludnie.
Zimna woda ciurczy z prysznica i kranów, dość obficie działa w toaletach a la dziura w ziemi
O 22.00 cichnie agregat i gaśnie światło. Cichna też głosy na werandzie z widokiem na morze , choć dużo osób podziwia światła Litochoro i drugie morze - gwiazd nad głowami ...
Cicho w świetle latarek szykujemy się do snu. Łóżka są piętrowe, bez zabezpieczenia. Układam mój materac na ziemi, bo lubię przez sen wędrować
Mamy własne śpiwory, wersja letnia - ale na zewnątrz prawie 0 st. C, kamienne schronisko nagrzane tylko ciepłem słońca -rozumiemy już, po co w szafie tyle poskładanych koców. Dobrze nam pod nimi.
Śpimy źle. Wiatr kołysze wielkimi jodłami, gwiazdy wpadają przez okno, coś łazi dokoła schroniska - psy ujadają, ale to coś wcale się nie boi, bo psy szaleją prawie do drugiej. Dzieciom śni się dużo, co chwila któreś z nich wygłasza tyradę do znienawidzonego wroga, a kończy to wszystko senny monolog - płynną angielszczyzną ! Dobrze, że mamy latarki, bo po takich snach trzeba zrobić siusiu - po ciemku mogłoby się rano okazać, że nie trafiliśmy tam gdzie trzeba
Budzimy (?) się o 5.00 . Cichuteńko szykujemy się do wyjścia. Mycie zębów w lodowatej wodzie jest właściwą pobudką . O 6.00, gdy rusza agregat i włącza się światło, jesteśmy pierwsi w kolejce po herbatę.
Wspólne zdjęcie z budzącym się morzem Egejskim i o 6.45 ruszamy na szczyty ...
Jest pięknie. Jesteśmy podekscytowani - rześkością poranka, słońcem wynurzającym się wprost z morza, widokami dolin i szczytów. Ścieżka początkowo zakosami wspina się przez las bośniackich sosen i wreszcie ostatnie z nich dają za wygraną. Jesteśmy 2 500 m npm. Kończą się drzewa, zaczyna się niezmierzona dal ...
Ekspozycja - lub jak mawiano w zamierzchłych czasach - powietrzność, jest coraz większa. Jedyna nasza towarzyszka wędrówki też daje za wygraną i podejmuje jedyną słuszną decyzję - zaczeka na nas przy schronisku. Odprowadza ją mąż, a potem goni nas i dociera na szczyt Skali tylko 30 minut po nas
Tego dnia wyszedł na 3 300 m npm !
Skala znaczy schody. Prawdziwe schody do nieba i prawdziwa skala własnych sił . Ostatnie 200 metrów
odpoczywaliśmy co kilkadziesiąt kroków. Ale bardzo szybko wróciliśmy do siebie.
Szczyt leży w grani pomiędzy dwoma najwyższymi wierzchołkami Olimpu :
Mitikasem 2 917 m npm po prawej (pn.) i Skolio 2 911 m nmp. po lewej (pd.). Na Skali większość turystów przekonuje się, czy ich umiejętności górskiej wspinaczki i odporność na przepaścistość pozwolą pokonać Złe Schody i wspiąć się żlebem na wierzchołek Mitikasa. Trasę widać z tego miejsca doskonale.
Jeżeli ktoś nie czuje się na siłach, kieruje się ze Skali w lewo wygodną górską percią na szczyt Skolio. Widoki są niesamowite
Skolio jest jak Giewont - od południa pochyły i łatwo dostępny, ku północy opada 500 metrową pionową ścianą do kotła - Kazania. Drugi brzeg tego kotła to Stefani - mityczny tron Zeusa i Mitikas - mityczny Pantheon - najwyższy wierzchołek Grecji. Jesteśmy tylko 6 metrów niżej. Nie ma uczucia porażki, rozwaga zwyciężyła. Czujemy radość. Wpisujemy się do zeszytu w metalowej puszce. Nasycamy oczy połogimi przestrzeniami wysoko zawieszonych dolin Olimpu, równiną Pieria na północy i górami na południu, Kato Olimbos , czyli Dolnym Olimpem - a za nim kolejne nieznane nam pasma.
Widzę wiele ścieżek oplatających poszczególne wierzchołki, widzę jedno z dwóch schronisk na Płaskowyżu Muz. Można by tu spędzić wiele dni obcując z bogami ...
Trzeba wracać. Ze szczytu Skolio wybieramy ścieżkę trawersującą jego południowe zbocze wprost na szlak, którym podchodziliśmy na Skalę. Oszczędzamy sobie w ten sposób ponownego podejścia i zyskujemy kilkaset metrów . Ale - początkowo dobrze widoczna ścieżka gubi się wśród rumowiska, zmusza nas do karkołomnych wygibasów w celu zachowania równowagi, zwalnia marsz w dół na sypkim piargu. Stara prawda o skrótach
W końcu trafiamy na właściwy szlak - E4. Z grani patrzymy w dół na leniwie wałęsające się chmurki. Nie
wyrządzą nam tego dnia krzywdy. Chmurki pięknie komponują się z Zonarią - przekładańcem skał leżących u podnóża Mitikasa. Ze Spilos Agapitos przez Zonarię prowadzi zawieszona ścieżka na Płaskowyż Muz. Choć kolana syczą, chciałbym skręcić na tą ścieżkę.
Ale już pierwsze sosny bośniackie i w dole "nasze" schronisko zawieszone na dużej skalnej półce.
Dzieci czekają w nim na nas od kwadransa
Hitem wyprawy okazał się "isotonic drink" serwowany ze specjalnego termosika przez samego gospodarza schroniska, Kostasa Zolotasa, w cenie 1,5 EUR za szklaneczkę . Wypiłem duszkiem dwie
i trzecią delektując się. Czysta ambrozja !!!
Co się tyczy wody, mieliśmy ze soba duże jej zapasy. Na 7 osób na dwa dni wzięliśmy 21 litrów w plastikowych butelkach, a w schronisku wypiliśmy po 1,5 litra na osobę : herbat, ice-tea, iso-drinków i ...
po jednym małym piwie Mythos . Wypiliśmy wszystko. Warto zostawić zapas wody na schodzenie.
Wraca się w upale, my ruszyliśmy ze schroniska ok. 13.00, na dole byliśmy o 15.30.
Na Skolio było ok. 7 st C , przy schronisku 15 , na Prioni 25 w cieniu. Nie było podmuchu wiatru ...
Nie wolno zapominać o nakryciu głowy i okularach. Kije przy schodzeniu są niezastąpione.
Ostatnie metry przed parkingiem szliśmy krokiem robotów. Kolana odmawiały zginania się.
Ruch na szlaku był spory - dużo osób podchodzi z przeł.do schroniska i schodzi popołudniu.
Samochody stały nienaruszone, przykryte grubą warstwą białego pyłu. Parking jest bezpłatny.
Kupiłem więc w tawernie coca-colę. Była pyszna, ale nie smakowała jak ambrozja ...
Olimp można zwiedzać na wiele sposobów. Jest relacja Leszka Skupienia o samochodowym objeździe,
bardzo zachwalanym w przewodniku Pascala o Grecji. Korzystałem z Pascala przy planowaniu wyprawy - wyczerpująco są w nim opisane najatrakcyjniejsze trasy pieszych wędrówek . Na miejscu, w połączeniu z mapą Olimpu wydanej przez Road Edition, wszystko układa się w logiczną całość i opisy oddają istotę masywu.
W schronisku jest wiele zdjęć Olimpu jesienią i zimą . Myślę, że wtedy zjeżdżają tu miłośnicy tych gór. Lato jest dla turystów. Tylko jak znaleźć czas na górski urlop wzorem Lidii K i Kulki ...
I wyruszyć na szlak - tak po prostu, bez celu, tylko dla gór ...