EPILOGWszystko co dobre musi się kiedyś skończyć
nasza bajka .....o Hvarze też nie może trwać wiecznie
Jest piątek 15 lipiec , trzeba wracać do domu
robimy jeszcze rundę honorową wokół ronda w Ivanie
i kierujemy się w stronę promu.
Na promie nagle robi się zimno i niemiłosiernie wieje
Po zrobieniu zakupów w Makarskiej umyślałem sobie że nie jadę do autostrady przez tunel ani w Breli tylko dopiero w Splicie wjadę na autostradę
i takim sposobem do Omisia postałem sobie godzinkę w korku a później do Splitu jeszcze dwie
W końcu jest autostrada , no to teraz droga już będzie ubywać
........nie tak szybko
po wjeździe na autostradę od razu ograniczenie do 80 km/h, później do 60 a w końcu do 40 km/h i znowu korek
Na końcu korka niespodzianka .....autostrada zamknięta (zjazd Pirovac) , obsługa mówi że możemy wjechać na autostradę w Benkovac . Myślałem że na tym odcinku jest jakiś wypadek i zamiast od razu odbić na Knin jadę oczywiście do Benkovac
A tam znowu niespodzianka , na autostradzie stoi dwóch gości przywiązanych do barierki (co by ich nie porwało) i mówią że cała autostrada zamknięta
No to nawracamy i znowu stoimy godzinę w korku przy zjeździe do Sopotu
Obieram kierunek starą krajówką na Obrovac i w końcu jedziemy
...ale tylko do Karin Gorni, tam stajemy w korku na przeszło pięć godzin
(tutaj padło magiczne zdanie "
nigdy więcej Chorwacji")
z początku brała mnie złość
później śmiech
aż w końcu było mi wszystko jedno
Jedzenia w bagażniku trochę było to stwierdziłem że z głodu nie poumieramy
inni też szukali wygodnej pozycji
tutaj trochę widać co się działo w górach
Po minięciu Obrovac okazało się że ta droga też była zamknięta bo przewróciło tira , przyczepki samochodowe a do tego wybuchły pożary.
Dopiero od krzyżówki w Gracac zaczynamy w miarę normalnie jechać (normalnie to tak 50 km/h) , zaczyna się ulewa i latające gałęzie drzew
W okolicy Plitwic (Korenica) stwierdzam że dalsza jazda nie ma sensu
Jest 23 w nocy
o znalezieniu noclegu raczej nie ma mowy ......spanie w aucie
raczej odpada bo niebezpiecznie
Skręcam w boczną uliczkę i wychodzi starsza pani z domku .....od razu wie co nam trzeba ( za jedyne 40 euro)
Okazuję się że prowadzi jakiś hostel .
Dziewczyny uradowane bo jeszcze jeden dzień w Chorwacji
Leje jak z cebra , wszystkie cieplejsze ciuchy mamy na spodzie przywalone rupieciami a termometr pokazuje 9 stopni
Tak wczoraj było 33 a dzisiaj jest 9 , ja po powrocie na tydzień straciłem całkowicie głos
W sumie za 16 godzin zrobiliśmy niecałe 400 kilometrów
Rano wstajemy .... i dalej mamy prawie 1000 kilometrów do domu
i znowu cała Chorwacja leje i Węgry też leje
Dopiero od Miszkolca zaczyna się przejaśniać
Wieczorem po 30 godzinach czystej jazdy (nie liczę noclegu) docieramy szczęśliwie do domu
I tak nasz bajka dobiegła końca
Dziękuję wszystkim za uwagę.
MorałCiesz się chwilą ,
i bierz życie takie jakim jest.