majkik75 napisał(a):..... Oczywiście. Tylko mam taką swoją obserwację, po pobytach na Krecie, Rodos i Lefkadzie, że też znajdziemy takie klimaty, ale są one rzadsze. A tutaj mieliśmy wrażenie, że jakby wchodzimy do ich "równoległego świata". ....
..... klimaty z życia wyspy zdecydowanie poza utartym szlakiem. Ale to było cudowne,
Fakt. Cudowne !!)) Bardzo duże podobieństwo z Peloponezem. Te same klimaty )) I krajobrazowe i jak piszesz środowiskowe i społeczne... Jakieś operacje finansowe )) z dziadkiem z pola, bez kartki i ołówka, ani rusz. Żeby nie było potem jakiś przekłamań, najlepsza jest kartka i napisane ))
Wieje chwilami ostro, całe lato... Meltemi w basenie Egejskiego... Fala niekiedy potężna. Bałtyckia. To nie fotki z katalogu Greecos, gdzie morze jak lustro)), Albo Chorwacja, gdzie można być z pięć razy i fali na morzu się nie zobaczy ?? Co nie ??
Dobrze mi się ogląda i odpisuje, bo Twoje obserwacje i różne drobne sprawy, które zauważasz. Pokrywają się z moimi..
Jeszcze o "dziadkach z pola".... Mówi się, ze Grecy są najlepszymi handlarzami na świecie... Tymczasem, prowadza ten swój handel tak, jakby im w ogóle na nim nie zależało )) .... Bo te przykładowe "dziadki z pola" to znikające punkty )) .... Jedziemy gdzieś, stoi dziadek z melonami.... Dobra, kupimy na powrocie. I tu błąd, bo wracamy po pół godzinie, a dziadek zniknął... Mało tego, może to być koło jego zagrody, melony leżą na podwórku, ale dziadek juz nie sprzedaje... Dzisiaj już nie, przyjdż jutro ...Oczywiście nie jest to norma, ale można się nadziać na takie sytuacje....Bo sjesta, niezmiernie ważna rzecz w Grecji )), bo to, tamto... Mówimy oczywiście o Grecji poza szlakiem .... Bo Grecja komercyjna, to pod turystę.... A Grecja zwykła, nieturystyczna, to turysta musi się dostosować do panujących zwyczajów ...Ale nawet w tej komercyjnej, też ))
To samo z tymi dziadkami, którzy przyjeżdżają swoimi zdezelowanymi pickupami na plażę... Jak go zobaczymy, to od razu brać te melony. Nie czekać, że może potem... Bo dziadek, jak się nagle pojawił to i nagle znika. I może znów sie pojawić jutro, ale nie koniecznie, może za trzy dni, albo za tydzień .... Za Grekiem i jego "muchami w nosie)), trudno nadążyć )) ....I fajnie, jest koloryt, coś innego )) ...
Ale, mimo tych much w nosie, Grecy bardzo szanują zagranicznych. Nie są jacyś nadmiernie wylewni, nie narzucają się, jak widać... Nie naganiają na prowincji do tych swoich tawern, który podaż tam niesamowita i przekracza wszelkie normy ))... Mają, nazwał bym to, taki swój mały honor...Nie walczą miedzy sobą, szanują siebie...... I turystę zagranicznego także. Co się odczuwa na każdym kroku, że szanują.
Na takiej prowincji (a może wszędzie w Grecji), warto stosować parę greckich słów, typu jasas, kalimera, parakalo, ewcharisto... czyli dzień dobry, proszę dziękuję ... Tak, to "ne", (można się wyłożyć, ciągle tylko nie i nie )). A nie, to "ochi".
Grekom się to podoba, bo wszyscy mają, wiadomo, niesamowitą tożsamość ze swoja historią, starożytnością i językiem takze. Bardzo to pielęgnują. Ale jakimś nacjonalizmem, czy szowinizmem, kompletnie bym tego nie nazwał. U Greków wszystko na łagodnie w stylu light. )) ... Przynajmniej tak to wygląda, po mojemu ))
Ogólnie super podajesz tą Evie .... Ale raczej dla konkretnego i sprofilowanego zwiedzacza Grecji... Bo zgiełku, szału i komercji, to tam chyba raczej nie znajdziemy )) ...I fajnie )) ....
//////