Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Albania. Relacja z jazdy.

Nazwa Albanii wywodzi się ze źródeł greckich i rzymskich, nawiązując do koloru białego. Sami Albańczycy używają nazwy Shqipëria, co oznacza Krainę Orłów. Albania jest niewielkim krajem - jej powierzchnia wynosi to niewiele mniej niż powierzchnia województwa wielkopolskiego.
erde
Croentuzjasta
Posty: 219
Dołączył(a): 01.06.2013
Albania. Relacja z jazdy.

Nieprzeczytany postnapisał(a) erde » 12.07.2014 09:44

I. Wstęp.
Po bardzo udanym rekonesansie w 2010 roku (albania-2010-rekonesans-z-przygodami-t41513.html), wybraliśmy na wakacje Albanię.Tak jak w przypadku naszych poprzednich wyjazdów, założeniem była stała baza i wypady do interesujących nas miejsc. Nie znając do końca albańskich realiów i ich, jedynego na Świecie języka, wybraliśmy, troszkę asekuracyjnie, dziesięciodniowe zorganizowane wczasy z dojazdem własnym. Bazą miał być 4-gwiadkowy Hotel Lyden położony na przedmieściach Durres w Kavaje. Uznaliśmy, że na pierwszy raz warto mieć coś konkretnego, tym bardziej, że oferta była dla nas bardzo atrakcyjna, bo za mniej niż 20 € mieliśmy w cenie całodzienne wyżywienie, a do tego klimatyzację, piaszczystą plażę w odległości kilkudziesięciu metrów od hotelu oraz prawo do bezpłatnego korzystania z basenu oraz leżaków i parasoli. Czego młodzieży 60+ trzeba więcej do życia? Tą opowieść postanowiłem przygotować tak, by pokazywała faktyczny stan dróg, nasilenie ruchu i rzeczywiste czasy przejazdu na przełomie sierpnia i września. Można pomyśleć, że jest to relacja wyłącznie dla kierowców, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle. Miałem cały czas włączoną kamerkę, niestety nie najwyższej jakości, która na dodatek musiała czasem filmować pod słońce lub przez zakurzoną szybę, ale, co najważniejsze, filmowała. Nie chodziło mi w tym przypadku o filmiki do albumu, lecz o udokumentowanie naszej eskapady. Nie ukrywam, że z uwagi na jakość najlepiej je oglądać właśnie w formacie pamiątkowych zdjęć. Teraz, w każdej chwili, mogę wrócić do konkretnych miejsc i zamiast przypominać sobie daty, godziny i obrazy, mogę je sobie w każdej chwili odtworzyć. Oczywiście nie załączę tu wszystkiego i też do oglądania wszystkiego nie namawiam, bo nuda by nas wszystkich zabiła, a na dodatek, dostarczył bym złośliwcom zbyt wiele materiału do krytycznego analizowania moich błędów. Do części przyznaję się bez bicia, o niektórych wolę zapomnieć a jeszcze inne przemilczeć. Zamieszczę kilka odnośników do filmików, by, od czasu do czasu, można było przejechać się z nami i poczuć to co my. Zapewne część albańskich dróg będzie już przebudowana, ale w wielu miejscach będzie można nadal trafić na będące jeszcze w przebudowie. Jedno jest pewne. Rzeczywistość będzie Was mile zaskakiwać, bo wiele tu się robi, by podróżowanie było coraz wygodniejsze. Zapewne wielu z Was, podobnie jak i ja, jeszcze dziś do swego domu musi jechać polną lub dziurawą drogą, na utwardzenie której gmina nie może wciąż znaleźć pieniędzy. Ale jak widać na dołączonym materiale i tutaj, wszystkie przemierzane przez nas drogi, były przejezdne dla zwykłej osobówki, bez wynalazków podnoszących prześwit lub mającej opony o wysokim profilu lub terenowym bieżniku. Aby uciąć wszelkie opowieści o beznadziejnych bałkańskich kierowcach notorycznie ścinających zakręty, dołączam do mojej opowieści znaleziony w Internecie filmik, który pokazuje polskiego kierowcę, dla którego ciągła linia też nie ma większego znaczenia. (). I on i ja, pochodzimy z tego samego kraju, gdzie kierowcy, chyba jako jedyni na Świecie, na widok żółtego światła na sygnalizatorze, dodają gazu, albo w ramach podnoszenia swoich kwalifikacji, włączanie kierunkowskazów w momencie kręcenia kierownicą zamienili na zupełny brak sygnalizowania skrętu, bo przecież to i tak na jedno wychodzi. Resztę przykładów pominę, bo każdy z nas może przytoczyć ich tu dziesiątki. Niezależnie od błędów, czy jazdy na wyczucie, wiele nieporozumień odnośnie wymuszania pierwszeństwa na skrzyżowaniach typu rondo wynika też z tego, że w Albanii nie ma jednolitych zasad ich oznaczania.
Raz na rondzie jest samotny znak informujący o ruchu okrężnym, innym razem wraz ze znakiem podporządkowania, czasem jest tylko znak kierunku, a dość często wolna amerykanka, bo nie ma żadnego znaku, więc można jechać rondem nawet po angielsku i o dziwo, znajdują się tu też i tacy śmiałkowie. Usytuowanie znaków jest zupełnie dowolne, bo mogą stać po prawej lub lewej stronie jezdni, na środku lub na obrzeżach wysepki, na słupkach lub prawie na ziemi. Zawsze i wszędzie, nawet i u nas, najlepszą zasadą jest uwaga i zdrowy rozsądek. Ponieważ w Polsce z ruchem okrężnym też nie jest wesoło, szczególnie gdy rondo ma dwa pasy ruchu, warto poznać jak rozumieją ten ruch wszyscy na Nie bez powodu w Albanii dopuszczalne prędkości są bardzo niskie (40/60/80), choć czasem można legalnie gnać tu 90-ką, a nawet 100 km/h. Praktycznie przed każdym skrzyżowaniem jest ograniczenie do 50 km/godzinę i jest też dość dużo kontroli radarowych. No i jeszcze jedno. Trzeba pamiętać o tym, że prywatne samochody można mieć w Albanii dopiero od czasu upadku komunistycznego reżimu, więc staż kierowców jest tu znacznie krótszy od naszego, nie wspominając o nawykach przejętych od kierowców z południa Włoch i Grecji, nie mających przecież zbyt pochlebnych opinii. Jedno co mi się podobało, to wolność i swoboda, troszkę adrenaliny i to, że nie widziałem tam ani jednego wypadku. Podobało mi się też to, że rowerzyści i piesi traktowani są z założenia tak samo, więc poruszają się po drogach lewą stroną jezdni, a tam gdzie można także po chodnikach. Zauważyłem też, że w praktyce oznakowane przejścia dla pieszych są tu traktowane jak chodniki. Jest to kraj w przebudowie, kraj uciekający przed komunistyczną przeszłością, wreszcie kraj ulegający nieprawdopodobnej metamorfozie. Zapewne teraz na wjeździe do Albanii będzie już wszystkich witał nowiutki czarny asfalt z białymi jak śnieg liniami, ale o ile będzie tu mniej uroku i egzotyki i o ile później przyjdzie nam zdobywać doświadczenia na albańskich drogach. Jechać do Albanii trzeba właśnie teraz. Teraz kiedy jest tu jeszcze tanio, gdzie pomimo braku dostatku ludzie nie ulegli jeszcze wszechmocnej władzy mamony, gdzie można spotkać szerokie na 200 metrów plaże i dziewicze góry. Wreszcie tam gdzie traktują nas jeszcze jak mile widzianych gości.
Znudzonych tym przydługim wstępem serdecznie przepraszam, zaś tych bardziej wytrwałych zapraszam do dalszej lektury. Kierowców i ich oddanych pilotów zapraszam też do wspólnego podróżowania.


Przepraszam, że znów uciekłem od mojej relacji, ale tyle chcę powiedzieć, że myśli wciąż gnają w poszukiwaniu nowych tematów.
A zatem do rzeczy, czyli ad rem, jak mawiali starożytni. Zanim dojechaliśmy do Szkodry, zamiast pojechać nową obwodnicą, jak wskazywał drogowskaz, przejechaliśmy przez Ivanaj i Bajzë, widząc w całej okazałości realia tego rejonu Albanii oraz stan drogi wybudowanej przed laty przez jedynie słuszną i nieomylną władzę. Ten sam błąd popełniłem w następnej miejscowości, ale tej nie udało się już przejechać, bo drogę, zaraz za centrum, przedzielono betonową zaporą. Na ulicach Koplik, bo o tej miejscowości mowa, nie było już nawierzchni , za to zerkały na nas złowieszczo (oczo)doły studni i studzienek kanalizacyjnych



Moje filmiki zapewne nikogo nie odstraszą, bo moje pokolenie doskonale pamięta stare czasy, kiedy i u nas do domu trzeba było się przemieszczać po wertepach, bo droga, w ramach oszczędności, była dopiero w planach, albo przy drogach można było spotkać sterty śmieci wyrzucanych z samochodów. Żeby nie zrażało ich to, co do niedawna było udziałem i naszego kraju, a o czym tak łatwo już zapomnieliśmy.
No i jeszcze odwieczny temat śmieci, poruszany bez przerwy przez naszych estetów i czyścioszków. Czy na zdjęciach na forum rzeczywiście one dominują? A u nas drodzy rodacy to dzikich wysypisk i zaśmieconych lasów nie ma? Czy te niebieskie worki, od niedawna stojące przy drogach, są wypełnione powietrzem, czy tym co wyrzucamy przez okna samochodów? Czy rzeczywiście przestrzeń publiczną traktujemy jak swoją i to co za progiem traktujemy tak samo jak to co za naszymi drzwiami? Czy wszystkie nasze domy i ich otoczenie to zadbanie i odnowione siedziby? Mamy tylko dobre drogi i powszechnie szanujemy przepisy drogowe? A stragany zrobione z łóżek polowych na najbardziej reprezentacyjnym placu Warszawy pamiętacie? Na głównym placu Tirany ich nie widziałem, bo może też już kiedyś tam były i podobnie jak u nas, przeszły do historii. Pamiętajmy, że my mieliśmy socjalizm, a oni w tym samym czasie najprawdziwszy komunizm. Czyż naprawdę nie ma podobieństwa?


My mieliśmy dobrą szkołę już po drodze, bo przez moje gapiostwo, jeszcze w Bośni i Hercegowinie skończyła się nam nowobudowana droga w górach. Jechaliśmy też w nocy lokalną drogą w Czarnogórze, choć to jest tu stanowczo odradzane. Na filmiku praktycznie nic nie widać, ale charakter takiego przejazdu i atakujące nas „potwory” owszem. Zaś w Albanii, zaraz po przekroczeniu granicy z Czarnogórą, od razu trafiliśmy na drogę w przebudowie. Z powodu braku dróg alternatywnych, bo Hodża wolał budować bunkry, przebudowa dróg prowadzona jest tu bez wstrzymywania ruchu, więc jeszcze wiele razy, ale już bez zaskoczenia, na takie odcinki trafialiśmy. Jedzie się wtedy jak na przeciętnej polskiej budowie domów oddanych już do użytkowania, gdzie budowę drogi pozostawiono na sam koniec. Sam kiedyś mieszkałem na takim osiedlu, więc widocznie już wtedy nabrałem wprawy w poruszaniu się po wertepach
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 12.07.2014 09:55

Konkretny wstęp. Będę zagladal, bo się tam wybieram.
Eunike1984
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1407
Dołączył(a): 30.06.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) Eunike1984 » 12.07.2014 10:06

Też będę kukać ;) Może się coś przyda na przyszłość, bo mi coś przebąkują znajomi o Albanii :) A więc zasiadam. Pozdrawiam
katja_24
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 93
Dołączył(a): 23.03.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) katja_24 » 12.07.2014 13:06

Jedziemy pod koniec sierpnia, więc czekam na rozwój relacji :)
Roland90
Cromaniak
Posty: 512
Dołączył(a): 03.07.2014

Nieprzeczytany postnapisał(a) Roland90 » 12.07.2014 13:29

Też będę obserwował bo ciekawy kierunek podróży.
erde
Croentuzjasta
Posty: 219
Dołączył(a): 01.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) erde » 12.07.2014 19:59

II. Leszno/Törökbálint–Hotel DRIVE IN
Dystans 660 km. Rzeczywisty czas przejazdu (z postojami) 9h 00’. Średnia prędkość ok.73 km/h. Czas czystej jazdy 8h 30’. Średnia prędkość ok. 77 km/h.
22-08-2012. Ruszamy z Leszna o godzinie 830. Jak zwykle pojechaliśmy z Wrocławia na Kłodzko i Międzylesie, gdzie na Orlenie zatankowaliśmy się pod korek. Benzyna 95 kosztowała wtedy 5,85 zł. W Kralikach na stacji benzynowej wykupiliśmy winietkę na Czechy. I tu spotkało nas pierwsze nieszczęście. Cofając na parkingu dojechałem kołem do krawężnika i urwałem ........... tylny zderzak wraz z nadkolem. Trefne miejsce, bo na ziemi leżało kilka urwanych chlapaczy, ale żeby z nadkolem albo zderzakiem, to nie rzuciło mi się w oczy.
DSCF1705 B.jpg
"Elektryczna" opaska jest dobra na wszystko. Warto je mieć, podobnie jaki srebrną taśmę klejącą!

Chlapacz jest twardy i przetrzymał, ale wyrwało się przymocowane do chlapacza nadkole i puściło mocowanie „zderzaka”. Nadkole z chlapaczem musiałem wyjąć, a zderzaka nie mogłem połączyć z błotnikiem. Na szczęście w bagażniku mam zawsze kilka elektrycznych plastikowych opasek, którymi zamocowałem uszkodzony zderzak. Miła pani ze stacji benzynowej w Kralikach bez problemu zgodziła się na dwutygodniowe przechowanie całego nadkola z chlapaczem w podręcznym magazynku stacji. Bez problemu przejechaliśmy Czechy i kawałek Słowacji.
DSCF1708 AB.jpg
Biednie, pusto i byle jak, ale kantorek z winietami czynny.

Granicę z Węgrami przekroczyliśmy w Rajka, gdzie wykupiliśmy elektroniczną winietkę. Mieliśmy forinty, bo nie wiedzieliśmy, czy da się kupić winietę za euro. Na autostradzie widzieliśmy, oprócz stacjonarnych, także mobilne skanery tablic rejestracyjnych, sprawdzające opłacenie winietek. Pierwszy nocleg, po 11 €/osobę, zarezerwowaliśmy na przedmieściach Budapesztu w Törökbálint w Hotelu „Drive Inn” (Hotel typu Etap). Za tą lokalizacją przemawiał fakt, że nie trzeba było wjeżdżać do Budapesztu i przebijać się przez korki. Hotel ulokowany jest przy autostradzie na peryferiach miasta. Do hotelu dotarliśmy o 1730. W sumie straciliśmy na naprawę i postoje aż pół godziny. Filmików z tego przejazdu nie ma, bo kamerka pracowała w pętli z małą kartą.[/size]
heca7
Cromaniak
Posty: 624
Dołączył(a): 03.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) heca7 » 12.07.2014 20:36

Jadę już za 32 dni :wink: Zasiadam więc do czytania.
erde
Croentuzjasta
Posty: 219
Dołączył(a): 01.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) erde » 12.07.2014 20:38

III. Törökbálint–Hotel DRIVE IN / Podgorica-Hostel IZWOR
Dystans: 785 km. Rzeczywisty czas przejazdu (z postojami) 13h 35’. Średnia prędkość: 57 km/h. Czas czystej jazdy 11h 30’. Średnia prędkość: 60 km/h.
1. PICT 1-22 TÖRÖKBÁLINT –UDVAR Granica H/HR
23-08-2012. Postanawiamy wyruszyć bardzo wcześnie rano. Wszystko zapakowane do bagażnika. Jeszcze tylko trzeba oddać klucze i będzie można jechać. Zatrzaskując klapę bagażnika usłyszałem trzask zamków i błysk migaczy. Zaskoczony odruchowo oklepuję kieszenie i przypominam sobie, że kluczyki od auta odłożyłem na moment w bagażniku (nigdy tego nie robię, a tu masz babo placek, zrobiłem). Klapa naciskając bagaże uruchomiła widocznie też przycisk blokady na kluczyku. Drzwi i okna były zamknięte, więc auto w tym momencie zostało zablokowane. Po urwanym zderzaku było to następne nieszczęście i to znowu z mojej winy. Zapasowy kluczyk był w torebce żony, z tym tyko, że torebka była już w samochodzie. Dla lepszego samopoczucia, uznałem, że to jest to trzecie przysłowiowe nieszczęście i, że limit na ten urlop został już wyczerpany. Auto otworzyła pomoc drogowa, która przybyła z Budapesztu. Gdyby się nie udało zrobić tego na miejscu, zawieźli by auto do serwisu Opla. Nawet nie chcę myśleć ile by to wszystko trwało i kiedy byśmy mogli jechać dalej. Dzięki odpowiedniemu sprzętowi i umiejętnościom serwisanta, w dalszą drogę ruszyliśmy „tylko” z półtoragodzinnym opóźnieniem.
Ruszamy z Torokbalint.jpg
Tak prezentuje się Hotel "Drive Inn"

Kolejny nocleg, po 15€/osobę, mieliśmy zarezerwowany w Podgoricy, a w zasadzie na jej przedmieściach, bo w Hostelu Izvor nad Moraczą. Najpierw planowaliśmy wyjazd z Budapesztu autostradą M5 na Novi Sad i Belgrad oraz jazdę kanionem Moraczy. Hostel na końcu kanionu miał być idealnym rozwiązaniem. Później wyczytaliśmy na forum, że powolne ciężarówki sprawiają spory kłopot w szybkim przemieszczaniu się zarówno w górach jak i kanionem. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na przejazd, pozbawiony samochodów ciężarowych, równie pięknym kanionem Pivy. Zdania co do tej trasy były podzielone, bo sam dojazd do granicy w Hum to miało być wyzwanie, ponieważ droga jest bardzo wąska i kręta.
Wyjechaliśmy przed dziewiatą, kierując się z Törökbálint na autostradę [M7] prowadzącą w kierunku Balatonu.Na zjeździe [23-M7] opuściliśmy autostradę, przejechaliśmy przez Tárnok by dojechać drogą nr [7] do autostrady [M6] na Mohács. Potem już było cały czas płasko, równo i mało ciekawie. Około 10-tej, mijając zjazd [163-M7], dojechaliśmy do, pierwszego na tej autostradzie, tunelu.
A6 1.jpg
Płasko jak na Węgrzech.

Po godzinie i czterdziestu minutach skończyła się nam dobra droga i zjazdem [191-M7] skierowaliśmy się na drogę krajową nr [57] na Mohács. Cały czas jechaliśmy drogą [E73].
Granica Udvar.jpg
Pusto, więc po chwili jedziemy dalej.

Jadąc obwodnicą ominęliśmy Mohács i o wpół do jedenastej dotarliśmy do granicy z Chorwacją w Udvar. Przed nami było tylko jedno auto, wiec po chwili pojechaliśmy dalej.(Czas przejazdu 1h 50’. Dystans 205 km. Średnia prędkość 112 km/h)
Ostatnio edytowano 08.11.2015 10:40 przez erde, łącznie edytowano 1 raz
erde
Croentuzjasta
Posty: 219
Dołączył(a): 01.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) erde » 12.07.2014 20:52

2. PICT 23-42/43 UDVAR Granica H/HR – ŻUPANJA/ORASJE Granica HR/BiH
Przejechaliśmy pas graniczny i dojechaliśmy do chorwackiej strażnicy. Zatrzymaliśmy się i pani pogranicznik, prowadząca na ławeczce pogawędkę z koleżanką, machnęła ręką by jechać dalej. Ruszyłem i zobaczyłem w lusterku, że zerwała się jak oparzona i machając jeszcze intensywniej poleciła zjechać na parking. Znów źle odczytałem jej intencje, bo widocznie machała inaczej niż my w podobnych sytuacjach. Musiałem cofnąć się na przejście i spokojnie wysłuchać niezrozumiałej dla mnie, i dzięki temu obojętnej mi, tyrady władzy.
Na szczęście nie reagowałem, więc po sprawdzeniu dokumentów mogliśmy jechać dalej. Była 10 35.
Granica Udvar +.jpg
Chorwacja tuż, tuż.
Teraz celem było przejście graniczne z Bośnią i Hercegowiną. Mapa sugerowała przejazd przez Chorwację drogą [7] lub płatną autostradą [A5], do przejścia w Samac, a później przez Zenicę do Sarajeva. My wybraliśmy chyba mniej popularne przejście Żupanja/Orasje. Z Udvar wyjechaliśmy drogą [7][E73], którą powinniśmy dojechać aż do drogi nr [2]. W Svajcarnicy, w obawie przed jazdą autostradą, niepotrzebnie skręciliśmy na Dardę [518] co spowodowało konieczność przejazdu przez samo centrum Osijek. Nie nadrobiliśmy na szczęście drogi, ale straciliśmy niepotrzebnie kilka minut. Obwodnicą Vinkovci [46] i drogą nr [55] dojechaliśmy o 1210 do granicy z Bośnią i Hercegowiną Żupanja/Orasje. Warto wspomnieć, że Bośnia i Hercegowina to tak naprawdę dwa oddzielne państwa. Jedno to bośniacka Republika Serbska (Serbowie z cyrylicą i prawosławie) do której właśnie wjechaliśmy, a drugie to Federacja Bośni (muzułmańscy Boszniacy) i Hercegowiny (katoliccy Chorwaci), do której należy np. Neum i centralna część federacji, ze stolicą i Mostarem. Jest jeszcze maleńki Dystrykt Brczko, którego do dziś nie udało się podzielić między kiedyś, i chyba jeszcze do dziś, zwaśnione strony. Nie wszystkie problemy tu rozwiązano i na dodatek stworzono chyba najbardziej skomplikowany system władzy. Tu można zaglądnąć na moją relację z pobytu w BiH. bosnia-i-hercegowina-2009-neum-doskonala-baza-wypadowa-t41582.html
Na granicy sprawdzono nam także zieloną kartę i mogliśmy jechać dalej. Tutaj można podglądać na żywo przejście graniczne w Żupanja (HR)(http://map.hak.hr/poi/kam-gp-zupanja)
(Czas przejazdu 1h 35’. Dystans 120 km. Średnia prędkość 65 km/h)
Ostatnio edytowano 08.11.2015 10:42 przez erde, łącznie edytowano 1 raz
erde
Croentuzjasta
Posty: 219
Dołączył(a): 01.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) erde » 13.07.2014 08:37

3. PICT 43-50 Postój 60 minut w Orasje
Gran BiH 12 07.jpg
Zbliżamy się do granicy
Gran BiH 12 07 A.jpg
To już brama wjazdowa do Orasje
W Orasje, przy centrum handlowym leżącym zaraz za granicą, zrobiliśmy sobie postój. Zatankowaliśmy samochód pod korek i poszliśmy coś zjeść.
Orasje dojazd do stacji benzynowej.jpg
Orasje. Centrum handlowe i stacja benzynowa
(Czas postoju 0h 30’)
4. PICT 51-89 ORASJE Granica HR/BiH – SARAJEVO W dalszą drogę ruszyliśmy o godzinie 13:10. Naszym kolejnym celem stało się Sarajevo. Pojechaliśmy drogą [M-1-8, M18] przez, Cerik i Olovo do Krivoblavci. Za Blaževacem pierwsza drogowa zagadka. Przy drodze brak znaku o ruchu okrężnym. Jest tylko znak „Uwaga droga z pierwszeństwem przejazdu”. Przed skrzyżowaniem pokazano, że z lewego pasa można jechać prosto i w lewo. Teoretycznie można by pojechać przed „rondem” w lewo, tak po angielsku? Nie ma znaku tego zakazującego, znaku zakazu wjazdu „pod prąd” oraz nie ma znaku nakazującego jazdę w prawo. Tu tylko kształt dojazdu określa kierunek poruszania. Widać tu za to próbę wymuszenia pierwszeństwa (54-3:20). Trzeba uważać i przewidywać, a to jeszcze nie Albania w trakcie wielkiej przebudowy. Cała jazda przebiegła bez przeszkód. Tylko w jednym miejscu natrafiliśmy na małe utrudnienie w ruchu. Za mostem na rzece Tinja prowadzone były roboty drogowe przy skarpie drogi i wprowadzono tam ruch wahadłowy. Tu jechaliśmy dokładnie tak jak w wielu miejscach w Albanii (60-3:30)
Za mostem na Tinje przebudowa drogi i ruch wahadłowy.jpg
Za mostem na Tinje przebudowa drogi.
Droga od Tuzli [M18] zrobiła się troszkę bardziej kręta,(69) więc długimi odcinkami zmuszeni byliśmy jechać za innymi samochodami.
15 33.jpg
ładny asfalt ale zupełny brak poboczy.
Z Krivoblavci, jadąc nadal prosto przez Vogosca, dojechaliśmy do Sarajewa. Tak naprawdę, to mieliśmy ominąć Sarajewo, ale kierunek na Mostar i to jeszcze w lewo mi wyraźnie nie pasował. Na dodatek zobaczyłem jadący pod prąd samochód. Aby ominąć Sarajewo właśnie tu należało skręcić i wiaduktem pojechać w prawo na MOSTAR (85-3:59).
Rozjazd przed Sarajewem.jpg
Tu mieliśmy skręcić w lewo!
W Sarajewie.jpg
Wjazd do Sarajewa
Na jednym ze skrzyżowań w Sarajewie zobaczyliśmy muzułmankę żebrzącą wśród samochodów. No cóż, duże miasto i miejski folklor. Do centrum Sarajewa dotarliśmy o 16:30.(Czas przejazdu 3h 20’. Dystans 200 km. Średnia prędkość to 60 km/h)
Ostatnio edytowano 08.11.2015 10:44 przez erde, łącznie edytowano 1 raz
MarDomi
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1271
Dołączył(a): 21.09.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) MarDomi » 13.07.2014 09:15

Bardzo interesująca relacja, gdyż my mamy w tym roku zaplanowany przejazd ze Szkodry przez Kruje, Durres do Gjirokastry w jeden dzień 8O . Będę śledził :D
heca7
Cromaniak
Posty: 624
Dołączył(a): 03.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) heca7 » 13.07.2014 18:39

Bardzo dokładna, wręcz krok po kroku :wink:
erde
Croentuzjasta
Posty: 219
Dołączył(a): 01.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) erde » 13.07.2014 19:54

5. PICT 90-96 Postój 30 minut w Sarajevie
W Sarajewie byliśmy już wcześniej, a wjazd tym razem był przypadkowy, zatrzymaliśmy się w pobliżu bazaru, gdzie dziewczyny kupiły trochę owoców i po ich degustacji i chwili odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. (Czas postoju 0h 30’)
6. PICT 96, 110. SARAJEVO – BROD za mostem na Drinie (kierunek HUM Granica BH/MN i Kanion Pivy)
Sarajewo opuściliśmy o 17:00 i udaliśmy się w kierunku przejścia w Hum.
Za Sarajewem 1.jpg
Znaki drogowe na ustawowej wysokości.
Za Sarajewem.jpg
Ach te kamyczki, a miała być manna.
108 przed BROD.jpg
Małe tuneliki w których trzeba uważać na ciężarówki, które, ze względu na zaokrąglone sklepienie, jadą "okrakiem" na dwóch pasach
Dojazd do BROD 100.jpg
Za chwilę wjedziemy na drogę do granicy
Policja w BROD 110.jpg
Władza zawsze ma rację. Może paliło się , a może nie, nam na pewno tak!
W Lukavicy wjechaliśmy na drogę nr [M18] i dotarliśmy nią do Brod. Kawałek za mostem na Drinie zatrzymał nas patrol policji i poinformował, że droga do Hum, z powodu pożaru lasu, jest nieprzejezdna. Była już godzina 18:15 i pomimo bliskości granicy na Tarze zmuszeni byliśmy do odwrotu. Kanion Pivy musi poczekać na inna okazję. ( Czas przejazdu 1h 15’. Dystans 70 km. Średnia prędkość 55 km/h)
Sylwek21400
Turysta
Posty: 11
Dołączył(a): 30.07.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Sylwek21400 » 13.07.2014 19:57

Na bieżąco czytam wasze posty gdyż kierunek wybraliście ZACNY!
szerokiej drogi.
erde
Croentuzjasta
Posty: 219
Dołączył(a): 01.06.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) erde » 13.07.2014 20:20

Okazało się, że jako obywatele UE musimy jechać na międzynarodowe przejście graniczne KLOBUK/VILUSI (BiH/MN). Do przejechania w BiH pozostało nam zamiast 20 jeszcze 160 km, no i diabli wzięli nasze plany związane z Pivą. Cóż było robić. Była już 18:15 więc niezwłocznie ruszyliśmy drogą nr [20] na południe kraju.
Droga z BROD 1.jpg
Tej drogi nie planowaliśmy, ale nie było wyboru.
W pewnym momencie na środku drogi spostrzegliśmy sporej wielkości, po bazgrany sprayem na czerwono, betonowy blok. Ominęliśmy przeszkodę i podobnie jak poprzedzający nas samochód, pomknęliśmy prosto. Po drodze mijaliśmy jakieś inne samochody, więc uznaliśmy, że wszystko jest w porządku. Ucieszyliśmy się, że trafiliśmy na kawałek zupełnie nowej, prostej i szerokiej drogi. Radość trwała jednak bardzo krótko, gdyż dość nieoczekiwanie ta dobra droga się skończyła. Zatrzymaliśmy się na luźnym grysie. Samochód jadący przed nami, po chwili, pojechał dalej. My jednak widząc nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę czekaliśmy by zasięgnąć języka. Dowiedzieliśmy się, że należało skręcić, przed betonowym głazem, w lewo. (118-1:30)
NS1.jpg
W dali jakaś przeszkoda.
NS 2.jpg
Jaka to przeszkoda. przecież da się ją bez problemu ominąć!
SN 4.jpg
Nie jest źle. Ruch jak się patrzy.
SN 6.jpg
A tak się świetnie zapowiadało.
Rzeczywiście był po drodze jakiś zjazd, więc wyprzedziliśmy ciężarówkę i nie tracąc czasu śmignęliśmy do niego. Wtedy światła w ciężarówce zaczęły intensywnie mrugać. Okazało się, że tamten zjazd był na budowę, a nasz znajduje się tuż przy „pobazgranym betoniaku”. Nauczka, że trzeba tu czytać i takie znaki, bo mogą być drogowskazami. W sumie straciliśmy tu ok. 10 minut.
SN 7.jpg
Jeszcze troszkę i nasz zjazd.
SN 8.jpg
Drogowskaz jak byk!
Droga biegła w dół, ale nie aż tak ostro by jej nie zauważyć. Teraz jezdnia była już zdecydowanie węższa i gorsza, ale wszelkie osuwiska zostały dokładnie naprawione, co pokazywały czarne plamy nowego asfaltu. Czasem barierki gdzieś poniosła woda lub nadal sterczały w osuwisku zamiast przy drodze, ale czarne ciągle było pod kołami. Nie wyobrażam sobie jazdy tą drogą na wiosnę, szczególnie po intensywnych opadach deszczu.
Ostatnio edytowano 08.11.2015 10:35 przez erde, łącznie edytowano 2 razy
Następna strona

Powrót do Albania - Shqipëria



cron
Albania. Relacja z jazdy.
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone