Do volumena - obiecanych słów kilka
*******************************
O wyższości cyfry nad "analogiem" pisać nie będę.
To oczywiste.
Technika goni do przodu.
A mimo to nasz 10-letni Kodak 835 ... pozostał na swoim miejscu.
Nie rzuciłam go w kąt - odkąd przypłynął Olympus.
Nowym nabytkiem "bawi" się mój starszy syn:
- robił zdjęcia makro żuczkom i robaczkom
- robił "portrety" kwiatom w babci ogrodzie (że też babcia ma tyle różnorodnych roślin...),
-"ściągał" balony latajace pod chmurami niemalże w zasięg swojej ręki,
- strzelał seryjnie zdjęcia zjeżdżającemu na zjeżdżalni wodnej bratu,
- kręcił kilkudziesięciosekundowe filmiki:zabawa z morskimi falami, jazda fingerbordem, itp.
A za każdym razem, kiedy wyciągam naszego emeryta - kwituje to lekkim śmiechem.
Za to mi trudno przekonać się do cyfrówki.
Kilkanaście lat robienia zdjęć "tych jedynych" - bez pstrykania kilka razy tego samego ujęcia - zrobiło swoje.
Raz - a dobrze...
Raz - niepowtarzalnie...
Na kliszy nie było zbędnych zdjęć. Spust migawki pewnie zapisywał te chwile, o których nie chciałam zapomnieć ... .
Ciekawe obiekty, "te" chwile, dobre ujęcia, i kolory ... .
To mi w zupełności wystarczyło .
Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim do końca nie nabiorę pewności i ... się nie przekonam.
Tak było kiedyś z komputerem i komórką
.
A tak na marginesie - to Olympusik jest bardzo zgrabniutki. I jak na razie nie złości się, że w przegródce obok niego w futerale noszę wysłużonego, kochanego Kodaka ... .
Pożyjemy, pocykamy - zobaczymy
!