DZIEŃ 10. Przedpołudnie. Po Cabo de Sao Vicente - PLAŻA BELICHE
Gdzieś w połowie drogi między Sagres a Cabo de SW położona jest piękna i chłodna plaża BELICHE
(no, może trochę bliżej Sagres - miasta sponsora Benfiki Lizbona)
Plaża jest z gatunku "ja pieprze, ALE WIDOK", ale my wpierw jedziemy jeszcze kawałek do sklepu, zaciekawieni wystawioną na zewnątrz ofertą - jak to ciekawa "witryna" oddziałuje na wyobraźnię
W środku jednak tanio nie jest, my też pamiętajmy podróżujemy tylko z Rajanerowym bagażem podręcznym (jedna torba 55 na ileś tam i ileś tam) i małym plecaczkiem, więc oszczędnie z zakupami na miejscu
Zapada decyzja, idziemy na Beliche, wiemy, że może byc chłodna woda, wiemy, że może być wietrznie, ale "Donę Anę" możemy "zrobić" w każdej chwili a 3 km przed końcem Europy być i nie rozłożyć parasola byłoby szkoda...
Zatem schodzimy, jak to w Portugalii, trzeba zejść mocno w dół, ale tutaj zejście jest długie i łagodne
Te parasole nie burzą nic a nic małej dzikości tego miejsca
Ludzi nie ma tutaj zbyt wielu, ale sami też nie będziemy
Gdyby ktoś miał ochotę, jest gdzie schronić się przed sołncem
Plaża jest wystarczająco szeroka aby pomieścić wiele tysięcy głów
Jednak głów tych nie za wiele, nie za wiele....
Obserwuję "wschodnią łapę" Cabo
Tę
MÓJ Człowiek na Beliche
Woda.... tak z 17 stopni...
Aż "człowieki" uciekły ;/0
EEE.... wróciły
Skaliszony.... jak tą potężne - zobaczcie jak mali są ludzie, którzy tam siedzą
W tym zakamarku woda była nieco cieplejsza
Jest tutaj kilka "tajemnych" przejść - jak u Wojtka w jego Algarve
Z nadzieją w niebo
W oddali Forteca Sagres
"I LOVE LOCALS"?
A no właśnie - żegnamy się w Praia Beliche - to, co mogę powiedzieć po krótkim pobycie na niej to
WOW
Czas się wspinać
ADIOS
tony