Ciało Wodza oddaliśmy wodzie. Greg delikatnie odepchnął je, a woda przyjęła i zamknęła się nad nim bez jednego plusku. Musiałem chłopcom wyjaśnić, co tu robimy.
-Moją misją jest dostać się do Rosji
Jest tam pułkownik Czerwonych Beretów,
który oszalał. Mam go zabić.
- To, kurwa, typowe!
Cholera! Pieprzona mazurska misja!
Mam tego dość i musieliśmy płynąć aż tutaj, byś mógł zabić jednego z naszych!
To kurewsko zajebiście! To po prostu kurewsko zajebiście!
Cholera! To pierdolone szaleństwo!
- Myślałem, że płyniemy wysadzić most w Stańczykach!
Albo... jakąś pieprzoną kolej, czy coś!
- Nie ma sprawy.
- Nie! Nie, czekaj!
Popłyniemy dalej łodzią. Pójdziemy razem.
Dostaniemy się tam, ale łodzią.
OK?
Na brzegu pojawiły się nabite na dzidy odcięte głowy. Jednocześnie mijaliśmy wielkie kamienne popiersia Lenina i Stalina. Nie wiem, co straszniejsze... Przed dziobem, w poprzek kanału, drogę zagradzały nam stłoczone rybackie łodzie, ze stojącymi nań ludźmi.
- Nie zatrzymuj się. Greg, łapy precz od karabinu.
Łodzie rozsunęły się i przepuściły nas. Byliśmy na miejscu.
Na łódź wskoczył gadatliwy reporter z „Gazety Olsztyńskiej”
- Co to za ludzie? - Pokazałem na stojące na brzegu uzbrojone sylwetki.
- Myślą, że chcesz im go odebrać. Mam nadzieję, że się mylą.
- Kogo?
- Jego. Pułkownika Kurza.To jego dzieci, po horyzont.
- Możemy z nim porozmawiać?
- Z pułkownikiem się nie rozmawia. Jego się słucha. Ten facet mnie oświecił. On jest klasycznym poetą – wojownikiem. Ale ty nie... ty nie... Nie osądzaj pułkownika.
Nie oceniaj go, jak zwykłego człowieka.
Patrzysz na głowy.
Czasem przesadza.
Ale pierwszy to przyznaje.
Oszalał?
Błąd! Błąd!
Gdybyś go mógł usłyszeć jeszcze dwa dni temu... Gdybyś mógł go wtedy słyszeć.
On umie być straszny, okrutny. Ale często ma rację, w końcu jest na wojnie. To wielki człowiek.
Głowy. Spójrz na te głowy. Czasem posuwa się za daleko.
- Odbiło mu.
- Nieprawda.
- Chcę z nim porozmawiać.
- Nie ma go. Zabrał ludzi i zniknął gdzieś w puszczy.
Wróciliśmy na łódź. Usiedliśmy z kucharzem w sterówce.
- Ten pułkownik to wariat. Gorzej, to jakiś szatan.
Spójrz tylko na te pogańskie obrzędy. Kompletny pojeb.
- Pomożesz mi?
- Nie boję się odciętych głów, ani tych ich ołtarzyków. Kiedyś myślałem, że jeśli umrę w złym miejscu, to moja dusza nie zdoła dotrzeć do Nieba.
Ale teraz – pieprzę to! Niech idzie gdzie chce. I co zrobimy? Zabić sukinsyna?
- Masz radiostację, jeśli nie wrócę do dziesiątej, wezwij bombowce. Kod WSZECHMOGĄCY, współrzędne 0-9-0-2-6-4-7-1-2.
Poszedłem z Gregiem. Wszystko wskazywało na to, że Kurz rzeczywiście zwariował. Wszędzie pełno było trupów. Mazurów, Polaków, Niemców. Jeśli wciąż żyłem, to dlatego, że on tak chciał.
Ludzie Kurza odebrali mi broń, skrępowali i powiedli do niego.