tony montana napisał(a):Czekamy. W Monachium spędziłem w październiku trzy dni - coprawda głównie na pracy, ale i co nieco zobaczyłem wieczorami
Jestem ciekawa, co takiego
12 sierpnia (sobota): Wieczór w Wasserburgu i 13 sierpnia (niedziela): HochriesDo Bawarii przyjeżdżamy w sobotę po południu. Jest nas cała rodzinna grupa
Przywitania, rozpakowywanie, pogaduchy...
Wieczorem jedziemy do pobliskiego Wasserburga - miasteczka ze starówką położoną na wyspie otoczonej przez wody rzeki Inn. O Wasserburgu pisałam już
tutaj. Chcemy pójść do tej samej włoskiej knajpki, w której byliśmy wtedy w sylwestra.
Wjeżdżamy do miasta przez bramę Brucktor:
Chwilę spacerujemy wąskimi urokliwymi uliczkami:
Robi się szarawo, więc zdjęcia wyjdą kiepskie. Pora iść do restauracji. Przy wejściu kolejka
Okazuje się, że tylko my wpadliśmy na pomysł przyjścia tu w sobotni wieczór bez rezerwacji
Jakimś cudem kelner znajduje dla nas stolik i już zaraz możemy się delektować pysznym Weißbierem i równie smaczną pizzą
Maszyna do krojenia szynki parmeńskiej:
i kelner przy pracy
:
Pstrykam kilka fotek Wasserburga by night (czy raczej: bei Nacht
):
i jedziemy trochę odpocząć...
Ale jak tu odpocząć, jak trzeba się nagadać
Idziemy spać grubo po północy, przez co jutro będziemy mieć krótszy dzień
Już jest jutro
Trochę zajmuje nam ogarnięcie się w nowej rzeczywistości. Snujemy się, w sumie nic nie robimy...
Koło południa wpadamy na pomysł, żeby jednak dokądś pojechać
Najlepiej w góry, najlepiej z możliwością wjazdu kolejką, bo już późno przecież. Zresztą jak się wybierzemy dużą ekipą, to nie po, żeby po górach łazić, tylko żeby się piwa napić w schronisku
Jedziemy przez zieloną Bawarię:
Charakterystyczne dla tych rejonów cebulaste kopuły kościołów:
Wybór pada na Kampenwand - szczyt słynący z zapierających dech w piersiach widoków, ale gubimy się gdzieś po drodze i ostatecznie podjeżdżamy na parking pod zupełnie inną kolejką
Na Kampenwand jutro dotrze część rodzinki, ale my z moim mężem będziemy wtedy w Monachium. Dziś natomiast będzie Hochries (1569) - szczyt w Północnych Alpach Wapiennych (Chiemgauer Alpen).
Mało ambitnie (już napisałam dlaczego) wciągamy się krzesełkiem - jednoosobowym
:
Pod nami
downhill'owcy:
To pierwszy etap podróży. Dalej jest duży wagon Hochriesbahn. Widok z kolejki:
Szczyt Hochries nie jest ani imponująco wysoki, ani otoczony innymi szczytami z każdej strony, więc nie spodziewamy się mega alpejskich widoków. Mimo wszystko jest pięknie
:
Jezioro Chiemsee pod nami:
Widok w stronę Kampenwand:
To ten dziwnie wyglądający szczyt:
Z tego miejsca wygląda dość nietypowo. W rzeczywistości szczyt ma kształt grzebienia, co zobaczymy jutro wieczorem na zdjęciach rodzinki, która tam dotrze.
Jeszcze trochę polatam
:
i możemy iść do schroniska
:
Dotrzeć tam jednak niełatwo, bo na drodze stają nam... krowy
:
Piękne i szczęśliwe krowy, które pasą się na alpejskich łąkach:
Hochrieshütte ma już ponad sto lat:
Próbujemy piwa z browaru w pobliskim Rosenheim:
Pyszne!
Krowy niestety gdzieś polazły
:
Na inną szczęśliwą łąkę...
My też jesteśmy szczęśliwi
Przez chwilę jeszcze podziwiamy widoki:
po czym z tłumem turystów zmierzamy w stronę wagonika:
Wracamy przez urokliwe bawarskie miasteczka:
Nawet nie wiem, które z nich tu akurat sfotografowałam...
Późne popołudnie i wieczór mamy wypełnione sąsiedzkimi wizytami. A jutro zawitamy do bawarskiej stolicy. Już zapraszam