Teraz już łagodniej, za to głównie w śniegu, w stronę zwornika.
Tu mam dwa warianty powrotu do Kandersteg. Krótszy, niestety, odpada. To ten, którym próbowałem pójść z Gellihorn, ale strome, ześlizgujące się śniegi negatywnie zaopiniowały moje zamiary.
Zostaje drugi wariant: cztery godziny, o ile w ogóle da się przejść. Tiaaa... spróbujemy.
Ruszam w stronę pięknego filara. Już się domyślam, że szlak poprowadzi tuż pod nim. Ba! Ale w jaki sposób sprowadzi mnie w dolinę? I - czy w ogóle?...