Re: Albania - spotkania z synami orłów
napisał(a) Franz » 18.10.2016 01:03
Niestety, sytuacja przez ten czas nie zmieniła się ani trochę. Pluję sobie w brodę, że się tu wepchałem i sam sobie stworzyłem problem. Może... zwrócić się po pomoc do oprawców, którzy opodal dalej zajmują się krową? Hmm.. nie, spróbuję sam. Odmierzam wzrokiem centymetry, jakie mam do dyspozycji, po czym ruszam powolutku. Na paluszkach. Po ćwierć obrotu koła. Wciskam się między murek i stojącego busa, wreszcie nadchodzi moment, kiedy muszę zwinąć lusterka boczne. Równo stoję? Przy dopuszczalnym marginesie błędu, na długości samochodu nawet jeden centymetr ma znaczenie. Chyba równo...
Okna mam otwarte, żeby móc błyskawicznie zareagować na najmniejszy zgrzyt. Co tam zgrzyt - na podejrzany szelest nawet! Szalenie powoli przesuwa się bus po lewej, murka po prawej nie widzę, bo nie sięga okna, na szczęście również go nie słyszę. Na wszelki wypadek zatrzymuję się, zaciągam ręczny i przeskakuję na prawe siedzenie, żeby spojrzeć przez okno. Nie jest źle - murek znajduje się jakieś cztery centymetry od klamki; z wyznaczonego kursu specjalnie nie zboczyłem, oby tak dalej. Wracam na swoje siedzenie, zwalniam hamulec i nadal po parę centymetrów przesuwam się do tyłu. Wreszcie... jest! Bus zostaje w przedzie, tyle, że muszę nadal przemieszczać się równolegle do murka, bo jest zbyt blisko, bym mógł skręcić kierownicą. Ale za to mogę rozłożyć lusterka!
Nadal z maksymalną ostrożnością cofam jeszcze tyle, żeby móc podciągnąć trochę do przodu, odbijając się od czyhającego na najmniejszy błąd kamiennego murka. Uff... załatwione. Pot skroplił mi się na czole, ale wydobyłem się z pułapki. Nawrócenie w tym wąskim miejscu jest już błahostką po tym, co mi się właśnie udało. Pozdrawiam Albańczyków przy krwawej robocie i zjeżdżam na dół, uwieczniając na skrzyżowaniu ten intrygujący, zauważony wcześniej drogowskaz.