agata26061 napisał(a):Nie, żebym Bożego Narodzenia nie lubiła, ale to co się wyprawia w sklepach, to już przesada.
Ja też lubię, ale nie wersję marketową, tylko tę domową, rodzinną.
Wracamy do słonecznej i gorącej Bawarii
14 sierpnia (poniedziałek): Monachium - część trzecia (Englischer Garten)Docieramy do wielkiego budynku muzeum - Haus der Kunst:
Za nim otwiera się ogromna przestrzeń Englischer Garten - naturalnego parku-ogrodu w stylu angielskim o powierzchni ponad 300 hektarów:
Rozciąga się on wzdłuż brzegów rzeki Izary i od ponad 200 lat jest parkiem publicznym, ulubionym miejscem relaksu monachijczyków, oazą zieleni w samym środku wielkiego, tętniącego życiem miasta.
Nie zobaczymy nawet połowy ogrodu, ale spędzimy tu wspaniałe chwile
Powoli zanurzamy się w gąszcz zieleni i obserwujemy kaczki
:
A to chyba jakieś dziwne gęsi
:
Nigdy nie byłam dobra z biologii
Nie trafiliśmy do zoo, to przynajmniej tutaj mamy namiastkę
To tyle, jeśli chodzi o zwierzaki. Dalej będziemy już tylko obserwować ludzi...
Mnóstwo osób plażuje nad brzegiem rzeczki Eisbach, która później wpada do Izary. Niektórzy również się kąpią, mimo zakazu:
Docieramy do miejsca pełnego gapiów. Kąpieli zażywa różowy flaming
:
Zrobiono tu próg wodny i w ten sposób usankcjonowano coś, co i tak odbywało się tutaj od lat - popisy surferów.
Jak to w Niemczech, ostrzeżeń nie brakuje
:
Najważniejsze, że bawiący się na falach pilnują tego, żeby wskakiwać pojedynczo.
Nie wszystkim udaje się długo utrzymać na desce:
Nurt rzeki Eisbach jest bardzo silny, ale są tacy, co dają mu radę. Ten facet radził sobie zdecydowanie najlepiej i najdłużej utrzymywał się na fali:
Gość wymiata
:
Przechodzimy na drugą stronę rzeki i razem ze zmokniętym psem
podziwiamy dalsze zmagania:
Muszę przyznać, że niesamowicie nas wciągnęły te obserwacje. Atrakcja, której nie spodziewalibyśmy się w centrum Monachium
Pora jednak iść dalej i zobaczyć coś więcej w Englischer Garten.
A jednak pływają...:
Wielkie łąki są plażą dla mieszkańców miasta i dla turystów pewnie też:
Nie przygotowaliśmy się, nie mamy strojów kąpielowych
Wkrótce przed nami "wyrasta" kolejna atrakcja, Monopterus - neoklasycystyczny pawilon położony w najwyższym punkcie parku:
Roztacza się stąd piękna panorama:
Tu i tam ktoś przygrywa spacerującym:
Nie przystajemy zbyt długo, bo głód pcha nas w jedynie słusznym kierunku...
W okolicy Wieży Chińskiej - pagody, przy której odbywają się koncerty:
znajduje się wielki ogródek piwny z samoobsługową restauracją:
Półsamoobsługową, bo chodzi się z tacami, jednak jedzenie nakładają kucharze, a piwo leją barmani
Decyduję się na monachijski klasyk, czyli białego wurszta z bawarską słodką musztardą. Do tego oczywiście piwo z miejscowego browaru
Szczęśliwa mina znad (zjedzonej już trochę) kiełbasy
:
Proste, a jakie pyszne!
Po małym (jest upał, więc nie chce się jeść), ale smacznym posiłku idziemy dalej spacerować po parku.
Podziwiamy dom wybudowany pod koniec XVIII wieku:
i w tłumie typowych Bawarczyków
:
zmierzamy w stronę "plaży":
Można tu nawet wypożyczyć leżaki
Przedłużony sierpniowy weekend ściągnął do Englischer Garten tłumy:
Niektórzy plażują całkowicie bez odzienia
Dziwi nas fakt, że naturyści swobodnie odpoczywają pośród "tekstylnych" - między rodziną z dziećmi, zakochaną parą i starszą panią z psem
Być może tutaj nikogo to nie bulwersuje, dla nas jest to jednak dziwne, że nie ma wyznaczonych ku temu miejsc (jak choćby w Chorwacji). A może są, tylko ci mężczyźni (bo tak się złożyło, że byli to wyłącznie panowie) kompletnie się tym nie przejmują... Albo tak się po prostu robi w tym parku, od lat jest to przyjęte, tylko my nic o tym nie wiemy
Powoli opuszczamy Englischer Garten, do którego właśnie wjeżdża wycieczka na segwayach:
Zwiedzanie miasta w ten sposób robi się coraz popularniejsze
Spędziliśmy w parku bardzo miłe chwile. Najbardziej spodobały nam się oczywiście popisy surferów i choćby dla nich warto tu wpaść na chwilę
Całego Englischer Garten nie sposób zobaczyć podczas jednej wizyty, chyba, że chcemy tu spędzić cały dzień. Na pewno kiedyś jeszcze tutaj wrócimy, bo taki spacer to miła odskocznia od wielkomiejskiego zgiełku, do którego zaraz wracamy...