napisał(a) Katarzyna Głydziak Bojić » 10.05.2009 13:07
Ojej, obudziły się wspomnienia...było i straszno i śmieszno.. śmieszno wydaje mi się z upływem czasu...bo "w trakcie" było naprawdę straszno ( jestem naprawdę wyrozumiała bo sama kiedyś pracowałam jako pilot wycieczek, więc na wiele jestem w stanie "przyknąć oko". Skorzystałam bodajże w 2005 r. (wiem, miały bć doświadczenia po 2006 r, ale nie mogłam się powstrzymać) relacja Łódź - Split - Łódź... i był prawdziwy cyrk. Dobrze radzę wypytać się o organizaję przejazdu, ale u źródła czyli w samej Skarpie, nie u agenta.
Pamiętam, że "w drodze do" na wybrzeżu działy się"cuda wianki" (był problem z ilością miejsc dla turystów, ktorzy wykupili pobyt w Solarisie w Šibeniku i część z nich miała zamieszkać w Primoštenie.. dlatego kręciliśmy się w kółko - 2 razy trasa Šibenik - Primošten, w tę i z powrotem, bo część turystów "pobytowych" nie mogła się zdecydować, gdzie zostać, a podzielić się musieli sami pomiędzy te dwa ośrodki...3 h ten cyrk zajął...
W drodze powrotnej było jeszcze gorzej (choć nie wierzyłam, że gorzej być może...). Autobus spóźnił się blisko 3 h, po czym pilot poinformował, że tylko wysadzają pasażerów w Splicie i jadą jeszcze do Pogory...więc miałam alternatywę,albo czekać na nich kolejne 3 h najmniej, albo jechać do Podgory i dopiero stamtąd zacząć wracać do Pl... perspektywa nagrzanego autobusu spowodowała, że wybrałam opcję nr 1. czyli poczekałam, aż z tej Podgory wrócą...Generalnie przesiedziałam prawie cały dzień w jednym miejscu, "warując" na autobus, bo na powiadomienie telefoniczne nikt z obsługi nie chciał się zgodzić.
W Polsce było jeszcze ciekawiej. Stanęliśmy gdzieś na zadupiu zaraz za granicą i otrzymaliśmy informację, że ze względów organizacyjnych (przesiadki turystów) musimy zaczekać na jakiś tam inny autobus, by zabrać część turystów ... w perspektywie było od 2 do 3 h, jak poinformował nas kierowca, ponieważ rzeczony autobus był jeszcze na terenie Węgier... To tak rozwścieczyło część "wycieczki", że na liczne interwencje telefoniczne dowieziono nas do Katowic (skąd część turystów miała możliwość zorganizować sobie na własną rękę powrót do domu); tam nieszczęśnicy, którzy nie mieli jak sobie zorganizowac sami dalszej podróży mieli czekać na autobus z Węgier...ja zabrałam się z dwojgiem innych pasażerów do Częstochowy (przyjechał po nich szagier), a do Częstochowy przyjechał po mnie ojciec...
Dlatego dobrze należy zaptać o organizacje przejazdów; jeśli nadal robią te "przesiadki i łączenie pasażerów".. to kiepsko to widzę...Jeśli już przejazd wykupiony, to trzymam kciuki i życzę powodzenia, by jednak obyło się bez cyrku.
Pozdrawiam