napisał(a) Franz » 11.06.2011 14:15
Ponownie dziękując dziękującym, zapraszam do powrótu w Alpy.
Rok 2005
W odróżnieniu od roku poprzedniego, a także od następnych, w roku 2005 miałem już zaplanowany wrzesień - kroiła się Druga Wyprawa z Tomkiem. W związku z tym połączyłem wypad w Dolomity z wędrówkami po pozostałym obszarze Alp i kończąc ferraty w Skalnych Twierdzach, przeniosłem się nieco na północ.
Tak więc dzień, którego końcówkę w Brencie opisałem
tutaj, miał swoją kontynuację w postaci przejazdu z Madonna di Campiglio przez Fondo do Merano. Tu obieram kierunek na zachód, by po chwili odbić w prawo do Val di Senales (Schnalsertal). Po zmroku docieram nad Lago di Vernago (Vernagt) i spędzam noc nad jeziorem.
Tak to wygląda wczesnym rankiem, gdy ruszam w trasę.
Widoczny ponad jeziorem potężny masyw, to Saldura (Saldur Spitze). Ja zaś obieram kierunek na północ. Mam zamiar wejść na graniczny szczyt Similaun. Wprawdzie na tę górę, liczącą sobie 3600m bez jednego metra, prowadzi trasa przez lodowiec, a ja jestem sam, ale mam cichą nadzieję, że jakoś uda mi się ten problem rozwiązać. Targam ze sobą dwunastometrowy odcinek liny, by móc się dowiązać bez problemu do jakiegoś zespołu, wyruszającego na Similaun. O ile takowy napotkam.
Wszystkie granie pobielone świeżym opadem śniegu - wtedy, gdy ja w Brencie miałem tylko chmury wokół siebie, dalej na północ szalała sierpniowa śnieżyca. Trawki nad strumykiem tworzą poplątaną gęstwinę małych sopelków, a wkrótce i ja osiągam wysokość leżącego śniegu.