Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Balkan Express cz.1

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
wiolak3
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 808
Dołączył(a): 28.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiolak3 » 01.09.2005 07:31

Na ŻYWCA mówicie chłopaki.... A jakieś Niksicko z Czarnogóry komuś nie zostało...???
Ale do rzeczy!
Chyba skończyło się na Milnej więc cd. - Odcinek 4 zdaje się,a reszta to później, bo trzeba dopracy :-)

Samo miasto Hvar w tym czasie przeżywało oblężenie włoskie (Ja do Włochów mam wrodzoną sympatię, ale tam, to juz nawet miałam sny, że jest wojna niemiecko-włoska i że działam w niemieckim ruchu oporu, wyrzucając Włochów z promów za burtę). Spędziłyśmy w nim trzy cudowne blade świty - pogoda rankiem niestety taka sobie, więc i fotki bure.

Obrazek


Tutaj też siedząc sobie na nabrzeżu obserwowałyśmy błyskawiczny kurs nauki jazdy łódką, którą można się było własnoręcznie wybrać na okoliczne wysepki i plaże. Wiecie - ci Włosi to naprawdę mają fantazję - w życiu nie siedzieli przy sterze, ale wszyscy rwali się do prowadzenia tych łódek. I w maleńkiej zatoczce chyba 12 naraz uczyło się te łódki opanowywać. Trzeba było widzieć miny właścicieli jachtów-wypasów, kiedy Włosi tłukli po burtach (tak to się nazywa?).
A potem jeszcze obserwowałyśmy jak pani wagi ciężkiej usiłowała wsiąść na wypożyczony skuter razem z panem wagi papierowej. To był dopiero cyrk...

I jeszcze wzbudziłyśmy przerażenie wśród pasażerów autobusu z Hvaru do Starego Gradu przez Vjelo Grablje (jeden kurs dziennie), wysiadając właśnie w Vjelo Grablje - ktoś polecał te opuszczone miasteczka na forum, więc pojechałyśmy - wysiadamy: żegnały nas przerażone spojrzenia i powolne ruchy rąk - w geście machania na ostatnie pożegnanie.

Obrazek

Samo południe, patelnia, żywej duszy w promieniu iluś km, w dole majaczą dachówki miasteczka (normalnie jak jakaś Wenezuela z westernu). Zero ruchu samochodowego, brak perspektyw na powrót do Milnej dziś jeszcze.... Schodzimy wśród przekwitającej lawendy, rozmarynów wielkości krzaków i cykad wygrzewających się w słońcu na ulicy!!!! A myślałam, że nie będzie mi dane zobaczyć jak to wrzeszczące paskudztwo wygląda z bliska!!! A tu całe stada!
Na cmentarzu ucięłyśmy sobie pogawędkę z tubylcem, który przyjechał tu na grób i opowiedział, że mieszka tu tylko kilka rodzin, reszta wyjechała. No bo to tylko miejsce dla księżniczek - za siedmioma górami, za siedmioma morzami mieszkała księżniczka i mówiła: cholera wszędzie mam daleko... To i ludziska powyjeżdżały do cywilizacji.

Zastanawiając się nad możliwościami powrotu do Milnej zauważyłyśmy drewnianą tablicę przygwożdżoną do słupka - Milna - 3 km. Nooo nieeee. Jak juz Chorwat napisze, że 3 km, to na pewno jest inaczej. Pana przekopującego niedaleko grządki postanowiłyśmy zapytać czy to prawda. Zauważył nas jednak trochę wcześniej i burknął - jakże serdecznie: What do you want?
Potwierdził, że to prawda - i tak przeszłyśmy malowniczym szlakiem wśród pięknych wzgórz i srebrzących sie starych drzewek oliwnych do Milnej - po drodze nawiedzając jeszcze Malo Grablje - tu już naprawdę nie było żywej duszy, ale była restauracja czynna od 16.00 - byłyśmy trochę wcześniej więc odpuściłyśmy czekanie, żeby zobaczyć, kto na tym pustkowiu naprawdę prowadzi interesy - bo nie wierzyłyśmy że do tej Milnej to naprawdę blisko! Ale miejsce na pewno warto odwiedzić!!! Zupełnie inna Chorwacja!!!


W niedzielny wieczór załapałyśmy się na katamaran Krilo (Włosi odpuścili już - uff) i za 44 kuny przepłynęłyśmy do Korculi. Byłyśmy na miejscu około 19.30, ale dzięki kompetentnej pomocy tubylców - hehehehe - na camp Kalac przyciągnęłyśmy zwłoki dopiero ok. 21.00. Miejsce, które dostałyśmy w recepcji było tak skrzętnie ukryte wśród krzaków, że pomimo pomocy małżeństwa polsko-luksemburskiego, dwóch francuskich, trzech włoskich, odnalazłyśmy je dopiero rano, ale kochani luksemburczycy udostępnili nam kawałek swojego placyku i nawet latarkę pożyczyli, dzięki czemu noc spędziłyśmy jednak pod własnym namiotem.
Ostatnio edytowano 16.09.2005 14:06 przez wiolak3, łącznie edytowano 2 razy
mama_Kapiszonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2042
Dołączył(a): 30.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) mama_Kapiszonka » 01.09.2005 07:34

Kurczę!
2 odcinki się pojawiły a ja musze wyjechac na cały dzień :( ... może looknę wieczorkiem w domu.
Pozdroofka
A.
drusilla
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2864
Dołączył(a): 18.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) drusilla » 01.09.2005 08:01

Dopiero dziś przeczytałam ten wątek 8O :lol:
Fantastyczne opisy ! Uśmiałam się serdecznie - kapitalnie piszecie.
Te seriale mnie wciągnęły na dobre :lol:
Dziewczyny - gratuluję odwagi ! 8O I zazdroszczę dobrej zabawy i tych przeżyć :D :D :D
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy !
pozdrav :papa:
gratkorn
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 447
Dołączył(a): 31.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) gratkorn » 01.09.2005 11:30

Cześć ! Ja też dopiero teraz to przeczytałam i dech mi zapiera ....

Ja to "cykor" jestem, a wy macie odwagę na medal !!! :lol:

Podobnie jak moje koleżanki poprzedniczki należę do Fan-clubu "Albania Tour" w którym niestety tempo opisu wyprawy jest wolniejsze, wy to dajecie czadu .... Oby tak dalej, dodaję waszą opowieść do "Ulubionych" i czekam na ciąg dalszy. Pozdrowienia M.onika.
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 01.09.2005 11:39

Hej dziewczyny!
Wesołe te Wasze opowieści!!! :wink: :lol:
Widać, że odwagi i poczucia humoru to Wam nie brak. :)

Ale tych seriali...
Dobrze, że chociaż telewizyjnych nie oglądam. :wink: :lol:

Pozdrav
Jola
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 01.09.2005 11:46

Hej!
Ale akcja! No to jeszcze jedna miejscówka na Hvarze do odwiedzenia - Malo i Vjelo Grablje. Tą łódeczką po wyspach Pakleni Otoci pływaliśmy, a cały kurs obsługi polegał na pokazaniu że na wstecznym biegu "samo polako", na co płynący z nami Krakusi ochoczo odkrzyknęli "tak, sami Polacy jesteśmy" :lol:
pzdr i podziwiam szybkie tempo akcji i pisania :)
wiolak3
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 808
Dołączył(a): 28.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiolak3 » 01.09.2005 13:00

Serdeczne dzięki :D za wszystkie miłe i ciepłe słowa!!!
Mamo Kapiszonka: mie wiem czemu, ale myślałyśmy o tobie na Murterze!!! To Ty chyba podawałaś ceny masła czy czego tam i tak nam to wlazło do głowy, że w Konzumie śpiewałyśmy: Mama Kapiszonka, Mama Kapiszonka :)

DZIEWCZYNY: tę odwagę to my miną nadrabiamy ( nie zapomnę swojego stanu przedzawałowego po przejażdżce z wlaścicielam czarnego audi) i ciągłym przypominaniem sobie obietnicy sprzed wyjazdu: Ze wszystkiego będziemy sie śmiały :D :)

DIEGO: ale tak naprawdę o co chodzi z tym bezalkoholowym? :) !!!!

Chcecie juz czy wieczorem następny odcinek????
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 01.09.2005 13:05

Już, a wieczorem... następny. :wink: :D
krakuscity
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7920
Dołączył(a): 11.08.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakuscity » 01.09.2005 13:06

Będzie dziś ciąg dalszy dziewczyny?

Pozdrawiam :wink:
KAMA
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 608
Dołączył(a): 20.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) KAMA » 01.09.2005 13:38

Krakus...mam pytanko...co z Brunem,Bazylem,Ewcia, Lostovo...gdzie znikneli :? To wspaniali cromaniacy..co z nimi?
wiolak3
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 808
Dołączył(a): 28.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiolak3 » 01.09.2005 13:39

NO to ciąg dalszy - szef juz wyszedł z pracy, nie patrzy przez ramię nad czym tak ostro pracuję :-), więc - do dzieła!!!

Pieszo do Korculi z campu Kalac, to jakieś 20 minut, ale rankiem szarpnęłyśmy się na wodna taksówkę za 10 kun od głowy i byłyśmy tam za 10 minut.

15 sierpnia - święto Wniebowzięcia NMP - cały dzień na foty,

Obrazek

następnie wizyta w Lumbardzie (jakie my głupie - poszły szukać piaszczystych plaż - a to taki brudek, że aż fuj), wiec łaziłyśmy po cudnych winnicach i sadach figowych, by po kilku godzinach przeżyć niesamowitą burzę ze wszelkimi efektami światła i dźwięku!!! Schronem okazał się być ulubiony supermarket Konzum, gdzie jak zwykle zaopatrzyłyśmy się w chleb i ulubioną - bo najtańszą -wodę turystów wszelkich nacji - pt. Jana (4,99 kuny za butelkę :-)).

Na wieczorną świąteczną Mszę wróciłyśmy do dominikanów w Korculi. Wieczorny spacer na camp - tym razem bez obciążenia - był tylko przyjemnością. Ale, ze biednemu to i koza nasika na pochyłe drzewo, więc kolejny dzień - a miała być to przeprawa na Peljesac - okazał się być kolejnym pełnym emocji. Rankiem odpłynęłyśmy do Orebicia, tylko po to, żeby się dowiedzieć, że o komunikacji autobusowej można tu powiedzieć wszystko, z wyjątkiem dobrych słów. Szybko zapomniałyśmy o campie Divna - autobus jeździ w piątki tylko (a dzięki Bogu był wtorek i na stopa nie chciałyśmy się wypuszczać, skoro komunikacja w ogóle taka sobie, a 3/4 samochodziarzy to turyści, którzy nie chcieli brać autostopowiczów - spotkani przez nas potem w Orasacu „Pod Maslinom” Patrycja i Maciek z Inowrocławia czekali w Orebiciu na stopa 4 godziny) i o wejściu na św. Ilje teżjuz mogłyśmy zapomnieć (no bo i tak cały czas w deszczowych i burzowych chmurach). Szybko wróciłyśmy wśród piorunów i ulewy na prom i z powrotem do Korculi. W te pędy pognałyśmy kupić bilet na autobus do Dubrownika (Jadrolinia przeżywała oblężenie - znowu włoskie!!!! - nie chciałyśmy ryzykować, więc zapłaciłyśmy za ten ichni pks jak za zboże - chyba po 89 kun, ale miałyśmy pewny transport).

I były 3 godziny znowu w Korculi. Odwiedziłysmy pizzerie PIZZA, gdzie po dwóch wizytach byłysmy już witane jak stałe klientki (obok siedział inny stały klient - odziany w moro chudzielec z psem - pies ten to był taki przerośnięty wyżeł).

Wyjełyśmy atlas i ołówek i udając, że liczymy kilometry, liczyłyśmy te nasze kuny - czy starczy na kawę. Starczyło! Nawet na pizzę (jedną na pół). Obok też siedzieli Polacy i jedli jedną pizzę - na poł :-).

I jeszcze byłyśmy świadkami akcji policji w przypizzeryjnym ogródku - bo jakis facet z emblematami faszystowskimi przyczepil się do obecności psa w lokalu. My dzielne wojowniczki o prawa kobiet, dzieci, starców, sierot, Czarnogórców, Serbów, Albańczyków, opuszczonych, zdruzgotanych, załamanych, rzeki Białej (patrz Bielsko-Biała) i zwierząt, rzuciłyśmy się na pomoc policji i stanęłysmy po stronie psa (zostawiwszy portfel, zgrywusa i aparaty na stoliku w lokalu odległym o jakieś pięć metrów - nie znikneły). Trzech policjantów i jedna policjantka walczyli z faszystą, a kelnerzy patrząc na nasze przerażenie przecierali szklanki i z uśmiechem od ucha do ucha rzucali: Easy Korcula, girls. hehehe.

Peljesac musiał nam wystarczyć z okien autobusu (w autobusie znowu same filigranowe włoskie chłopięta - tacy jak ci w Milnej. Gdzie te chłopy, gdzie te południowce???). Ale za to znów poznałyśmy kierowcę pks-u, którego przeraziła waga bagażu Wioli - i okazało się potem, że ten Dubrownik, to takie małe miasteczko, bo gościu już nas rozpoznawał i gdzie nas widział, to serdecznie machał. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, żeby od wszystkich kasować za bagaż po 7 kun, a od nas po 10... Poprosiłyśmy o wysadzenie nas w Orasacu, przy campie Pod Maslinom - może zapłaciłyśmy tyle, bo przystanek extra...? A może dlatego, że musiał przemycać bombę? Nie dociekałyśmy.

Pod Maslinom serdecznie przywitali nas gospodarze, nie omieszkując zapytać czy o campie wiemy z cro.pl... Hihi.... I tu spokojnym wieczorem zauważyłyśmy, że mijają 2 tygodnie w Chorwacji, a nasza opalenizna sięga czasów majowej wyprawy w Tatry!!! Szybka decyzja - jeśli jutro słońce (ludzie! Słyszycie te dylematy - jeśli jutro słońce - to tak jak byśmy były nad Bałtykiem w listopadzie!) - to plaża, jeśli chmury - Dubrownik. Ale tak po prawdzie, to wolałyśmy Dubrownik, więc rankiem ruszyłyśmy na tę perłę Adriatyku. I troszkę się zawiodłyśmy - najpierw przeraziła nas cena za wstęp na mury - 30 kun!!!!!!!!! Potem jeszcze te rażące nowe dachówki... ale to juz inna sprawa. Więc Bogu dzięki, że Dubrownik w ogóle stoi po wojnie i że dachy są ceglaste...

Potem wędrówka na Srdż i w dół do miasta, gdzie przemiłe trzy godziny w kafejce internetowej i gdzie ładowałyśmy baterie do aparatów, bo się akurat na Srdżu wykończyły - co chyba zrozumiałe :-)... No i miłe spotkania z tubylcami - nie skłamałam, kiedy powiedziałam panu, że podał nam najlepszą białą kawę na świecie pod czerwonymi dachami!!! I pan był tak rozrzewniony tą uwagą, że policzył jak za małą kawę i jeszcze trochę tak sobie staliśmy i rzucaliśmy komplementami :-).

Tak niewiele piszę o miejscach, w których byłyśmy, bo Wy starzy cromaniacy - chyba wszyscy je bardzo dobrze znacie, ale gdyby ktoś miał jakieś szczególne pytania, to walcie jak w dym.
Tego wieczoru też przeżyłyśmy przygodę z dziadkiem-cwaniakiem od 15 euro, wspomnianym na początku. Zabezpieczyłyśmy tyły :-) - tzn. kupiłyśmy sobie bilety na powrót - 24 sierpnia o 17.00 z Dubrownika do Zadaru, skąd 25 miałyśmy odlatywać i rankiem 19 sierpnia ruszyłyśmy w nieznane... tzn. do Czarnogóry!
Ostatnio edytowano 16.09.2005 14:02 przez wiolak3, łącznie edytowano 1 raz
hubi
Odkrywca
Posty: 95
Dołączył(a): 06.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) hubi » 01.09.2005 19:37

Super opowieść, a wracając do pogody to moi gospodarze na Korculi w Pirgradicy powiedzieli że takiego deszczowego lata to nie pamietają, na szczęście nam się udało i całe dwa tygodnie spędzone na pół w Czarnogórze i Chorwacji obyły się bez deszczu :lol: No może za wyjątkiem jednego dnia, ale akurat wtedy zmienialiśmy miejsce wypoczynku więc lepiej się poróżowało.
mab
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 443
Dołączył(a): 27.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mab » 01.09.2005 19:47

Łezka w oku się kręci czytając kolejne odcinki eskapady....gdzie te czasy gdy stopem się odkrywało świat...
Piszcie dziewczyny...bez ociągania...;) .nareszcie coś się ciekawego dzieje na tym portalu... :lol:
meeg
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1225
Dołączył(a): 17.06.2002

Nieprzeczytany postnapisał(a) meeg » 01.09.2005 21:54

Wow!

Ale jazda! Super relacja, dosłownie połyka się kolejne odcinki. Kolejny super serial!

Pozdrowienia!
wiolak3
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 808
Dołączył(a): 28.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiolak3 » 02.09.2005 06:40

Dzien dobry bwszystkim!
Wstajemy, wstajemy, bez ociagania :)
Dzieki raz jeszcze!
Zabieramy sie do pracy, hihi (mam dzis wolne)

Dzis zapraszamy na kawalek czarnogorski. Jeszcze kilka niewielkich poprawek i bedzie.
Musze spadac z tego kompa i znalezc cos innego...

SLONECZKA WSZYSTKIM CROLUDZIKOM!!! :) :D 8)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Balkan Express cz.1 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone