Coraz bliższe horyzontu słońce zaczyna już barwić skały lekko na czerwono. Po obniżeniu się na szeroki dział, odgraniczający leje krasowe, mam ostatnie podejście na przełęcz.
Wchodzę na Gruber Scharte i opadającym trawersem pod Eselstein zdążam do widocznego już schroniska. O tej porze towarzystwa w górach dotrzymują mi wyłącznie owce.
Nawet małe jagniątka.
Tuż nad schroniskiem zatrzymuję się jeszcze na krótką chwilę i spoglądam na leżące po drugiej stronie doliny Schladminger Tauern. Może i tam kiedyś zaglądnę?..
To mój ostatni wieczór w Dachsteinie. Jutro schodzę z gór i będę musiał coś nowego wykombinować. A tę noc spędzę w Guttenberg Haus.
Graty lokuję obok swojego wyrka i schodzę na jadalnię. Przy kilku stolikach po parę osób. Rzucają czasem ciekawe spojrzenia w moją stronę - single w górach nie są częstym zjawiskiem. Wkrótce wychodzi na jaw, że to singiel z Polski, co już wzbudza duże zainteresowanie. W efekcie przy moim stole robi się niezły tłok.
Atmosfera szalenie miła - wypytują o moje trasy, o góry w Polsce. Co ciekawe, prawie wszyscy coś słyszeli o Tatrach. Pytają mnie o porównania z Dachsteinem.
Z kolei mnie najbardziej interesuje dziewczyna z gitarą. Na moją prośbę gra kilka kawałków, takich trochę turystycznych. Pytam o jedną konkretną piosenkę, znaną z dawnych lat. Ale nie, tej nie zna - może dlatego, że to niemiecka a nie austriacka?..
Jest i akordeon. Akordeonista przebywa w tym schronisku przez cały sezon. Gra pięknie kilka kawałków, potem prosi, żebym zanucił jakąś ludową melodię polską. Ba! Tu mam zgryz. O ile uwielbiam folk z kilku różnych krajów, o tyle wśród nich nie ma Polski. To, co mi się podoba w wykonaniu niektórych polskich zespołów, jest tak kresowe, że praktycznie leży już poza granicami naszego kraju.
Cóż, akordeonista sam z siebie decyduje się zagrać... mazurka!
A potem już idą melodie przeróżne. A że Austriacy, to naród skory do zabawy, więc nie trzeba długo czekać i zaczyna się regularna potańcówka. Guttenberg Volks Disco.
Wieczór się przedłuża, a ja jestem coraz bardziej zachwycony wszystkim, co mnie podczas tego wyjazdu spotyka. Od majestatu Alp, przez grozę nadzwyczaj trudnych ferrat i sielskie klimaty ścieżek przecinających górskie hale, po życzliwość i serdeczność napotkanych ludzi.
Hoch lebe Österreich!