weldon napisał(a):Crayfish napisał(a):Czy na całym świecie wieńczy się szczyty krzyżami ?
Tak na zdrowy rozum, to bym dodał: na całym świecie chrześcijańskim ...
No bo w Iraku, czy w Nepalu to nie za bardzo chyba ...
Tak ode mnie w tym temacie.
"Krzyżowanie gór" jest charakterystyczne dla krajów, w których symbolika religijna ma duże znaczenie a wiara i chęć "zbliżenia się poprzez góry do Boga" leży u podłoża niejednego zdobywania szczytu.
Poza tym jest to bardziej odbicie próby wyniesienia tej symboliki religijnej na wyżyny, tam gdzie jest bliżej nieba, gdzie jest to lepiej widoczne, gdzie wyrasta ponad okoliczny świat.
Poza tym, większość szczytów w górach Europy (zwłaszcza w krajach alpejskich) zdobywano w okresie, kiedy religia była o wiele bardziej usytuowana w życiu ludzi, niż dzisiaj, więc stawianie krzyży, figurek itp na szczytach było wyrazem przywiązania do religii.
W krajach takich jak Szwajcaria czy zwłaszcza Austria jest przecież wiele sanktuariów, kościołów, klasztorów. Często było tak, że za sprawą stawiania krzyży i górskich kapliczek stali...mnisi lub księża, którzy dość często byli (również w Tatrach) przynajmniej zaawansowanymi turystami o ile nie wspinaczami (chyba najbardziej znany to ks. Stolarczyk).
W szwajcarskich rodzinach, gdzie tradycje przewodnictwa górskiego były silne, równie silne były związki z religią. Ludność związana z górami z natury rzeczy zamieszkiwała i nadal zamieszkuje wsie i miasteczka górskie, gdzie religia zawsze miała duże wpływy a ksiądz był jedną z tych osób, które potrafiły zachęcać i mobilizować co wytrawniejszych górołazów do kolejnych osiągnięć. Łączyła tych ludzi jedna rzecz oprócz religii- pasja miłości do "swoich" gór.
Stąd obecność kapliczek czy krzyży na takich szczytach, jak szwajcarskie czterotysięczniki. Jednym z najbardziej znanych symboli religijnych jest krzyż na Grossglocknerze oraz kapliczka Madonny na czterotysięcznym Gran Paradiso w Alpach Włoskich (Graickich).
Poza tymi opisanymi wyżej przypadkami, zdarza się to rzeczywiście rzadko i często zależy to od tego, czy np. w pobliżu nie działał jakiś klasztor lub żył jakiś ksiądz, który chodząc po górach zapragnął któregoś dnia zbudować jakiś ołtarz polowy, czy postawić krzyż.
Bywało tez i tak, że krzyże stawiano dla upamiętnienia czyjejś śmierci w górach.
Byłem dość zdziwiony gdy w Lake District w Anglii spotkałem w paśmie nadmorskim na szczycie aż dwa krzyże na jednym szczycie.
Ale potem dowiedziałem się, że mnisi z pobliskiego opactwa wieki temu chodzili po tych górkach, zaś aby przywołać ich działalność (a raczej pamięć o tym) do dzisiejszych czasów, na miejscu ich dawniejszego krzyża kilkanaście lat temu postawiono nowe krzyże.
A na koniec dodam ciekawostkę o której już mało kto pamięta.
Kto odprawił jako pierwszy (i chyba nadal jedyny) człowiek na Ziemi mszę polową na...ośmiotysięczniku?
Polski ksiądz i alpinista- Krzysztof Gardyna- na Gasherbrumie II w Karakorum, w bodaj 1996 czy 1997r. którego postać jest pewnie dobrze znana Wojtkowi z racji miejsca zamieszkania...
Nawiązując do wypowiedzi Wojtka o tym, że łażenie po górach ma miejsce wtedy, gdy podstawowe potrzeby życiowe są zaspokojone - co jest prawdą w krajach bogatszych- to dodam, że w dawniejszych czasach było związane z: myślistwem, poszukiwaniem metali, skarbów, złóż, ze zbójnictwem, z przewodnictwem na rzecz ludzi zamożnych, z pasterstwem i nawet jeszcze z...przemytem. Wchodzono na szczyty niejako przy okazji, ale był w tym zapewne jakiś element ciekawości, bo poszukując drogi przejścia przez takie góry jak np. Alpy to i Hannibal musiał wynająć przewodników znających przełęcze, a żeby zobaczyć gdzie się da przejść, musiano wejść na jakiś szczyt z widokiem na okolicę...
Muzułmanie nie mają ani tradycji górskich w naszym rozumieniu, ani turystycznych. Niektórzy z nich po prostu mieszkają w górach i je znają, bo muszą. (np. Kurdowie, Talibowie, Pasztunowie itd.)
W krajach takich jak Pakistan, Afganistan czy Turkmenistan ich działalność górska związana jest przede wszystkim z pasterstwem, myślistwem i transportem (w tym na rzecz odwiedzających te tereny grup trekkingowych oraz alpinistów) oraz koniecznością przemieszczania się z wysokogórskim terenie a nie wynika z przyjemności.
Jednak i tam zdarzają się himalaiści- w Pakistanie mają swoją "gwiazdę" Nazir Sabir, który ma na koncie kilka ośmiotysięczników i był kilka lat temu gościem w Polsce (na zaproszenie Alka Lwowa).
Poza tym, rozwój agencji trekkingowych zaowocował kolejnymi wspinaczami, których życie i praca związane są teraz z górami i mają nawet sukcesy sportowe- patrz wejście na K2.
http://www.k2news.com/aman.htm
Ale to bardziej wyjątek.
Całkiem inaczej sprawa ma się w takim Tybecie, Ladakhu, Bhutanie itd.
Mnisi są od wieków związani z górami i ich żywiołem. W "ich" górach mieszkają bogowie, więc buddyzm (hinduizm też) jest religią bardzo przywiązaną do gór, wiele szczytów jest "świętym miejscem", gdzie nikomu wchodzić nie wolno (słynny, strzelisty szczyt Machapuchare).
Ta świętość miejsca to taki odpowiednik krzyży na górach Europy- tyle że o niebo ważniejszy i do dzisiaj poważnie traktowany.
Ci dla odmiany nie chodzą na szczyty poza koniecznością duchową- ponieważ góry są dla nich elementem religii a nie aktywności fizycznej.
A japońska "święta" góra Fujijama?
Jest symbolem tego kraju i pewnie też ma to swoje korzenie w religii, w wierzeniach i symbolice religijnej.
Oki, wybaczcie rozległość, ale skoro już poruszamy takie tematy, to zawsze warto coś dorzucić.