Prolog
Mieliśmy rezerwację w biurze turystycznym od października 2010 i była to Czarnogóra, Ulcinj. Kupiliśmy przewodnik, przeczytaliśmy masę informacji na temat Czarnogóry i Ulcinj, obejrzeliśmy zdjęcia, itp.
Tydzień przed wyjazdem biuro zadzwoniło do nas z propozycją zamiany Czarnogóry na Albanię w tym samym terminie za tą samą cenę. Trudno było podjąć decyzję, ale doszliśmy do wniosku że do Albanii raczej swoim autem się nie wybierzemy w przyszłości, a i samolotem z Polski trudno więc jest okazja. Żartowaliśmy, że o Czarnogórze już tyle przeczytaliśmy i tyle wiemy jakbyśmy już tam byli ze 2 razy)
Tak więc wybór padł na Albanię południową, zakwaterowanie w Hotelu Denta, 8 km od dużego miasta Vlore w dzielnicy Radhime.
Dzień wyjazdu
Wyjazd autokarem mieliśmy zaplanowany z Leszna o 21.00. Autokar przyjechał punktualnie, po czym poinformowano nas, że we Wrocławiu będzie przesiadka do drugiego autokaru bezpośrednio do Albanii. W trakcie jazdy okazało się, że przewoźnik z Wrocławia nawalił i jednak musimy jechać do Katowic na przesiadkę. Około 2.00 w nocy wysadzono nas w Katowicach na jakimś placu w deszczu i czekaliśmy 1,5h na właściwy autokar....w pobliżu nie znajdował się żaden sklep ani toaleta...Nie będę komentować frustracji ludzi czekających w strugach deszczu na autokar - czekali ludzie jadący do Czarnogóry, Bułgarii, Grecji, Albanii. Po prostu.....polska rzeczywistość(
Wreszcie po długim czasie oczekiwania autokar przyjechał i od tej pory podróż przebiegała dość sprawnie i bez większych problemów.
Pilot okazał się bardzo dobrze przygotowany do swej roli, przekazywał konkretne informacje na temat mijanych miast, przystanki autokaru były regularne i bez większych problemów dotarliśmy do Ulcinj, gdzie przesiedliśmy się do mniejszego busika który zawiózł nas do Albanii.
Podróż po Albanii dość męcząca, po dwóch nocach spędzonych w autokarze słońce dokuczało nam w trakcie jazdy, na szczęście busik miał klimatyzację
Po drodze w północnej Albanii mijamy sterty przydrożnych śmieci, mnóstwo bunkrów a także niedokończonych budowli. Zaskakującym odkryciem były sklepy z urządzeniami łazienkowymi, których było dosyć sporo. Podróż do Radhime zajęła nam ponad 4,5h i około 15 po południu byliśmy na miejscu.
Hotel z zewnątrz.
Widok z okna na półwysep Karaburuni i morze
Widok z balkonu na niedokończony hotel na wzgórzu.
Widok na góry po przeciwnej stronie od morza.
Dzień pierwszy.
Piesze wycieczki po okolicy)
Po zakwaterowaniu, spotkaniu organizacyjnym z rezydentem, odpoczynku na drugi dzień wybraliśmy się na pieszą wycieczkę po okolicy.
Po przejściu około 250m wzdłuż drogi i wejściu na usyp piasku przy plaży ukazał nam się oto taki widok)
W oddali widać fragment półwyspu Karaburuni i wyspę Sazani, stanowiącą ważny punkt dla wojsk włoskich.
Widok na plażę przy hotelu i moje stopy)
Początek lipca to jeszcze czas przed sezonem, który w Albanii zaczyna się w połowie lipca.
Starsza Albanka na plaży.
Trochę informacji o cenach: wypożyczenie 2 leżaków + 1 parasol to koszt 300 leków na cały dzień. 1EUR to ok. 140 LEK albańskich.
ogólnie rzecz biorąc, ceny jedzenia w restauracjach znacznie są tańsze od cen polskich - np. za dwie porcje makaronu spaghetti ( 1 z sosem bolońskim, 2 z owocami morza), rewelacyjnie smacznych zapłaciliśmy w przeliczeniu 30 złotych. W większych miastach bez problemu można wymienić EUR na LEK.
Dzień drugi
Wybraliśmy się z żoną na zwiedzenie miasta Vlore. Jako że w Albanii autobusy kursują po albańsku, czyli nie są oznaczone lub rzadko oznaczone, nie ma właściwie przystanków autobusowych , o rozkładach jazdy nie wspominając
namówiłem żonę na jazdę autostopem - z tego co mówiła rezydentka bez problemu można zatrzymać auto i dojechać do miasta.
Idziemy tak wzdłuż drogi około 25 minut, chodnika tam nie uświadczysz
jadące auta bez przerwy trąbią na siebie ostrzegając się przed wyprzedzaniem lub po prostu pozdrawiając się nawzajem
. Machnąłem raz, drugi, trzeci i ....w końcu zatrzymał się nam jakiś młody Włoch, chyba Albańczyk i jego mała córeczka. Zapytali skąd jesteśmy. Nie znali angielskiego, więc rozmowa nie kleiła się zbytnio,byli mili i uprzejmi, zawieźli nas do centrum vlore i nie chcieli pieniędzy.
Miasto Vlore kojarzy mi się z Kubą, choć nigdy tam nie byłem) W ogóle nie ma tam sygnalizacji świetlnej na ulicach, auta jeżdżą jak chcą ale o dziwo nie widziałem żadnego wypadku podczas całego pobytu w Albanii.
Ciągle trąbią na siebie ale bardzo uważają na przechodni i chcąc przejść na drugą stronę ulicy trzeba po prostu na nią wtargnąć))
Widok na meczet we Vlore
Niedokończony budynek, mnóstwo takich w centrum widać, że turystyka tutaj dopiero raczkuje.
Najbardziej zaskakujący dla mnie widok to starszy pan sprzedający w przyczepie na kółkach kasety magnetofonowe.
Widok na główną ulicę we Vlore
Widok na miasto z promenady przy plaży
Widok na plaże, jak widać przed sezonem mało plażujących