Alpejskie wędrówki i wspinaczki

longtom napisał(a):

Franz napisał(a):orlik

zdecydowanie

To na orlika mamy już dwa głosy, w tym jeden zdecydowany.

A co z białasami? Szczawik, wawrzynek ci to, czy?..

Pozdrawiam,
Wojtek

Franz napisał(a):To na orlika mamy już dwa głosy, w tym jeden zdecydowany.
A co z białasami? Szczawik, wawrzynek ci to, czy?..
Pozdrawiam,
Wojtek

Według mnie trzy razy "tak" ...
Daphne mezereum Alba rzadziej spotykana ... to tym bardziej sukces !

Pozdrawiam.

mariusz-w napisał(a):Według mnie trzy razy "tak" ...

Mam szczęście, że do nielicznych zaglądających do moich relacji zaliczają się równiez miłośnicy flory, w tym niewątpliwy ekspert.

mariusz-w napisał(a):Daphne mezereum Alba rzadziej spotykana ... to tym bardziej sukces !

Sukces? Bardziej jednak przypadek.

Pozdrawiam,
Wojtek

Franz napisał(a):Mam szczęście, że do nielicznych zaglądających do moich relacji zaliczają się równiez miłośnicy flory, w tym niewątpliwy ekspert.

... eee tam ekspert ... amator/hobbista !
Chociaż ostatnio "zrobaczywiałem "

Pozdrawiam.

Franz napisał(a):...w tym niewątpliwy ekspert.

A ja się ucieszyłem, że to o mnie

mariusz-w napisał(a):Chociaż ostatnio "zrobaczywiałem "

Robactwo jest dla mnie jednak odstręczające...

longtom napisał(a):A ja się ucieszyłem, że to o mnie

Dla mnie i tak najważniejsze, że w ogóle zaglądacie.

Pozdrawiam,
Wojtek

Kiedy pośród gałęzi znajduję okno na świat, okazuje się, że świat zdążył się już porządnie zachmurzyć. Potem z tym światem spoza drzew łączą mnie już tylko z wolna narastające pomruki zbliżającej się burzy. Ścieżka sprowadza zakosami pomiędzy opadającą ścianą z jednej strony, a kaskadami Grönbach z drugiej. Wreszcie docieram na łąki powyżej Merligen.













Udaje mi się zdążyć do domu przed nadciągającą nawałnicą. Nawet jeszcze pierwsze piwo mogę wypić na tarasie. Potem rozpętuje się piekło...

Niezły armagedon

kaszubskiexpress napisał(a):Niezły armagedon

Szkoda, że nie zapolowałem wtedy na błyskawice. Wybór był znakomity.

A wiesz, jak się cieszyłem, że toto wyczekało, aż zejdę z gór?..

Pozdrawiam,
Wojtek

Franz napisał(a):Szkoda, że nie zapolowałem wtedy na błyskawice. Wybór był znakomity.

One też miały wybór, dobrze, ze nie zapolowały, te błyskawice

kaszubskiexpress napisał(a):Niezły armagedon

Bardzo, bardzo klimatycznie !
Super efekt.
pozdrawiam

kaszubskiexpress napisał(a):One też miały wybór, dobrze, ze nie zapolowały, te błyskawice

Yes.

mariusz-w napisał(a):Bardzo, bardzo klimatycznie !
Super efekt.

No cóż - wczasy nad jeziorem, to i jezioro pokazuje swoje zmienne oblicza.

Pozdrawiam,
Wojtek

piotrf napisał(a):Ktoś się pogniewał
Pokazuje swoje możliwości - strasznie , ale pięknie . . .

Dobrze wtedy siedzieć pod bezpiecznym dachem.

Pozdrawiam,
Wojtek

Kolejny dzień należy do mojej mamy - to ona decyduje, co robimy, a ja jestem do dyspozycji. Rano pogoda jest fatalna, później nieco się poprawia, więc po południu wyruszamy z Merligen na drugą stronę jeziora Thun. Naszym celem jest rozprostowanie kości podczas spaceru po Spiez, leżącym prawie dokładnie naprzeciw Merligen. Przy okazji wskażę na różnicę w wymowie pomiędzy językiem niemieckim, a używanym w Szwajcarii dialektem Schwyzerdütsch. Już samo właśnie wymienione określenie jest ciekawe - w języku niemieckim brzmiałoby: Schweizerdeutsch. Kto zna odrobinę niemiecki, wie, że zbitkę "ie" czyta się jak długie "i", zatem "Spiez" wymawiałoby się [szpic]. Jednak zgodnie ze szwajcarską wymową, nazwa miasta brzmi [szpiec].
Parkuję w pobliżu zamku z przełomu XV i XVI wieku i to właśnie tam kierujemy najpierw kroki.