A więc lecimy dalej. Przed opuszczeniem Chorwacji podjechaliśmy jeszcze do Cavtatu. Urocze miasteczko, było widać już pierwszy ruch turystyczny. Z tego co słyszałem to głównie Szkoci i Irlandczycy. Ładna zatoczka, typowo śródziemnomorska zabudowa, palmy - bardzo sympatyczne miejsce. Opuściliśmy Cavtat i skierowaliśmy się w stronę Trebinje.
Pora więc podsumować Chorwacje.
- Doskonałe drogi
- Piękna przyroda, urzekła mnie Krajina jaki i wybrzeże
- Niesamowity zapach wiosny - wszystko wokół kwitło
- Architektura - Split i Dubrovnik - perełki zdecydowanie warto zobaczyć
- Elegancja w nadmorskich miastach, szczególnie Dubrovnik
- Infrastruktura turystyczna typu toalety, punkty IT są na prawdę dobrze rozbudowane
- Kraj jest wybitnie turystyczny, nie ma w tym nic złego i dla osoby jadącej na wypoczynek będzie to tylko i wyłącznie zaleta.
- Jest dość drogo, jeżeli porównamy to z krajami ościennymi, jednak tu też nie jest to zarzut - usługi turystyczne są na wysokim poziomie więc nie spodziewajmy się niskich cen.
- Mimo wysokich cen w restauracjach noclegi kosztują bardzo rozsądnie. Kwatera w Orebiciu 28 euro, Hotel w Dubrovniku (** - bardzo sympatyczne miejsce) 49 euro moim zdaniem są bardzo rozsądnymi cenami biorąc pod uwagę 1 noc.
- Świeże pomarańcze już były dostępne u przydrożnych sprzedawców
- Fajne jest to, że o ile np. w Czarnogórze trudno jest znaleźć małe urokliwe miejscowości w przypadku Chorwacji jest to dużo łatwiejsze i są one na prawdę śliczne (np. Zuljana). Jeżeli kiedyś będę chciał się poplażować pewnie znów wybiorę Chorwację. Generalnie bardzo duży pozytyw. Z minusów to raczej, coś co wynika z zalet - wszystko jest dość spenetrowane turystycznie i trudno poczuć się w niektórych miejscach choć trochę jak pionier
dlatego np. wybrałem Krajinę - lubię jechać tam gdzie niewiele osób przede mną dotarło.
A więc potem przejechaliśmy do Bośni. Przejazd przez granicę i od razu zmiana. Zburzone domy, choć krajobraz piękny - spojrzenie za siebie, wspinamy się pod górę, a tam Adriatyk i piękna urokliwa dolina. Jedziemy do Trebinje, mijamy - co mi się po raz pierwszy zdarzyło - dom obwiązany taśmami miny. To nie była stojąca tabliczka, tylko dwa domy na przeciw siebie owinięte taśmami. Obok drogi do Trebinje prowadzi nasyp, miejscami wykuta w skale droga - musiała być to droga kolejowa, o tym świadczy również most - torów brak. Dojeżdżamy do Trebinje, jest to dość senne miasteczko, z górującym nad miastem wzgórzem na którym stoi cerkiew. Przewodnik podaje, że jest to cerkiew praktycznie identyczna i wzorowana na cerkwi w Gracanicy w Kosowie - z resztą nazywa się podobnie. Piękny widok na okolice, generalnie same miejsce gdzie stoi jest bardzo zadbane i robi wrażenie bardzo spokojnego, kompletnie wyizolowanego od okolicy.
Jedziemy dalej na północ wzdłuż granicy z Czarnogórą, mijamy jezioro po prawej stronie - proszę wybaczyć ale nie pamiętam nazwy - tuż obok Bileca
Niestety chmurzy się i pada deszcz więc widoki są raczej pochmurne, choć piękne. Co ciekawe, mimo bliskości Czarnogóry, są tam zniszczenia wojenne...
Jedziemy dalej i tuż za Bileca skręcamy na Stolac - tak kieruje nawigacja, mimo że to biała droga, skręca również ciężarówka, droga wygląda b.przyzwoicie, choć nawierzchnia nie jest może pierwszej nowości. Bardzo sympatyczna droga - piękne widoki na dolinę nad którą biegnie i co ciekawe w jednym miasteczku 5 starych camaro
Nagle napis i z tego co wnioskuje - mamy zwężenie. A więc jak przystoi jedziemy 30 km/h bo w ulewnym deszczu raczej warto uważać w takich miejscach. No i naglę piękna nawrotka, ja skręcam koła, leciutko hamuje i... jedziemy prosto a abs kopie i kopie. Widzę że czeka nas rów, a konkretnie taka piękna dziura znajdująca się na poboczu. Odruchowo, odpuszczam hamulec lekko dodaje gaz (tylny napęd) i auto odzyskuje sterowność. Troszkę zbladłem ale dobrze się skończyło. Przyznam się, że to był mój pierwszy kontakt z mokrą białą drogą w tym regionie i wiem jedno - suchy asfalt na nawrotkach potrafi być wyślizgany, na mokro robi się na prawdę bardzo ślisko.
Zjeżdżamy w dół doliną rzeki, która z tego co się orientuję jest fajnie przygotowanym łowiskiem i przed Stolacem kontrola policji na ograniczeniu 20km/h (zwężenie drogi), ja jechałem ciut więcej ale bardzo sympatycznego policjanta interesowały dokumenty auta. Po chwili wjechaliśmy do Stolaca. Chcieliśmy znaleźć winiarnie, niestety nie udało nam się a pomagała nam nawet policja
Wydaje mi się że jeździliśmy w kółko obok niej. Jak już wspomniałem w zeszłym roku Stolac jest bardzo zniszczonym miastem ale też b.malowniczo położonym. Przy okazji musimy przepuścić kondukt pogrzebowy, co ciekawe cała uroczystość była filmowana i uczestniczyli w niej tylko mężczyźni - była to uroczystość muzułmańska. Wyjeżdżamy ze Stolaca i jedziemy w stronę Mostaru. Różnica, pomiędzy wiosną a latem jest niesamowita, w lato wszystko jest szare, spalone, teraz zieleń, kwitnące kwiaty... żałuję ze nie mieliśmy większej ilości słońca.
Mostar - zajeżdżamy do małego pensjonatu, bardzo sympatyczna atmosfera, pokój ze śniadaniem 35 euro, internet. Do starówki rzut beretem. Idziemy zaułkami i docieramy na starówkę. Niesamowity widok, kramy zamknięte (z wyjątkiem 2-3), brak ludzi, lekka szarówka, spada parę kropli deszczu, ale zaraz przestaje... magia. Zupełnie inne odczucie niż środek sierpnia, choć miasto ma swój urok zarówno teraz jak i w lato, jakby dwa inne miejsca. Jemy przepyszną kolację w restauracji nieopodal mostu - jestem absolutnym miłośnikiem bośniackiej kuchni
Parę fotek, spacer oświetlonymi uliczkami do pensjonatu i sen...
cdn.