napisał(a) Franz » 31.12.2022 18:25
Ląduję na terenie nieco zapyziałego gospodarstwa pełnego starego żelastwa, desek, opon z biegającym drobiem wszelakiej maści oraz wylegującym się psem. Kiedy podchodzę bliżej, wyskaują dwa inne psy i te już robią sporo hałasu. Widząc młodą kobietę i nieco dalej stojącego starszego mężczyznę, zaczepiam tę pierwszą, pyatając o twierdzę. Rozmowa nie idzie nam składnie, gdyż pani zna jedynie albański, zaś pan rzuca w naszą stronę srogie spojrzenia - takie przynajmniej odnoszę wrażenie.
W końcu jednak domyślam się, że muszę się cofnąć i zajechać od drugiej strony, a tam już na mój widok mężczyzna w białej eleganckiej koszuli pokazuje mi właściwą bramę. Wchodzę na teren twierdzy, gdzie właściwie niczego nie ma, nie licząc całego domowego zwierzyńca w rodzaju kur, krów owiec i kóz... Z kronikarskiego obowiązku pstrykam parę fotek, żegnam się uśmiechem z usłużnym panem, po czym zawracam do szosy, z której ten szacowny obiekt wygląda najlepiej. Teraz już obieram kierunek na południe.