PORTUGALIA KONIEC ŚWIATA
Cabo de Sao Vicente - PODEJŚCIE PIERWSZE (z dwóch)Popołudniem, po plaży Camilo (dodam tylko, że nie ma na niej leżaków i parasoli, więc przyda się coś własnego) dwóch zupach rybnych po 3,40 Euro każda i kawach oraz obowiązkowej kąpieli w basenie w naszym ośrodku jedziemy na południowo - zachodni kraniec Portugalii czyli słynny Przylądek Świętego Wincentego.
U nas w Lagos jest 30 stopni, mamy do przejechania niecałe 40 kilometrów, drogą N-125 na zachód
Jak widać na mapce, jest kilka "pomarańczowych" odcinków, które oznaczają spowolnienie - już w lipcu drogowcy robili tam nowe ronda, objazdy, poprawiali nawierzchnię. Objazd powrotny przed samym Lagos prowadził do miasta kilka kilometrów opłotkami przez miasteczko LUZ (będę kiedyś rano) i rozpościerający się na drodze Luz - Lagos kamping Orbituru (tak ukochanej sieci przez Krystofa)
Zajeżdżam na chwile do Villa do Bispo, miejscowości w moim przewodniku opisanej jako uroczej, hmmm, my tam nic nie znaleźliśmy ale też specjalnie nie szukaliśmy - wykonaliśmy objazd głównych ulic. Właśnie w Villa Bispo na niebie zaczęło robić się coś dziwnego....
MGŁA!!!
Temperatura spadła do 18 stopni....nad Sagres trochę się przejaśnia, ale my skręcamy w prawo, w stronę jeszcze wiekszej mgły i jedziemy ok 5 km do KOŃCA EUROPY w MLEKU!!
Mgła nadgryzła nawet mapę
No dobra to jesteśmy.... TUTAJ
"Widzimy" słynną latarnię
Która nie świeci, tylko wydaje z siebie w miarowych odstępach GŁOŚNE BUCZENIE
Część ludzi głośno się śmieje, inni przeklinają swój los - są tutaj pierwszy i być może ostatni raz w życiu, jest 20 lipca a tutaj jest 12 stopni wieje wiatr a oni nic nie widzą!!
Ze zgryzoty można sobie posiedzieć na ostatnim krześle w Europie
Można porobić sobie fotki na ostatnim przystanku Europy
Rozejrzenie się nic nie daje
Uprzedzając fakty:
Na szczęście my przyjedziemy tu jeszcze jutro rano - z nadzieją na lepsze widoki
CDN