napisał(a) Franz » 06.01.2012 20:23
Rano wstajemy wcześnie, ale i tak nie jesteśmy pierwsi. Gdy schodzimy na jadalnię, Francuzi już kończą śniadanie. Ma to dla nas tę zaletę, że bez skrupułów korzystamy z dużego ni to dzbanka, ni termosu z gorącą herbatą, który zostawiają odchodząc. Oni mają wykupione śniadanie, my przygotowujemy we własnym zakresie, a dodatkowa gorąca herbata jest nie do pogardzenia.
Przez okna widać, że na zewnątrz piękna pogoda, więc nie marudzimy i wkrótce jesteśmy gotowi do wymarszu. Pierwsze fotki pstrykam prawie z progu schroniska.
Od Stüdlhütte kierujemy się na wschód - najpierw musimy przetrawersować południowe stoki Schere.
Schronisko zostaje w tyle. Rakiety na nogach, raki i czekany przytwierdzone do plecaków, ponadto mam ze sobą dwunastometrowy kawałek liny, gdyby okazała się konieczna asekuracja.
Jest zimno, ale humory dopisują - po wczorajszym dniu nie byliśmy pewni co do pogody, a tymczasem dzisiejszy z minuty na minutę pięknieje.