Nocami rozmawialiśmy długo ze sobą. Właściwie to były monologi Kurza, ja wymownie milczałem, w niektórych razach podnosiłem znacząco brwi, w innych krzywiłem usta.
Kurz gryzł jakieś pestki i mówiąc, robił długie przerwy, jakby miał astmę. Stąd ta kosmiczna ilość wielokropków...
Widziałem koszmary, koszmary, które i ty widziałeś.
Ale nie masz prawa nazwać mnie mordercą; masz prawo mnie zabić.
Masz prawo...to zrobić, ale nie masz prawa mnie osądzać.
Nie jest możliwe, by słowa...opisały...to, co należy się...tym, którzy nie wiedzą, co...koszmar znaczy. Koszmar.
Koszmar...ma twarz...i musisz sprawić, by stał się przyjacielem.
Koszmar i paniczny strach są twymi przyjaciółmi, w przeciwnym razie, stają się wrogami, których należy się bać.
Pamiętam jak byłem w Siłach Specjalnych, to było, wydaje się, wieki temu,
poszliśmy do wioski, by dać witaminy...mazurskim dzieciom.
Gdy już odeszliśmy, po tym, jak połknęły witaminy ABCDE, wybiegł za nami stary człowiek .
Płakał, nie mógł powiedzieć słowa. Wróciliśmy tam.
Rebelianci przyszli, kazali każdemu dziecku wypić po litrze soku z kiszonej kapusty i poprawili maślanką.
Potwory... Dzieci leżały osłabione wymiotami i sraczką. Straszny smród... i brud.
pamiętam...ja... ja...
ja... płakałem, łkałem, jak...jakaś...baba.
Chciałem wydrzeć sobie zęby.
Żeby pamiętać. Żeby nigdy tego nie zapomnieć...
A potem zrozumiałem, to było olśnienie, jakbym został trafiony,
jakbym został trafiony diamentem...diamentową kulą prosto w czoło.
Pojąłem ich geniusz, wolę by coś takiego zrobić.
Doskonałe, prawdziwe, kompletne, krystaliczne, czyste.
Zrozumiałem, że są od nas silniejsi, bo potrafili to znieść. To nie były potwory, to byli ludzie, wyszkolone kadry.
Ci ludzie walczyli z sercem, mieli rodziny, mieli dzieci, byli przepełnieni miłością. A jednak mieli siłę, by to zrobić.
Jeśli miałbym 10 dywizji złożonych z tych ludzi i nieograniczoną ilość soku z kapusty, to nasze kłopoty tutaj, szybko by się skończyły.
Trzeba nam żołnierzy, którzy są głęboko moralni, ale równocześnie, potrafią...
spożytkować swe...pierwotne instynkty, by robić to...bez uczuć, bez pasji, bez osądu. Bez Anny Marii Wesołowskiej!
Ponieważ to osąd nas pokonuje.
Martwię się, że mój syn...mógł nie zrozumieć kim chciałem być...
i jeśli miałbym zginąć, Willard, chciałbym, by ktoś poszedł do mego domu...
i powiedział mojemu synowi wszystko.
Wszystko co zrobiłem, wszystko co widziałeś.
Ponieważ niczego na świecie nie znoszę bardziej...niż steku...kłamstw. I kaszy. I zupy jarzynowej.
I jeśli mnie rozumiesz, Willard, ty... ty zrobisz to dla mnie.