7 października 2006
Granada-Malaga-Torre del Mar
Ostrzegam, że wstrząsów nie będzie, bo to taki uspokajający odcinek na dobranockę
Bohaterowie nie są zmęczeni
:D:D:D:D:D Koło ósmej w andaluzyjskiej szarzyźnie poranka
otwieramy oczy. Dziś stąd spadamy... Nie ma to jak wakacje w cywilizacji. Nie ma większych problemów z połączeniami autobusowymi do Malagi. Pojedziemy pks-em koło południa.
Powoli się pakujemy. To, co dziś wyczyniają koty, to jakieś czyste szaleństwo! Upatrzyły sobie zabawę między karimatami. My też mamy ubaw!
Trochę wymięta, trochę potargana
Koło 10 jesteśmy gotowe. Płacimy za kemp, Wiola wysyła jeszcze kartki (ja tradycyjnie jestem w szoku, kiedy to robi, bo ja już nawet nie wiem jak się długopis w ręku trzyma
). Obfociłyśmy jeszcze to i owo przy kempie i jeszcze idziemy na druga stronę ulicy do hiszpańskiego Auchan - czyli do Alcampo.
W Alcampo cele mamy dwa. Pierwszy to kupić jakąś pychotkę, której nie zdążyłyśmy kupić w Trevelez i Capileirze. Na szczęście są stoiska z ichnimi wyrobami 'ze wsi', więc kupujemy trochę miodów i dżemików. Cel nr 2 to... to część mapowo-książkowa hipermarketu:) Musimy znaleźć mapę, na której byłyby zaznaczone kempingi na Costa del Sol, które są czynne jeszcze teraz, w październiku. To, co znalazłyśmy w sieci w PL nie bardzo nas satysfakcjonuje. Oglądamy, oglądamy... W końcu decydujemy się na...zrobienie foty - co jak wiadomo w hipermarketach nie jest dobrze widziane, ale nas nikt nie przyuważył, albo udawał, że nie widzi
Przy okazji trafiamy na jedną jedyną, trochę wymiętą, trochę potarganą mapę... Camino de Santiago - Drogi do Santiago, średniowiecznego szlaku pielgrzymkowego, bardzo popularnego wśród ludzkości wszystkich narodów i wyznań z całego świata... Ja tam nic sobie nie myślę. A że kolekcjonerem fajniusich map jestem, nie oponuję kiedy Wiola łobuzersko spogląda: kupić, nie kupić? Jasne, ze kupujemy! I Wiola już knuła swoje. Bo kiedy ja już miałam w głowie Bośnię 2008, ona myślała nad Camino de Santiago lipiec/sierpień 2008... i postawiła na swoim... Ale to już zuuuupeeeeełnie inna historia - nie do opisania!
:D:D:D:D:D:D
Oczywiście, że chodzi o Bośnię 2007 i Camino 2007 - dopisuję poprawkę po czujnej uwadze Janusza B.
Aaaaaa - ja jeszcze nie odmówię sobie pooglądania przeniemożliwie ciekawych stworów na stoisku z owocami morza! NO SZOK! Stoję i gapię się jak pięciolatek. ALE FAJNIE! Porobiłabym fotki, pytam, ale pani prosi, żeby nie robić. No to nie robię. Ale wiecie, jakie to niesamowite było. Takie pazurki dziwne były. Jakby skałom nadmorskim łapki obcięli i to do sklepu wysłali
Paella w 'osząłowej' knajpie, kawa na dworcu pks-u i gnamy do Malagi. Autobus pełen ludzi. Po drodze widoki - marzenie każdego amatora Hiszpanii i amatorskiego fotografa-pstrykacza jakim jestem. Dla takich widoków ( na fotach mizerne strzały z autobusu) chcę tu wrócić!!!
P L A Ż A
Upalna Malaga, kawa, kawa, kawa w dworcowej knajpie. Idziemy sobie do kafeji internetowej, gdzie za 1 euro jeszcze raz szukamy kempów na wybrzeżu. Znajdujemy dwa w Torre del Mar. Tam pojedziemy autobusem miejskim. Egzotyczni ludzi - cudowne podróżnicze wrażenia. Murzyńska rodzinka w przekolorowych ubiorach, niziutcy gastarbeiterzy z Ameryki Południowej, Arabowie w swoich tradycyjnych galabijach
i my - z plecorami i spalonymi w górach pyszczkami. Co charakterystyczne - 'białych' Hiszpanów-Andaluzyjczyków jak na lekarstwo.
Do kempu z przystanku prowadzą znaki - nie sposób nie trafić. Idziemy przez taki kurort - same hotele i apartamentowce. Nie podoba się nam, ale jak pomyślimy co tu się dzieje w sezonie...
Torre del Mar - latarnie morskie - mijamy kilka, bo to właśnie miasteczko tych 'wież'. Zmierzamy w kierunku kempu Laguna Playa. Ale idziemy, idziemy i końca nie widać. Aż trafiamy na leżący tuż przy plaży kemp 'Torre del Mar'. Postanawiamy nie iść dalej. Jest miejsce, są październikowe zniżki dla emerytów
:D:D:D - zostajemy!
Nasza 'wilcza łapka' śmiesznie wygląda wśród niemieckich kamperów- super hiper wypasionych
. Robimy wrażenie na dziadkach, że my tylko z plecaczkami. A na nas od razu robią wrażenie kartki poprzyklejane do poszczególnych parceli - w stylu 'Helga i Willy reservation - 20.12.2006 - 2.01.2007'. Trafiłyśmy na ulubiony kemp niemieckich emerytów
Jest czysto, fajnie, wszystko pod nosem. Ale latem... latem to byśmy chyba stąd uciekały... Nietrudno sobie wyobrazić ludzkie tłumy.
Idziemy na spacer - PALMY!!! I jeszcze długie kibicowanie andaluzyjskim graczom w te no... kulki
:D:D:D. Nie wiem o co w tym chodzi, ale fajnie się patrzyło.
A później, wieczorkiem... WRESZCIE PIERWSZY KONTAKT Z PLAŻĄ NA COSTA DEL SOL!!!!!!!!! Przyjemny piaseczek i drobne kamyczki. Zachodzące słoneczko... Przemiły spacer... W oddali wzgórza Alpujarry a pewnie dalej nasze kochane Sierra Nevada.
Jesteśmy na wakacjach... Ciekawe jak długo poleżymy na tej plaży
:D:D