3. PICT 13-50 Granica Hani-Hotit – Durres Hotel Lyden O 10:20 opuściliśmy albańskie przejście w Hani i Hotit i od razu znaleźliśmy się na najprawdziwszej budowie, czyli na pierwszej albańskiej drodze. Raz było lepiej, raz gorzej, jak to w życiu, ale na szczęście wszędzie dało się przejechać. Jestem przekonany, że będą to już jedynie archiwalne filmiki z czasów budowy i, że już teraz śmiga się tam lepiej niż po czarnogórskiej stronie.
- Tak przywitała na Albania.
- Niby troszkę lepiej, ale ...
- Powraca optymizm.
- No i po entuzjazmie.
- Znów troszkę lepiej, by za chwilę ...
- ...stracić znów nadzieję.
- I znów nie widać nowoczesności.
Gdyby nie nasza wiedza, zdobyta podczas rekonesansu w 2010 roku, że za Szkodrą jest już bardziej normalna droga, to chyba bym się już tu całkowicie załamał. Kawałek nawet jechaliśmy chyba starym dziurawym asfaltem, tym ze starych czasów. Tak byłem zszokowany stanem drogi i wysokim progiem między nawierzchniami, że nie uwierzyłem drogowskazowi i pojechałem prosto za jadącym przede mną Mercedesem. W rezultacie zamiast obwodnicą (nie wiem na jakim etapie budowy) przejechałem przez dość biednie wyglądające Ivanaj i Bajzë
- Jak byk Szkodra w lewo, ale droga nie wyglądała na główną.
Okazało się, że Mercedes jechał do domu. Należało wzorować się na mniejszym. Motorower pojechał tak jak trzeba, zgodnie z nakazem jazdy w lewo. Takiej Albanii jeszcze nie widziałem i gdyby nie wcześniejszy, bardzo udany rekonesans, nie wierzył bym w to, że może być lepiej. W następnej miejscowości (tu już nie było znaku) znów nie pojechałem obwodnicą, chociaż wyglądała zachęcająco, i wpakowałem się tym razem do Koplik. Miasteczko, w związku z remontem głównej ulicy, okazało się jesze mniej przyjazne od poprzednich. Tutaj nie interesował mnie już tutejszy „folklor” tylko „jezdnia” i bezkolizyjne wycofanie się na bardziej przyjazne pozycje. Manewrowanie wśród dziur na studzienki kanalizacyjne, że nie wspomnę o samochodach i półmetrowych krawężnikach, nie należało do przyjemnych. Jechaliśmy za innym samochodami i gdy wszystko stanęło, okazało się, że jechaliśmy lewą stroną drogi, czyli pod prąd. Krótka i spokojna wymiana zdań między albańskimi kierowcami i ruszyliśmy za miejscowymi w drugą stronę. Zrobiliśmy kółeczko i znaleźliśmy się w tym samym miejscu, tyle tylko, że z drugiej strony tej samej ulicy. W poprzek drogi wylotowej z miasteczka ułożono betonową zaporę, by tacy jak ja nie zostali tu na wieczność. Miasteczko okazało się nieprzejezdne. Na dodatek odbywał się tam chyba jakiś targ, bo było też sporo autobusików. Jedni zawracali, inni chcieli jechać dalej, więc kocioł był tu totalny. Zjechałem na bok i w pełnym napięciu czekałem, aż towarzystwo zawróci i pojedzie znów w drugą stronę. W śród nich była też renówka poznanego na granicy czarnogórca. Widocznie zmiany też go zaskoczyły. O dziwo i wbrew powszechnym opiniom. manewry albańskich kierowców były na tyle precyzyjne, że mój lakier i karoseria nie zostały naruszone, chociaż na oko powinny być przynajmniej draśnięte. Widać, że oni swoje samochody kochają nad życie. Wreszcie odsłonił się wylot z naszej drogi, więc, nie oglądając się na innych, pojechaliśmy prosto przed siebie w kierunku wjazdu z Koplik. Dzięki temu doświadczeniu nic już nie było nam straszne.
- Oczodoły studzienek straszyły tak mocno, że o cofaniu i zawracaniu nie należało nawet myśleć.
Po powrocie na czarny nowy asfalt, bez problemów dotarliśmy w samo południe do Szkodry. Myślę, że ok. 16-tej młyn by był kilka razy większy. Jadąc od strony Hani i Hotit, trzeba niestety przejechać przez całe miasto. Pierwszeństwo mają tu piesi i rowerzyści, a policjantowi zupełnie nie przeszkadzało zatrzymanie samochodu obok zaparkowanego tu pojazdu lub to, że piesi przechodzą przez jezdnię na czerwonym świetle wstrzymując prawidłowo jadące samochody. Trzeba też uważać na wszechobecne rowery, które nagminnie jeżdżą po angielsku. Przez całą Szkodrę udało się przejechać w ciągu niespełna pół godziny, więc nie taki diabeł straszny, jak go niektórzy forumowicze, malują.
- Szkodra.
- Szkodra. Dla policjanta to nie tarasowanie przejazdu.
- Szkodra. Da się tu przejechać?
Na wylocie z miasta po lewej stronie drogi, między starym i nowym mostem, jest wzgórze z ruinami zamku Rozafa. Popatrzyliśmy tylko, i jak poprzednio, pojechaliśmy dalej. Dojechaliśmy do ronda z którego można pojechać na nowy most prowadzący w kierunku przejścia granicznego z Czarnogórą. Tu można dokładnie zaobserwować, jakie podejście do pierwszeństwa przejazdu mają albańscy kierowcy. Jak widać na zdjęciu, samochodom osobowym i motorowerzyście zupełnie nie przeszkadza to, że nie mają tu pierwszeństwa przejazdu. Przed rondem, co prawda po lewej stronie na pasie rozdzielającym jezdnie, jest znak informujący o ruchu okrężnym ze znakiem podporządkowania. Tuż za rondem, zupełnie niespodziewanie, bo bez żadnego znaku, dwa pasy zamieniły się nagle w jeden. Po co stawiać jakieś znaki, skoro jak byk widać, że most jest wąski.
- Szkodra. Rondo przy nowym moście. Tędy jedzie się teraz do Ulcinja.
- Jakoś się przejechało. Nagle niespodzianka, zniknął jeden pas ruchu.