Kolejnym miejscem niezwykłym i niespotykanym nigdzie indziej na wyspie- któremu przyznałem miejsce drugie, jest istny dziw natury, coś co w zasadzie kompletnie nie pasuje do Anglii takiej, jaką zwyczajowo oglądamy i widzimy tu czy tam.
Jest to ni to wąwóz, ni to skalna gardziel (Wojtek się pewnie ucieszy...
) ni to przełom w masywie góry.
Takie właśnie coś nazywają tu Scar- rodzaj blizny/szczeliny w cielsku góry.
Tyle że akurat ta "blizna" nie przypomina zwykłego wcięcia czy uskoku.
Ten fantastyczny twór natury nazywa się
Gordale Scar i leży niedaleko małej wsi
Malham, która będzie bohaterką kolejnego odcinka i która jest o wiele bardziej znana niż sąsiednia odnoga doliny, gdzie leży Gordale Scar.
Okolica z pozoru jednostajna, typowa dla Yorkshire- wzgórza, niewielkie szczyty o łagodnych stokach, czasami poprzerywane kruchymi gołoborzami i zwietrzałymi skałami i kamieniami w kolorze szarym, stalowym i wapiennym. Sporo tu też łupków.
Bardzo charakterystycznym elementem krajobrazu są tu wszechobecne, kamienne murki- to miejscowy sposób na ogrodzenie.
Trwałe, wiekowe, nie do zniszczenia przez naturę i człowieka. Czasami pobudowane aż pod same szczyty, wysoko w górach (aż dziw bierze komu też się chciało wykonać tak ciężką pracę na takim odludziu, gdzie nie ma dróg!), zabezpieczają też liczne na tych terenach stada owiec przed ucieczką i zagubieniem. Umiejętnie wkomponowane w krajobraz i kilometrami ciągnące się tuż przy drodze, stanowią niemałe wyzwanie dla kierowców, którzy na bardzo wąskich i krętych tutejszych drogach muszą albo być cholernie zręczni i mieć wyczucie szerokości, albo...zatrzymują się w licznych zatoczkach i wolą przepuścić jadących z naprzeciwka. Wiele razy mijałem się z innymi dosłownie o włos! Jazda w takich warunkach niesamowicie ćwiczy umiejętności i wymaga nieustannego skupienia.
Zakrętów jest masa, droga notorycznie wznosi się i opada, co rusz nie widać nawet z dalsza, czy ktoś nadjeżdża, bo jest po prostu zasłonięty tymi wszędobylskimi murkami (mają one wysokość nawet ponad metr a ze skarpą przydrożną jeszcze więcej) i nie raz ktoś niespodziewanie "wylatuje" nam prosto na nas zza zakrętu lub zza górki. Właśnie dlatego nie należy się tu nigdzie rozpędzać, ponieważ jest to ryzykowne, a jak jeszcze dodam, ze jednak czasami z tych starych murków posypią się jakieś kamienie na jezdnię i często wyłażą na szosę barany to już macie obraz rzeczywistości.
Nie będę jednak ukrywał, że właśnie takie drogi w takiej okolicy bardzo kuszą do "porajdowania" sobie....
Nadają się one znakomicie- chyba najlepiej- do ćwiczenia refleksu, zwrotności i manewrowania po ciasnych zakrętach- niejednokrotnie ocierając się prawie o te murki...
Uczciwie przyznaję, że kilka razy wywołałem dreszczyk emocji u samego siebie jak przygrzałem mocniej i pojechałem prawie "setą".
Ale najwięcej emocji przeżyliśmy kiedyś jadąc z dwoma kumplami, gdy raz nas na jakimś wzniesieniu nagle wyrzuciło w powietrze autem... Po prostu droga za wzniesieniem nagle opadała. I było małe hooop!
Oczywiście nie było to takie wariowanie jak popadnie i na ślepo- drogi były puste, pora też późna i warunki pozwalały, ale adrenalina ruszała w górę... nie da się ukryć. Po takiej zaprawie z pewnością człowiekowi niestraszne wąskie uliczki francuskich (hiszpańskich) miasteczek, czy paryskiego Saint Denis i Montmarte ze sznurami aut po dwóch stronach ulicy- jak te murki.
Wróćmy do Gordale Scar. Dojeżdżając po raz pierwszy w tę okolicę nic a nic nie zapowiada tego, co wkrótce ujrzymy. Z Malham wąską jak cholera i krętą jak żmija dróżką z asfaltem położonym kilka dekad temu najpierw uważnie klucząc wśród ciasnej zabudowy i oczywiście cholernych murków wyjeżdżamy na górę, opuszczając wieś a po drodze zaglądając ludziom w okna i do stodół, zjeżdżamy nagle stromo w dół a ze szczytu wzniesienia i widać przed nami ładną dolinkę.
Widać też jak droga biegnie gdzieś dalej w górę, wcześniej rozgałęziając się w lewo- ku tajemniczemu jezioru (jedynemu w Dales) Malham Tarn, położonemu wyżej na nietypowym i rozległym płaskowyżu- i w prawo, ginąc za zakrętem zbocza (ta odnoga prowadzi również do M. Tarn, ale okrężnie).
Z pozoru zwykła dolinka położona w niecce ma kilka małych odnóg. Środkiem płynie potok z czyściutka wodą a w przerwie pośród nieśmiertelnych murków znajduje się rozległa łączka nad owym potokiem, gdzie mamy
jeden z najpiękniej położonych campingów w UK.
Spory, bez większych udogodnień i zaplecza, ale Anglicy nie gorsi turyści niż my i wiedzą które graty tutaj ze sobą przywieźć lub przynieść.
Przechodzimy przez kemping i udajemy się ku widocznemu zakrętowi zbocza rosnącej przed nami góry.
Dolinka zwęża się coraz bardziej i wkrótce dochodzimy do załomu.
A za nim...
oczom naszym ukazuje się coś, czego w zasadzie nie powinno tu być. To jest właśnie wielka gardziel Gordale Scar...
Miejsce wywołuje niezwykłe zaskoczenie nawet u tych, którzy już tu kiedyś byli, choć oczywiście największe zdumienie wywoła za pierwszym razem. Jeśli powiem, że u mnie za każdym razem - a byłem w Gordale 8 razy- wywoływało tak samo silne wrażenie, ponieważ różnica pomiędzy całą okolicą a tym cudem jest tak uderzająca i zaskakująca to chyba uwierzycie. Oczywiście, jak ktoś woli tylko plaże i morze, to pewnie nie będzie to dla niego tak samo silne wrażenie, ale jednak widziałem tam ludzi wyglądem sugerujących, że w górach nie bywają prawie wcale- i oni też byli poruszeni. Sami zobaczcie- to po prostu nie pasuje do Anglii!
Dwie duże, posępne w cieniu ściany o pionowych a nawet przewieszonych liniach i wypłukany przez wieki strumieniem przesmyk pomiędzy nimi, w którym znajdziemy ładne wodospadziki- na dole jeden podwójny a u góry jeszcze jeden. Pięknie jak mało gdzie!