napisał(a) Franz » 24.05.2020 16:21
Z duszą na ramieniu udaje mi się stopniowo wydostać ze strefy bombardowania, stromizna trawersowanego piargu maleje, aż trafiam na niewielki wąwóz, za którym teren zdecydowanie łagodnieje, coraz bardziej się otwierając. Spostrzegam, że jeden z kijków stracił szpic w trakcie ucieczki - cóż jedna strata więcej. Opada ze mnie napięcie do tego stopnia, że w którymś momencie stopa traci oparcie, nie udaje mi się utrzymać równowagi i wywijam orła, lądując na - szczęśliwie tutaj już trawiastym - podłożu.