Wyjechaliśmy o północy, zaopatrzeni w porządne buty, kurtki, plecaki.
Skierowaliśmy się na Wrocław, potem Zgorzelec, Drezno, Chemnitz i Monachium.
Deszcz lał jak zwykle - zawsze leje jak jedziemy na wakacje.
Dwa razy musieliśmy przerwać jazdę, bo oczy same się zamykały czy to ze znużenia - cały czas autostrada, czy to z powodu beznadziejnej widoczności, czy też po prostu ciśnienie spadało na łeb na szyję.
W każdym razie na miejsce, czyli do naszego apartamentowca na Bachwinkl nieopodal Maria Alm, dotarliśmy po 17.
Odnaleźliśmy panią zarządzającą lokalem, która miała nam coś do przekazania, ale nikt z nas ni w ząb nie gadał w jej języku.
W końcu pani pognała po męża i po rodowitego Anglika i w cywilizowanym, tzn. znanym nam języku wytłumaczyła, że jak będziemy wyjeżdżać, to mamy zostawić klucz w zamku. I tyle.
Zaprowadzili nas do drzwi (zawieźli windą), pomachali i tyle ich widzieliśmy.
Apartament niewielki, sypialnia, pokój dzienny, jadalnia, kuchnia, łazienka. TV, DVD, radio,mikrofalówka,expres do kawy, suszarka.
Wszystko jest - nawet zestaw gier w kuchennej ławie.
Panoramiczne,wielkie okno. I widok!!! Góry, skały- Hochkonig - ponad 2900 m (jeśli dobrze czytam w przewodniku).
Przestało lać.
Lokalizujemy basen, wyjścia z budynku, posilamy się nieco, zastanawiamy się nad dziwnym zapachem sprzęgła w naszym aucie i walimy się jak kłody spać.