Plan na dziś jest napięty, sporo miejsc do odwiedzenia, ale powiedzieliśmy sobie, że nigdzie się nie śpieszymy, co nie zobaczymy zostania na zaś, co by mieć pretekst do przyjazdu
Już podczas pobytu żona przeglądając Algarve w necie natrafia na miejscowość Carvoeiro i pobliski Algar Seco i tam najpierw się kierujemy.
Silnik Skodzinki chodzi trochu jak kosiarka, ale daje radę, ładnie przyspiesza, i jak później sprawdzam w necie mało pali, a i pojechać szybko potrafi.
Carvoeiro daleko nie jest więc dość szybko docieramy na pierwszy parking.
Algar Seco Carvoeiro Pogoda jest rewelacyjna, w sam raz na takie atrakcje, szybko docieramy z parkingu do schodków prowadzących na dół; okazuje się, że poziom wody jest na tyle niski, że nie ma tego efektu w Algar Seco, pierwsze rozczarowanie... tam gdzie normalnie się pływa, nurkuje, jest oczko wodne tym razem jest susza, można spokojnie zejść na dół tam gdzie zwykle jest już głębia.
Miało to wyglądać jak na pierwszym zdjęciu (byłem przygotowany na kąpiel).
- Zdjęcie z netu
Finalnie wygląda jak na zdjęciach (jest oczywiście atrakcja, ale bardziej chodziło o to turkusowe oczko w dole i kąpiel).
Morze ładnie się tam kotłuje...
Przy pełni poziomu wody głębia jest naprawdę spora, teraz sobie swobodnie tutaj chodzimy.
W padole obok umiejscowiła się klimatyczna knajpa, jednak o tej porze jeszcze zamknięta.
Idziemy jeszcze na krótki spacer drewnianą platformą, prowadzącą do centrum Carvoeiro; zgodnie stwierdzamy, że taka platforma przydałaby się w "naszej" miejscowości.
Żonie nie uśmiecha się iść na pieszkę do centrum, w sumie pomimo godz. 10:30 jest już upalnie; jak się okazuje miała nosa, była to dobra decyzja. Podjedziemy tam autem, ale to dopiero wieczorem...