Po dojściu do wozu robię sobie zasłużony piknik. Odkładam ad acta mapę Dachsteinu i sięgam po drugą mapę, jaką mam ze sobą - Totes Gebirge czyli Martwe Góry.
Zaczynam robić przymiarki - może podjechać tu i pójść... Hmmm, nie. Inaczej - podjadę z tamtej strony, pójdę tędy i... też mi to nie pasuje. Jeszcze inaczej - może by tak zajechać do tej doliny?..
Kombinuję przez kwadrans i nic mi się nie układa. Możliwości wjazdu głęboko w góry brak, trasy bardzo długie, schronisk mało. Dałoby się coś wykombinować, ale nie potrafię tego zapętlić. Patrzę na mapę nieco już zdegustowany. Muszę coś wymyślić, a innych map nie mam.
Jeszcze raz od początku - może tu? Nieee... To może w ten sposób? Bez sensu. Zaczynam sie niecierpliwić. szkoda, że w domu nie przemyślałem trasy. Albo że nie kupiłem mapy jeszcze jakichś innych gór. A tak - jestem skazany wyłącznie na Dachstein i Totes Gebirge. Wyłącznie... albo i nie! Przeciez oprócz tych dwóch map mam jeszcze... atlas samochodowy!
Zdarzało mi się już planować górskie wycieczki na podstawie atlasu samochodowego - przychodzi mi na myśl trasa w Górach Kantabryjskich, kiedy na szybko wymyśliłem przedłużenie pobytu w Hiszpanii o jeden dzień w obawie, że w weekend nie wymienię w Portugalii marek na escudo. Ale w Alpach? Tu góry są znacznie bardziej wymagające... Nic to - spróbujmy.
Atlas jest zupełnie dobry - 1:200tys. i nawet ma główne szlaki zaznaczone. Coś wykombinuję.
I rzeczywiście. Trochę to trwało, ale zaczyna się rysować pewien plan. Z kilku możliwości wybieram jedną i decyduję się na Wysokie Taury, ale w miejscu, gdzie one aż takie wysokie nie są. Konkretnie chodzi o Goldberg Gruppe - Grupę Złotej Góry. Wygląda na to, że mogę podjechać autem do Doliny Naßfelder powyżej Bad Gastein, wejść na grań Wysokich Taurów, przejść jej fragment zahaczając o trzytysięcznik Schareck i zamknąć pętlę schodząc z drugiej strony. Tyle, że... z tym zamknięciem na razie jest problem. Nie mam pjęcia, czy jest możliwe - na atlasie nie ma szlaku na tym odcinku. Ha! Zobaczymy na miejscu. Najwyżej - wykombinuję coś innego.
A - Dachstein
B - Hohe Tauern (Goldberg Gruppe)
Decyzja podjęta - wyjeżdżam z Ramsau. Najpierw kierunek zachodni przez Radstadt wstronę Zell am See, ale potem na południe, kierując się na Tauerntunnel. Za Bad Gastein skręt w prawo do upatrzonej doliny. Muszę uiścić opłatę za wjazd do Sportgastein i po chwili zajeżdżam na olbrzymi parking. A nad nim - Wysokie Taury.
Przygotowuję plecak do drogi. Śpiwór, prowiant na pełne dwa dni, zestaw ciuchów na pogodę przeróżną.
Jest już późne popołudnie i dziś mam w planie dojście do Hagener Hütte na głównej grani Alp. Tam nocleg i trasa przez Duisburger Hütte na Schareck. Powrót będzie zależał od możliwości. W schronisku na pewno mają mapę, więc sobie ustalę szczegóły mojej trasy. Najchętniej przeszedłbym przez Schareck i drugą noc spędził w Niedersachsenhaus, tylko na razie nie wiem, czy taka możliwość istnieje. Cóż, okaże się wieczorem.
Ruszam doliną zgodnie ze strzałkami na Hagener Hütte. Szlak prowadzi szeroką drogą biegnącą dnem doliny, blisko Białego Potoku - Weißenbach. Podziwiam potężne kaskady, których nazw nie znam. Dopiero później dowiem się, że te są na Schlapperebenbach.
A te na Höllkarbach. Z tym tłumaczeniem nie ma problemu - chodzi o Potok Piekielnego Kotła Polodowcowego. Nazwa poprzedniego potoku zawiera niejednoznaczności. Gdyby się kierować związkiem z górską topografią, to należałoby ją rozumieć jako Potok Zawieszonej Platformy.
Przechodzę przez most na pieklącym się potoku i droga od razu traci swój jezdny charakter, po chwili przechodząc w zwykłą ścieżkę. Zaczyna się podejście.
Mnóstwo krótkich zakosów wyprowadza po godzinie na zieloną łąkę ze schronem turystycznym, który wygląda dosyć fikuśnie. Wynik trzęsienia ziemi? Czy efekt wesołego podejścia do życia austriackich budowniczych?...
Dla mnie to okazja do krótkiego popasu. Zostało mi do pokonania 350 metrów wysokości. Za godzinę powinienem być w schronisku.