Re: Badyle, trawy i inne zielska .....
A tak a propos artyzmu...
W podstawówce, na lekcji plastyki Pani pokazała nam takie o to "dzieło":
Pytam - co to jest?
W odpowiedzi usłyszałem,że dzieło sztuki...
Nie odpuszczałem prosząc, żeby mi to wytłumaczyła, bo ni uja nie trybię, więc Pani po 20 minetach wyjeb....mnie za drzwi twierdząc, że widocznie artysta COŚ chciał nam przekazać tym
tforem, a inny uznał, że to dzieło i dlatego trafiło na
saloony , a ja jestem zbyt ograniczony żeby to zrozumieć.
W drzwiach jej powiedziałem jeszcze, że to ona jest ograniczona, bo nie umie mi wytłumaczyć.
No i cza było z matkom przyjść.
Reasumując.........
CO dla jednego jest
goowno warte, dla drugiego może być szczytem
szczytuf.
Kilka lat temu zorganizowano aukcję pewnego obrazu.
Nazjeżdżało się róznego rodzju pignwinów w smokingach z dziuniami pod pachą.
Och, ach.....tak zwana wyższa pierdolęcja.
Oczywiście książeczki czekowe zamiast wachlarzy....
Główną zasadą licytacji było to, że organizatorzy nie powiedzieli kto jest autorem obrazu.
Informacja ta miała być podana dopiero po zakończeniu aukcji.
No i zaczął się wyścig szczurów.
Pany....Ponie....jedni przed drugimi.
Obraz osiągnął oczywiście kosmiczną cenę.
Jakieś chore kilkanaście baniek dolarów.
Oczywiście w tzw. międzyczasie - spekulacje?
Picasso?
Van Gogh?
Czy inny uj- muj..?
Jak się okazało, autorem "dzieła" była małpa, której dali dwa pędzle do łap, wiadra z farbami, a ona naparzała nimi jak
goopia po płótnie.
Za dwa banany.
Ot, cała..............
art.