Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Serdecznie zapraszam na relację o tym, po co w Chorwacji potrzebna jest baranica, jak kończy się fish picnic, co najbardziej denerwuje Podhalan w Chorwacji, a co - najbardziej cieszy. Zapraszam na relację w klimacie włosko - podhalańsko - słowacko - czesko - polskim. Czternaście (wróć, piętnaście) dni wyśmienitej zabawy, piękne zdjęcia, a w programie lotnisko im. JPII w Balicach k. Krakowa, lotnisko splickie, wyspa Šolta, wodospady Krka, Trogir i wyspa Ciovo
Dobrze, w tym skromnym gronie zaczniemy... Na początek muzyczne tło do czytania:
Rok 2013. Jesień. Pierwsze wakacje w Chorwacji. Zrobiło się nostalgicznie. niby mruczałam pod nosem "więcej tam nie pojadę, drogo itd." Niemniej coś mnie ciągnęło. Rozmawiam na Skype z moją koleżanką Basią, która zaczyna się zastanawiać, gdzie (dokąd) by tu się udać na wakacje. Zaczęła oglądać moje zdjęcia na fejsie, które wyglądały mniej więcej tak:
Posłuchała też moich opowieści o wielobarwnym morzu, białych kamyczkach, które nie wpadają do butów jak nadbałtycki piasek, o zielonych, rozłożystych palmach i cenach przystępniejszych niż w Italii. I rzuciła hasło: - A może by tak do Chorwacji? Samolotem? Ogarnęło mnie przerażenie, ponieważ nigdy w życiu nie leciałam samolotem; za to Basia oblatana, wie wszystko. Nasza wakacyjna podróż miała być nagrodą za 5 lat studiów i tytuły magistrów turystyki i rekreacji. Propozycja kusząca - uczono nas, że samolot to najbezpieczniejszy środek transportu... No dobra - mnie bliższe są pojazdy naziemne, czterokołowe, a szynowe to już w ogóle <3 Basia od jesieni zaczyna polować na tanie loty. Ja zakładam profil na Cro.pl. Szukam namiarów na kwaterę. Wykorzystuję fejsa. Naszym celem są okolice Trogiru. Pada na Slatine. Pasuje nam koniec sierpnia, bo Basia ma w sierpniu urlop. Ola, córka Basi również się zdecydowała lecieć z nami. Przesyłam zaliczkę - list z zadeklarowaną wartością pieniężną. Basia, mocno przeziębiona w styczniu rezerwuje lot Kraków - SPlit (KRK - SPU) w cenie... 500+ (niewiele ponad pięćset wyszło). Odliczamy dni. Ja rezerwuję urlop. Zarabiam na ten szczytny cel. Planujemy tam być 2 tygodnie - od 17.08 do 1.09 - od niedzieli do niedzieli. Lot trwa dwie godziny i czterdzieści pięć minut. Napięcie rośnie.
Ja również z chęcią podpatrzę co pamiętasz z urlopu w 2014 roku Ja w 2014 byłam 3-ci raz w Chorwacji w Tucepi, do którego wracamy w tym roku Czekam więc na dalszy ciąg
Czekaliśmy długo. Sobota wieczorem, 16.08.2014. Jadę do Suchej Beskidzkiej po Basię i jej córkę, Olę. Spotykamy się w umówionym miejscu. One jadą ze mną do domu.jemy kolację i idziemy spać. Rano wstajemy wcześnie. Basia zostawia samochód u mnie. Na Balice podwozi nas mój ojciec, który szybko nas opuszcza, ponieważ parkingi na lotnisku są drogie. Najpierw odprawa biletowo - bagażowa. Jest to mój pierwszy lot samolotem, więc zaczynam się denerwować. Oglądamy infrastrukturę lotniska. Potem kolejna odprawa - celna i bezpieczeństwa. Jestem zestresowana. Przeszłyśmy szczęśliwie. Mamy sporo czasu, więc idziemy do sklepu wolnocłowego. Widzę, że ludzie wydają tam sporo kasy na głupoty Dziewczyny coś kupiły. Po drodze opowiadają o swoich lotniczych doświadczeniach. Widzimy rodzinę z sześciotygodniową dziewczynką lecącą na wczasy do Chorwacji. Wow! Widzę dwójkę Słoweńców; słyszę chorwacki - ktoś jednak wraca do domu z Krakowa. Niemniej 90% pasażerów to Polacy lecący na wczasy. Oglądamy samoloty z punktu widokowego. W końcu... Przychodzi ten moment, że trzeba być dzielnym. Trzeba wstać i podjechać autobusem na pas startowy. Na pamiątkę fotografia...
Jedziemy. Wsiadamy. Maszyna całkiem ładna, zgrabna, z firmy Eurolot. Stewardessy piękne, wymalowane, w granatowo - czerwonych wdziankach. Zapinam pasy. Ogarnia mnie przerażenie. Żegnam się... Ruszyliśmy! Jedziemy po pasie startowym... Ja prawie umieram na zawał... Wreszcie... Wzbijamy się w powietrze. Ogarnia mnie przerażenie, bo tracę grunt pod nogami. Lecimy. Wzbiliśmy się na określoną wysokość. Nie mam jeszcze odwagi, by popatrzeć za okno. Wiem, że pokonałam jedną ze swoich granic, bo mam lęk wysokości. Czuję, jak maszyna płynie. Na pokładzie robi się całkiem przyjemnie. Po upływie około dziewięciu minut przelatujemy na wysokości mojego domu. Pogoda jest piękna. Po chwili panie stewardessy serwują dla nas "podniebne śniadanko" w postaci mrożonych kajzerek i napoju. Spokojnie spożywamy posiłek. Moje panikarstwo gdzieś zniknęło, a lot zaczyna mi się podobać, bo ja lubię podróże. Nie wiem, jak to się stało, że dwie godziny minęły w ciągu kilku chwil. W pewnym momencie pilot zapowiedział, że przelatujemy właśnie nad Balatonem. Mimo wszystko nie miałam odwagi, by to podejrzeć. I w końcu.Mijają dwie godziny i czterdzieści pięć minut. Zbliżamy się do splickiego lotniska Kaštela. Czuję turbulencje. One są dość potężne. Czuję adrenalinę i to mi się podoba. Samolot lekko obniżył lot. Znowu czuję turbulencje. Emocje są gigantyczne! Lądujemy! Spokojnie, płynnie, pewnie. Wyglądam przez okno i widzę znajome, chorwackie miasteczka nad błękitnym Jadranem! Jestem szczęśliwa, że przeżyłam swój pierwszy lot samolotem. Było super, choć stres daje się we znaki. Załoga życzy udanego wypoczynku. Moim oczom ukazują się śliczne palmy. Jesteśmy nareszcie na ziemi. Samolot ustawił się w odpowiednim miejscu. Wstajemy, wysiadamy. Idziemy po bagaże. Wcześniej - kontrola celna. Pamiętam te kody lotniska "KRK i SPU" na walizce. Odbieramy bagaże i udajemy się do hali przylotów, gdzie czeka na nas pani Bożena z właścicielami apartamentu, w którym gościłyśmy... c. d. n.