napisał(a) Franz » 01.03.2019 14:06
Znakowanie, początkowo przyzwoite, zaczyna stopniowo zanikać, a że ścieżek marnej jakości jest kilka, więc próbuję wybierać kierunek zgodny z azymutem. Po osiągnięciu łagodnego siodła przełęczy zaczynam się rozglądać za planowanym odbiciem w lewo. Jakoż i znajduję nikły ślad - o dziwo! - opatrzony kilkoma kamiennymi kopczykami. To cieszy, jednak radość się kończy, kiedy wiedziony kopczykami pakuję się w coraz gęstszą kosodrzewinę. W końcu plątanina staje się niemożliwa do przebycia bez porządnej maczety, więc nie pozostaje mi nic innego, jak zawrócić i spróbować obejść nieprzystępną zieloność po rozciągających się powyżej piargach.