Teraz dopiero miałem chwilę żeby nadgonić. Hmm, tyle byłem na Wyspie a nie znam żadnego z tych miejsc, a ze słyszenia tylko Malham Cove z racji mojego ulubionego sportu
Franz napisał(a):Fatamorgana napisał(a):Trwałe, wiekowe, nie do zniszczenia przez naturę i człowieka. Czasami pobudowane aż pod same szczyty, wysoko w górach (aż dziw bierze komu też się chciało wykonać tak ciężką pracę na takim odludziu, gdzie nie ma dróg!), zabezpieczają też liczne na tych terenach stada owiec przed ucieczką i zagubieniem.
Największe murki na wyspach spotkałem w Irlandii Północnej, podczas wycieczki w Mourne Mountains. Przypominały miniaturę Muru Chińskiego. Byly rewelacyjne; prowadziły grzbietami z przełęczy na szczyt i dalej na kolejną przełęcz - jak okiem sięgnąć...
Ten murek w Mournes nieraz stanowi najwygodniejszą drogę po grzbiecie, 2 razy tam byłem i przeszedłem prawie cały główny grzbiet tych górek... a te wszystkie starsze murki, trochę nadgryzione zębem czasu ale wciąż dzielnie stojące wzdłuż dróg i na wzgórzach, też bardzo lubię.
Fatamorgana napisał(a):Wiele razy mijałem się z innymi dosłownie o włos! Jazda w takich warunkach niesamowicie ćwiczy umiejętności i wymaga nieustannego skupienia.
Bardzo mi się podobało na tych drogach, chociaż jeździłem kontynentalnym samochodem z kółkiem nie po tej stronie
Fata, miałeś tam wyspiarską brykę czy polską? Przyznam że nigdy nie prowadziłem tamtejszego pojazdu więc się nie nauczyłem zmieniać biegów lewą ręką.
Kiedyś podjeżdżałem rowerem taką wąziutką dróżką na jedno ze wzgórz koło Bath (obok Bristolu). Długi prosty podjazd 25% nachylenia, jak to wyspiarze nie cackają się z budową serpentyn, zero poboczy, bo droga we wgłębieniu. Pedałuję na najniższym biegu ciężko dysząc z ozorem do gleby, telepie mną na boki, w połowie podjazdu słyszę za mną samochód. Jakbym stanął to już bym nie ruszył pod górę. Kierowca za mną spokojnie czeka dobrą minutę albo dwie aż się doczołgam do mijanki i dopiero mnie wyprzedza. W Polsce bym pewnie został otrąbiony i zbluzgany
Franz napisał(a):Tiaaa... jazdy po Irlandii i szkockim Highlands nauczyły mnie pokory na takich drogach.
Nawiązując do drugiego głównego tutaj tematu, mnie pokory nauczyło wyspiarskie wspinanie. Na zdjęciach tu widzę zarówno tradycyjną asekurację jak i drogi ospitowane (ze stałymi punktami asekuracyjnymi), ale te drugie to na Wyspach rzadkość. Tradycyjna etyka nakazuje asekurację zakładaną własnoręcznie na prowadzeniu i wyjmowaną przez drugiego w zespole albo na zjeździe. Wbijanych haków też się już nie używa bo za bardzo niszczą skałę. Nie muszę mówić że drogi są przez to dużo bardziej psychiczne. Parę razy miałem pełne pory, a raz tylko siłą woli skończyłem drogę i się nie zdupczyłem, bo lot bym miał do gleby i bym się co najmniej ciężko połamał. Czytałem że w następnym roku ktoś się na tej drodze zabił... Mnie w nią wpuścił kumpel co sam nią nie szedł, ale po opisanym w przewodniku stopniu trudności myślał że ją sieknę bez mrugnięcia.
Fatamorgana napisał(a):Malham Tarn.
Ładne duże jezioro. Po "tarn" w nazwie myślałem że to będzie mały górski staw.
Fatamorgana napisał(a):oryginalne bydło rogate
Fatamorgana napisał(a):Zamiast tego można spojrzeć prosto w dół, przez chwilę poczuć wiatr zamiast bryzg wody i przez chwilę poczuć...mrówki w stopach.
Krówki w
mroku, w dodatku na
krasowym urwisku.
Dla niezorientowanych to
gra pół
słówek
Na ścianie Malham Cove są jedne z najtrudniejszych dróg na Wyspach. Widzę że trafiłeś na któregoś z miejscowych mistrzów. Po przewieszeniu którym idzie wspinacz sądzę że ta droga może i ma stałą asekurację, ale kto ich tam wie, ich mistrzowie takie ekstremy na własnym sprzęcie też robią, najwyżej osadzają punkty ze zjazdu.
Pasterze poznają owce po znaczkach farbą, ale zastanawialiśmy się jak je odróżniają psy przy zaganianiu. W Irlandii pod Carrantuohillem jeden pasterz chyba żartem powiedział nam że po zapachu
Masz talent do wynajdywania niesamowitych nieznanych miejscówek
pzdr
k