DZIEŃ 15 – CZĘŚĆ 1Lengarica i Benje - most, ciepłe źródła i kanion + coś specialŚniadanie. Mówią, że mamy zejść do pokoju niżej. OK. sympatyczna pani w średnim wieku nalewa nam kawy, a dzieciom sok. Potem robi dla każdego omlet. Kto głodny, może się dopchać chlebem z żółtym serem i dżemem.
- Cip, cip, cip, jaki ładny chłopczyk. Cip, cip, cip, jaka ładna dziewczynka. – gdacze po włosko-albańsku miła pani i czas posiłku niespiesznie mija…
***
-
60 euro, please.
- Że what…?!
Stoję przy recepcji i nie wierzę własnym uszom. Ten apartament miał kosztować 40 euro! Gościu, który pokazywał nam pierwszy pokój wyraźnie mówił
40 euro. Potem przyszedł starszy właściciel i pytał się nas kiedy chcemy breakfast, z czego zrozumiałem, że jest on w cenie.
Facet w recepcji, syn właściciela razem ze swoją matką, tłumaczą mi, że z breakfast będzie 60 euro, a facet, który wczoraj mówił nam, że pokój będzie za 40 euro, po prostu się pomylił. Omlet, chleb z żółtym serem, kawa... I to miałoby być warte 20 euro?
Róbcie sobie co chcecie, ale nie zapłacę.
- No, I won’t pay 60.***
Opuszczamy Permet bez większego żalu. Czuję się trochę bardziej wypoczęty po nocy w klimatyzacji.
Most, ciepłe źródła i kanion Lengarica znajdują się kilka kilometrów za Permet. Prowadzi tam nawet niezła asfaltowa droga, z której zjeżdża się w lewo i tu od razu albo parkuje, albo wlecze się jeszcze kilkaset metrów wertepami.
Most widać już z daleka. Sam nie wiem, czy po zeszłorocznej wyprawie w te okolice, dziś bardziej wracam dla mostu, źródeł termalnych czy też dla pobliskiego kanionu. W sumie nieważne –
trzy atrakcje w jednym miejscu to całkiem spory powód, aby gdzieś powrócić. A dlaczego nie zaglądnęliśmy tu rok temu? Bo nie wiedzieliśmy o nim…
Maaaan, istn’t she a beauty?! (Zapewne język angielski nie pozwala na użycie „she” w stosunku do mostów, tak jak w odniesieniu do statków, ale nie mogę się powstrzymać…)Most zdaje się być słabo przystosowany dla osób niepełnosprawnych:U stóp mostu, basenik zaanektowany na cele prywatne:Na drodze od auta do mostu mijamy prymitywny bar, którego przebojem jest
sraczyk zawieszony nad malutkim strumykiem. To, co zostawia się w tej ubikacji, spływa radośnie strumyczkiem do głównej rzeki. Niestety, źródła termalne znajdują się powyżej
ubikacji, więc nie ma szans na oryginalną, spa-kąpiel w ludzkich odchodach. Sra-kąpiel…
Dla śmiałych odkrywców, którzy nieustannie są na tropie bałkańskich/tureckich toalet, to największa atrakcja koło Permetu:Kręci się tu już z samego rana - czyli po naszemu wakacyjnemu około 12:00 - sporo ludzi. Nieopodal
mały termalny staw, koło którego rozbijamy się.
Staramy się nie być oskarżeni o sprzyjanie ideologii gender albo niszczenie tradycyjnego modelu rodziny, dlatego ja z dzieciakami idziemy się moczyć, a Moja Lepsza pilnuje rzeczy. Dzieci głównie skaczą ze skały, a ja usiłuję popływać - na tyle na ile mała ilość miejsca pozwala.
Pływaków przybywa – to sami tubylcy. Mój Młody skacze z młodymi Albańczykami, którzy popisują się znajomością angielskiego (zasadniczo prym wiedzie powtarzane wielokrotnie zdanie „Are you hungry?). Zdaniem Mojej Lepszej, obserwującej wszystko z brzegu, mali tubylcy
sikają w wodzie, co nie jest wykluczone, ale nie jest udowodnione, a ja wyjątkowo nie czuję chęci dochodzenia prawdy.
W pewnym momencie podpływa do mnie Albańczyk, może 50 lat, pokazuje na Mojego Młodego i po angielsku pyta się czy to mój syn.
–
Beautiful boy. – stwierdza, a ja lekko jestem zdziwiony, ale nie za bardzo, bo już słyszałem to od jakiegoś Albańczyka na plaży. Widać Mój Młody jakoś różni się wyglądem od albańskich chłopców. Takiego wyznania nie usłyszałbym od mężczyzny na polskim basenie. Tam wzięto by takiego człowieka za pedofila, ale tu w Albanii mężczyźni odnoszą się do siebie z większą dozą czułości bez podtekstów seksualnych. Widać to choćby po tym jak całują się na powitanie. Przypomina mi się też, że Camus w jakimś eseju z lat 60-ych wspomina, że w Grecji mężczyźni wciąż trzymają się za ręce jeśli są przyjaciółmi, czego jednak nie mogę zweryfikować.
Kolejny mały basenik z tyłu po lewej – o tej porze też już sprywatyzowany:Kiedy w naszym „akwenie” robi się tłoczno, ruszamy dalej w głąb kanionu. Po drodze mijamy jakieś jaskinie i kilka malutkich pomniejszych baseników termalnych. O tej porze już są zajęte.
Te czarne ślady to zapewne wycieki “zdrowej” wody:
A może jednak się wciśniemy do tego baseniku?: Bierzy młody,
bierzy stary,
w wodach siarki,
moczyć bary: Wkrótce docieramy do kolejnego większego „basenu”, który różni się od pierwszego wyraźnym
smrodem siarkowodoru, albo innego świństwa.
Zanurzamy się w tej, jeszcze cieplejszej niż poprzednia, wodzie. Jeden z Albańczyków daje nam do zrozumienia, żeby
nie moczyć w niej uszu i oczu, oraz nie siedzieć za długo. Widać ta woda nie tylko leczy, ale i szkodzi, jeśli aplikowana w nadmiarze. Czyli tak jak wódka.
Po kilkunastu minutach postanawiam sam wyruszyć na dalszą eksplorację kanionu.
Jest mało ludzi i niemal cały trzeba iść w wodzie, albo ją przekraczać.
W najgorszym miejscu rzeka jest po pas. Woda jest ciepła i nurt nie jest silny. Kanion wydaje się jeszcze ładniejszy i głębszy niż kanion Ossumi
Złóżcie sobie poniższe zdjęcie z kolejnym w jedno:Po przejściu kilkuset metrów dostrzegam w oddali naturystów i uznawszy, że dotarłem do Raju, postanawiam zawrócić.