Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

ALBANIA - powrót na stare śmieci

Nazwa Albanii wywodzi się ze źródeł greckich i rzymskich, nawiązując do koloru białego. Sami Albańczycy używają nazwy Shqipëria, co oznacza Krainę Orłów. Albania jest niewielkim krajem - jej powierzchnia wynosi to niewiele mniej niż powierzchnia województwa wielkopolskiego.
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 12.01.2014 20:19

Obrazek

A na sąsiednim wzgórzu, niczym złowrogie oczy minionych czasów, wpatrują się w nas bunkry Hodży. W tym miejscu, historia przelewa się.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W budynkach monastyru jest muzeum drobiazgów, które zebrano w ruinach Apollonii, w naszym odczucie warte tych kliku złotych za bilet. Pan przy kasie romansuje z kupującym klientem, co dobitnie przyczynia się do odtworzenia klimatu starożytnej Grecji, gdzie nie było problemów z uznaniem związków homoseksualnych, choć nie wiem, czy używano w stosunku do nich terminu "małżeństwo".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem przechodzimy do ruin greckiego miasta. Podobno kamienie z Apollonii posłużyły do zbudowania monastyru w Ardenicy.

Obrazek

Wszyscy cykają sobie zdjęcia przy portyku Domu Agonothetów - najokazalszej ruinie z II w n.e.. Pewnie mało kto wie, ale i mało komu przeszkadza, że jest ona tylko rekonstrukcją ze znalezionych fragmentów.

Obrazek

W środku odbywały się walki gladiatorów, czyli było to taka sala widowiskowo-sportowa.

Obrazek

W resztkach antycznego teatru do dziś wystawiane są przedstawienia:

Obrazek

Przy obelisku Apollina dochodzi do scen dwuznacznych, ale przecież która kobieta mogłaby się oprzeć najpiękniejszemu z bogów?!

Obrazek
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 12.01.2014 20:20

Zostawiam Moją Lepszą, aby trochę ochłonęła razem z Młodą w cieniu, a sam z Młodym szwędam się w upale po pozostałych ruinach, kierując się w stronę resztek dawnego forum i akropolu.

Obrazek

Wchodzimy na samą górę, gdzie znalazła miejsce sympatyczna restauracja, nie wiedzieć czemu zamknięta, bo widok stąd rozległy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trudno w to uwierzyć, ale kiedyś to greckie miasto leżało nad morzem i jako port morski kwitło. Z czasem zaczęło przegrywać konkurencję z Dureszem, położonym bliżej drogi Via Egnatia. Trzęsienie ziemi w 345 roku przesunęło linie brzegową, co ostatecznie wyludniło Apollonię.

Obrazek

Do zachodu trochę czasu, więc popędźmy jeszcze w okolice Vlory. Kilka kilometrów na północ od miasta leży - ostatni na dziś - monastyr w Zvernec – i co ciekawe leży na wyspie koło laguny. Droga z Vlory prowadzi niemal wzdłuż plaży, co przy okazji podsuwa mi pomysł, aby właśnie tu rozbić się na noc. Znaczną jej część pokrywa sosnowy las, często strasznie zniszczony i zaśmiecony - aż żal patrzeć. Mogłaby z Albanii być druga Chorwacja, a tak, dekady miną zanim swój kraj wysprzątają.

Obrazek

Jeszcze po drodze zatrzymujemy się w maleńkim sklepiku. Tradycyjnie już, półki w takich sklepach są załadowane zaledwie do połowy. Przypomina to czasy komuny w Polsce. Zastanawiając się nad powodem tego, dochodzimy do wniosku, że Albańczycy mają mało pieniędzy i towar słabo schodzi, co nie skłania sklepikarzy do inwestowania w towary z krótką data przydatności. Oczywiście nasze pojawienie się wzbudza sensację i panikę bo znowu nikt nie mówi po angielsku. Wkrótce z podwórka zostaje ściągnięta nastoletnia córka sprzedawczyni, która sprawnie posługuje się językiem Szekspira.

Obrazek

No i docieramy do długiego na 270 metrów, drewnianego mostu, który prowadzi do wyspy z monastyrem. Tu trzeba zostawić samochód – za darmo. Można tez kupić kukurydze z grilla za 4 zł, co też czynię.

Obrazek

Obrazek

Laguna jest bardzo płytka i chyba dałoby się dostać na wyspę idąc przez wodę, ale nie będziemy próbować. Woda nie wygląda rewelacyjnie, lecz nie jest brudna, choć czasami – jak to w Albanii - urozmaicona śmieciem lub butelką. Natomiast to co wygląda na brud, jest po prostu warstwą glonów i innych naturalnych osadów. Na prawo od mostu leży Laguna e Nartes.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 12.01.2014 20:21

Ale oto i monastyr! Nie jest ogrodzony, lecz ledwo zjawiamy się przed nim, ledwo cykam z daleka zdjęcie, z sąsiedniego konaku wypada jakiś gość i krzyczy „No photo! No photo!”

Obrazek

Obrazek

Jestem poirytowany – to już drugi monastyr w ciągu jednego dnia, gdzie nawet na zewnątrz nie chcą pozwolić nam robić zdjęć. W żadnym innym kraju się z tym nie spotkałem. Skąd to przeczulenie? Zdaję sobie sprawę, że chyba znam odpowiedź…

Obrazek

Obrazek

Z przewodnika dowiadujemy się, że jutro powinno tu być wielkie święto maryjne, 15 sierpnia (święto Narodzenia Matki Bożej). Dziś powinni pojawić się pielgrzymi, którzy będą koczować przez noc. Nikogo jednak takiego nie widać. Przy mini-barze (tam gdzie kupiliśmy kukurydzę) siedział sobie przy stoliczku pop, i teraz Moja Lepsza martwi się, że nikt do niego nie przyjechał…
- Być może autorowi przewodnika pomyliły się daty lub monastyry – pocieszam ją, bo nie lubię kiedy jest smutna.

Obrazek

Historia tego monastyru jest jakże podobna do tego w Ardenicy: w 1967 wypędzono mnichów, spalono bezcenna bibliotekę, a w środku … internowano opozycjonistów.

Zdjęcie z google:
Obrazek

Zvernec w środku nie jest tak atrakcyjny jak Ardenica, choć ma resztki fresków i drewniany ikonostas. Długo w środku nie zabawiamy i idziemy na mały obchód wokół wyspy. Widać stąd jeszcze jedną, mniejszą wyspę.

Obrazek

Religia w Albanii dzisiaj? 59% Albańczyków przyznaje się do islamu, a 17% do chrześcijaństwa. Pozostałe 24% to ateiści lub inne mniejszości religijne. W szkołach nie wolno nauczać religii. Zaledwie 39% Albańczyków uważa, że religia jest ważnym czynnikiem w ich życiu. (2010 Gallup), co daje Albanii 13. miejsce wśród najbardziej ateistycznych społeczeństw świata.

Obrazek

Ironią historii jest to, że Hodża stworzył z ateizmu nową religię i wprowadził ją tak, jak najczęściej robiono to w przeszłości: nowego boga wpierw przyjmował władca, a potem na siłę musieli go czcić poddani, odrzuciwszy wpierw stare bóstwa.

Obrazek

Po upadku komunizmu Albania stała się ziemią pogańską, o którą biją się tureccy islamiści z arabskimi. Ostatnio zdaje się wygrywać wersja łagodniejsza, czyli ta z Turcji. Padają zarzuty, że Turcja chce poprzez islam odbudować wpływy Imperium Osmańskiego. Na youtube.com znajdziecie też amerykańskich baptystów jak lądują w środku albańskiego interioru i puszczają w wiosce film o Jezusie, ku irytacji prawosławnych zakonnic. Hodża zapewne się śmieje. Z piekła.

Obrazek

Jeśli mieliście nadzieję, że chociaż tutaj na odludziu nie będzie śmieci, to się myliliście. Ale krabom to nie przeszkadza:

Obrazek

Żegnamy monastyr i szutrową dróżką podjeżdżamy na plażę.

Obrazek

Jest koło 17:00 i obecnie kręci się tu jeszcze multum ludzi. Rozbijamy się koło oficjalnej plaży w pobliżu Italiańców, zapewne to albańscy Włosi. Na gazowej kuchence gotujemy makaron czym wzbudzamy u naszych sąsiadów zdumienie i pożądliwość, głośno wyrażaną okrzykami „Pasta! Pasta!”.

Najedzeni, zwycięzcy masterchefowie, nurzamy się w falach morza, które tutaj jest zadziwiająco płytkie. Idę 100 metrów w morze stopniowo się zanurzając po pas, gdy nagle, dno zaczyna się powoli … wznosić i znowu wody jest ledwo ponad kolana, dopiero kolejne sto metrów pozwala zanurzyć się po szyję.

Woda jest czysta, ale plaża oczywiście zaśmiecona, i każdy kto tu przychodzi, musi zacząć rozbijanie namiotu od uprzątnięcia tego co plażowicze zostawili. Rozglądam się i nasłuchuję, ale nie ma żadnych innych obcokrajowców oprócz wspomnianych Włochów. Znowu mam wrażanie bycia w miejscu dosyć dziewiczym dla Polaków.

Plaża, a właściwie krajobraz jaki się roztacza po drugiej stronie tej zatoki, bardzo nam się podoba. Z lewej widać góry koło Przełęczy Llogara, a w prawo ciągnie się półwysep Karaburun. Taplamy się w wodzie do 19:30, kiedy to ostatni ludzie zaczynają schodzić z plaży.

Na lewo:
Obrazek

Na środku:
Obrazek

Na prawo: (A widzicie ten punkcik na morzu? To główka jednego z nas – niewykluczone, że pełzającego po dnie tej płycizny.)
Obrazek

Tuż obok, na przejściu prowadzącym z plaży do drogi, znajduję lekkie obniżenie, w którym chcę rozbić namiot. Z drogi namioty nie będą widoczne, bo zaraz wjadę tu samochodem, tak aby zablokować tę przełączkę. Z plaży, jak tylko zapadnie zmrok, też nie będzie zbytnio widać namiotów.

Zaczynam wyrównywać teren i usuwać śmieci, czym wzbudzam zainteresowanie ostatniej starszawej pary, która od tego momentu zaczyna się zwijać niesamowicie wolno. Ewidentnie chcą zobaczyć po co wypłaszczam teren. Nie chcąc zdradzać naszych zamiarów, więc ściągam tu Moją Lepszą z Młodymi i … rozkładamy koc, wyciągamy ponownie kuchenkę i zaczynamy robić herbatę. To przekonuje parę Albańczyków, że nic ciekawego tu się nie będzie działo. Śmieję się, że ten Albańczyk, to może 20 lat temu w Securite pracował i donosił. Nie chce, aby ktoś nam policję na kark sprowadził, choć pewnie nic by nam nie zrobili, bo odnoszą się oni do cudzoziemców bardzo przychylnie, jak i generalnie reszta Albańczyków.

Obrazek

Około 100 metrów od nas jest oficjalna plaża z kawiarnią - tam coś się dzieje do około 22:00 – wrzaski, muzyka, śmiechy. Zasadniczo została teraz już tylko obsługa, bo plażowicze zmyli się przed zmierzchem. Jednak już wcześniej, koło 21:00, kiedy było już dosyć ciemno, kilkoro ludzi przeszło plażą w naszym kierunku, trochę się patrzyło w naszą stronę i wróciło. Zapewne zauważyli migotanie naszych latarek poprzez drzewa i wybrali się obadać sytuację. Zastanawiam się co widzieli i czy przypadkiem się nie przestraszyli. Jeśli tak, to dobrze.

Teraz w świetle nocy, miejsce jest jeszcze piękniejsze widokowo. Ale nie podoba mi się, że biwakujemy na samym przejściu na plażę. Chyba przez to nie za bardzo mogę spać. Wychodzi księżyc w pełni – widok na morze, na światła 100-tysięcznej Vlory i na ponury cień półwyspu Karaburun jest bajkowy. Wywalam głowę z namiotu i wpatruję w niebo. Moja Lepsza ze zmęczenia usypia szybko. Morze lekko szumi, fala za falą odmierzają czas. Wciąż nie mogę spać, waruję jak pies. Zastanawiam się jak wcześnie rano pojawią się pierwsi plażowicze i postanawiam się, że ostatni raz rozbijam się tak blisko miejsca gdzie łażą ludzie.

Obrazek

Morze świateł Vlory, tysiące ludzkich bytów przygotowujących się do snu… Zastanawiam się czy pop w Zvernec wciąż siedzi i czeka…
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59441
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 12.01.2014 21:09

Piękna ta Ardenica.

DarCro napisał(a):W budynkach monastyru jest muzeum drobiazgów, które zebrano w ruinach Apollonii, w naszym odczucie warte tych kliku złotych za bilet.

Ja nie miałem komu zapłacić za bilet. Jakoś przebolałem fakt, że zwiedziłem za darmo.

Pozdrawiam,
Wojtek
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 13.01.2014 07:46

DarCro napisał(a):ostatni raz rozbijam się tak blisko miejsca gdzie łażą ludzie

To bardzo dobry pomysł :idea: :cool:

Tak jak i ten, by odwiedzić te 3 ocalałe albańskie zabytki. Myśmy byli tylko w Apollonii i tamtejszy kościół z zewnątrz bardzo przypadł mi do gustu.

A swoją drogą to niezłą reklamę mógłbyś zrobić firmie która produkuje laptopy działające po kąpieli w samochodowej myjni :lol:
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 13.01.2014 11:34

Franz napisał(a):Ja nie miałem komu zapłacić za bilet. Jakoś przebolałem fakt, że zwiedziłem za darmo.


Panowie przy kasie zapewne zajęli się sobą w kantorku. :)

kulka53 napisał(a):A swoją drogą to niezłą reklamę mógłbyś zrobić firmie która produkuje laptopy działające po kąpieli w samochodowej myjni :lol:


To Ty nie myjesz swojego laptopa szlaufem co jakiś czas?! 8O
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 13.01.2014 17:35

DarCro napisał(a):To Ty nie myjesz swojego laptopa szlaufem co jakiś czas?! 8O


Nie :oops:
Za to czasem traktuję odkurzaczem :?
To pozwala mu odetchnąć po kocie, którego ciężar znakomicie wytrzymuje :idea: :lol:
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 13.01.2014 21:30

Mój sie woli na Mojej Lepszej ułożyć. :)
Pudelek
Cromaniak
Posty: 2023
Dołączył(a): 06.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Pudelek » 16.01.2014 14:09

ciekawe jak tych kilkunastu mnichów przetrwało czasy Hodży?

ale, paradoksalnie, dzięki dyktaturze, Albania ma teraz, przynajmniej na razie, kilka problemów mniej - brak w niej wojowniczego islamu, który podnosi powoli głowę choćby w Kosowie i Bośni, dzieci nie męczą nauką religii w szkole, państwo nie łoży w kolejne wyznania (a to zawsze dziura bez dna), a Albańczycy, dla których religia nie jest istotna, zamiast klepać modlitwy, mogą się zająć czymś pożytecznym :D Swoją drogą i tak sporo Albańczyków deklaruje się jako religijnych, po tym co się tam działo...

PS> z zakazem fotografowania nawet z zewnątrz spotkałem się raz w Serbii. Dziwne to...
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 16.01.2014 17:16

Jest to teraz na pewno ciekawy kraj dla antropologów religii i religioznawców, którzy mogą badać jakie procesy zachodzą w społeczeństwie ateistycznym: czy i w jakim stopniu nastąpi wtórne ureligijnienie, jakie cechy ma takie społeczeństwo, itp.

Wiadomo, są kraje bardziej ateistyczne, jak Czechy czy Szwecja, ale tam proces ateizacji postępuje od wieków, jest jakaś ciagłość historyczna od stuleci, a tu gwałtownie, w krótkim okresie dokonano dechrystianizacji i deislamizacji. Oczywiście "eksperyment" nie jest do końca "czysty", bo wbrew partyjnym deklaracjom kraj nie stał się nigdy zupełnie ateistyczny. (Nie mam pojęcia jak ci prawosławni duchowni sie uchowali - zapewne zostali zmuszeni żyć jak zwykli ludzi i zostawiono ich wtedy w spokoju.)

Natomiast co do podziałów - to tak jak napisałem - już są: kłócą się tureccy islamiści z arabskimi, a prawosławni i katolicy bronią się przed akcjami misjonarskimi amerykańskich protestantów. Ot, ludzka natura...
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 18.01.2014 20:36

DZIEŃ 14 – CZĘŚĆ 1

VLORE – NIEPODLEGŁOŚĆ, KUSUM BABA, ALE PRZED WSZYSTKIM UPAŁ

Budzę się po siódmej. Oczywiście jest już jasno i nie ma jeszcze żadnego plażowicza. Koło ósmej wywalam rodzinę z namiotów, które zaraz chowam do auta i razem siadamy na kocu do śniadania. Teraz nikt nie zgadnie, że spaliśmy tu całą noc. Można spokojnie zjeść, spakować się i zaplanować co robić dalej. Po 9:30 zaczynam już odczuwać ciepło albańskiego słońca i nie da się ukryć: budzi ono moja irytację. Wyjątkowo źle znoszę na tej wyprawie upał.

Pojawia się pierwszy samochód z plażowiczem, który daje mi do zrozumienia, że zablokowałem mu przejście na plaże, co jest półprawdą. Zablokowałem je dla samochodu, ale nie dla ludzi, a facet i tak nie chciał tu wjeżdżać. Spoko, jeszcze kwadrans i się zwiniemy.

Postanawiam, że dziś przejdziemy się po Vlore. We Vlore nie ma szczególnie ciekawych zabytków, ale mnie nie o zabytki dziś chodzi. Gdy rok temu przejeżdżaliśmy przez Vlore, zatrzymaliśmy się przy zaśmieconej i zatłoczonej plaży, a potem pojechaliśmy główną ulicą kierując się do Polski. Pamiętam, że zrobiła na mnie pozytywne wrażenie i poczułem żal, że nie mamy czasu, aby ot tak, bez pośpiechu, przespacerować się głównym deptakiem przeciętnego albańskiego miasta. Tylko te zabytki i zabytki… :)

No i jest okazja by to nadrobić. Parkujemy przy stadionie klubu piłkarskiego Flamutari Vlore i ruszamy na przechadzkę po Boulevard Ismail Quemali. (Zagadka: Polska jest wyżej czy niżej od Albanii w rankingu FIFA?)

Stadion Flamutari z tyłu:
Obrazek

Vlora uchodzi za jedno z bogatszych miast Albanii - niektórzy twierdzą, że to dzięki mafii. Przypomina mi się, że to właśnie stąd odpływały do Włoch statki przepełnione albańskimi uchodźcami, kiedy runęły piramidy finansowe – zapewne wtedy nawiązano dużo, niekoniecznie uczciwych, kontaktów z Italią. (A po naszym Amber Gold nikt jakoś nie uciekał z Polski…)

Czuję się tu bezpieczny w Albanii, ale pamiętam film na youtube, gdzie jest mowa o tym, że znikają w tym kraju dzieci. Dlatego od jakiegoś czasu drzwi do albańskich szkół są zamykane i całości pilnuje stróż, który na koniec nauki skrupulatnie wydaje pociechy tylko rodzicom.

We Vlore napotykamy chyba pierwszą posprzątaną ulicę w kraju Skanderbega:
Obrazek

Vlore ma swoją chlubną kartę z racji tzw. wojny o Vlore. W 1920, gdy Włosi próbowali zaanektować te tereny, 4 tysiące Albańczyków wystąpiło przeciwko 20 tysiącom żołnierzy dobrze uzbrojonej armii włoskiej. Albańczycy często byli uzbrojeni w … miecze, kije i kamienie. Po dwóch miesiącach walk, Włosi zgodzili się podpisać traktat pokojowy i wycofać z Albanii. Pomyśleć, że przodkowie Włochów podbili pół świata…

Obrazek

Chciałbym powiedzieć, że idziemy spacerowym krokiem, ale to nie byłoby precyzyjne. Wleczemy się niemiłosiernie, zatrzymując gdzie się da. Zaczynamy od kawy za 2 złote w jednej z licznych kawiarni. Można też kupić kawę świeżo zmieloną na ulicy:

Obrazek

Kawa jak zwykle na Bałkanach pyszna, kawiarnia też wygląda ok, ale toaleta przypomina komórkę pełniąca funkcję magazynu: wiadra, mopy, kubły – ledwo zostaje przestrzeń dla fizjologii. Snujemy się dalej od jednego strzępu cienia do kolejnego, nim docieramy do baru z burkami i pizzą. Jedno i drugie tanie oraz smaczne. Nie chce nam się wychodzić, no ale dobra, co robić, nie będziemy tu siedzieć w nieskończoność.

Następny jest supermarket – wyjątkowo bogato zaopatrzony jak na Albanię. Mają klimatyzację, więc marudzimy w środku, aby opóźnić wyjście na ulice.

Obrazek

Tak chyba w półtorej godziny docieramy pod meczet Murada z 1557 roku, zaprojektowany przez jednego z lepszych architektów osmańskich. Ma to być przykład osmańskiego baroku, mimo, że z trudem udaje się zobaczyć jakieś zdobienia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Moja Lepsza oświadcza, że nie zamierza nawet wchodzić do środka i zostaje z Młodą na ławce koło meczetu. To efekt śliniących się na widok kobiety muzułmanów przy meczecie w Korce rok temu. Tu też w środku rzucają się w oczy rozwaleni na dywaniku mężczyźni czytający Koran. Nie mam śmiałości robić im zdjęcia niczym krowom na pastwisku. Rzucam okiem i wychodzę - wnętrze jest nieciekawe, zapewne dlatego, że za Hodży pełniło funkcję muzeum architektury.

Obrazek

Dalej napotykamy grobowiec Ismail Quemali - skromny, jak na człowieka, który przyczynił się do powstania deklaracji niepodległości Albanii, właśnie tutaj we Vlore w 1912. Zapobiegło to być może rozbiorowi Albanii między Serbię i Grecję. Przyjąwszy rok 1479 rok jako moment utraty niepodległości na rzecz Imperium Osmańskiego, mamy 433 lata niewoli narodu albańskiego. Polacy, nie narzekajcie!

Premier w spódniczce – kolejny znak, że Albańczykom potwór gender był niestraszny. (A nasz premier też mógłby spódniczkę założyć?)
Obrazek

Quemali pełnił funkcję pierwszego premiera Albanii od 1912 do 1914. Jego życiorys pokazuje typową dla Albańczyków karierę w państwie otomańskim: był przez jakiś czas prezydentem otomańskiego parlamentu.

Wydaje się, że teraz Albańczycy mają interesującego premiera, Edi Ramę, profesora sztuki, malarza i rzeźbiarza, który kilka lat temu dostał tytuł Burmistrza Świata za zarządzanie Tiraną. (W Warszawie nie ma takich ambicji?) Chyba wiele polskich miast skorzystałoby, gdyby ich burmistrz miał poczucie estetyki.

Symptomatyczne, że Rama jest od dekady członkiem ugrupowania socjalistów, takiego albańskiego SLD. Nieważne jakich okrucieństw naród doświadczył, nieważne jaki kraj, zawsze wraca nostalgia do czasów, kiedy ktoś trzymał za mordę, ale w zamian tworzył państwo opiekuńcze, w którym każdy znał swoje miejsce. To dużo daje do myślenia o ludzkiej naturze…

Niedaleko grobowca premiera, Pomnik Niepodległości, gdzie Quemali i inni twórcy albańskiej państwowości wyrzeźbieni są u podstawy pomnika (detal ten poświęciłem na rzecz bardziej artystycznego ujęcia):
Obrazek

W parku na ławeczce staruszkowie grają w karty, a my zapuszczamy się w boczną uliczką. Okolica zaczyna wyglądać bardzo biednie, ludzie patrzą na nas z większym zainteresowaniem niż gdzie indziej, instynkt każe mi się wrócić, a przejmujący zapach moczu przyspiesza tę decyzję. Wracamy na główną ulicę, gdzie na kolejnym skrzyżowaniu, niedaleko dawnej osmańskiej wieży zegarowej, zostajemy zaatakowani.

Obrazek

Daliście się nabrać? :) Nie, nie przez bandytów, ale przez cinkciarzy. W sumie jedni i drudzy chcą od nas pieniędzy…
- No, thank you. No, no, no, thank you. No, thank you. No!
Ostatnio edytowano 28.02.2014 22:11 przez DarCro, łącznie edytowano 2 razy
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 18.01.2014 20:37

Zawracamy na ławeczkę koło meczetu. Siadamy w cieniu i zbieramy siły, aby dalej brnąć. Postanawiam wspiąć się na sąsiednie wzgórze, aby zobaczyć świątynię bektaszytów. Nikt nie chce mi towarzyszyć – wolą siedzieć na ławce i poczekać na mnie, więc przy tym braku entuzjazmu ruszam sam. Schodzę z Boulevard Ismail Quemali w zakamarki i zaczyna się Albania jaką lubię: chaos, syf, śmieci, wąskie uliczki z dziurami, architektura końca świata, kilka nowych budynków.

Obrazek

Idę na wyczucie, wybierając ścieżki i dróżki wijące się do góry. Po drodze mijam bunkier w czyimś ogródku – jeden z 600 tysięcy schronów, pamiątka obsesji Hodży, świadectwo „kultury strachu” jaką zbudował.

Obrazek

W pewnym momencie otwiera się duża żelazna brama. Pojawia się w niej chłopiec, może piętnastoletni. Na mój widok mówi „Hallo”, jakbym był dobrym znajomym. Odpowiadam „Hallo”. Chłopiec chowa się i zatrzaskuje bramę. Wyglądało to tak, jakby otworzył ją tylko po to, żeby mnie pozdrowić, choć nie mógł widzieć, iż nadchodzę. Metafizyczny moment, kontakt z duchem Albanii - na chwilę dał się zobaczyć i rozpłynął w powietrzu.

Docieram na górę. Jest tu dziwna budowla z zadbanym ogrodem. Nie bardzo przypomina tekke, świątynię bektaszytów, których świętą górą jest wspomniany w jednym z poprzednich odcinków masyw górski Tomorri. Może to mauzoleum w którym pochowano Kusum Baba, świętego tej islamskiej sekty?

Obrazek

Legenda głosi, że Kusum Baba wjechał do Vlore w XV wieku, ale rozbójnicy napadli go i ucięli mu głowę. Jak na świętego przystało Kusum Baba nie stracił zimnej krwi (czyli „nie stracił głowy”), tylko podniósł swoją głowę i kontynuował podróż właśnie na to wzgórze, gdzie został pochowany i które nosi jego imię. (Podziwiam spokój gościa - sam bym się chyba trochę zdenerwował w takiej sytuacji.)

Obrazek

Opis w przewodniku jest niejasny. Czy Baba jest pochowany w tekke (świątyni)? Czy jest ona tożsama z mauzoleum, czy są to dwie osobne budowle? Wciąż nie widzę żadnej świątyni. Te budynki wokół to być może coś w rodzaju plebani, ale nie ma absolutnie nikogo, aby się zapytać.

Obrazek

Obrazek

Ze wzgórza Kusum Baba da się zrobić fajne panoramy Vlore. Można nie lubić tych bloków, ale nie da się ukryć, że nadają albańskim miastom swoisty charakter.

Obrazek

Obrazek

Jest także na wzgórzu okazały hotel, na którego teren nie wchodzę, ale świątyni nie ma… Schodzę więc na dół do rodziny czekającej na ławeczce. Padam z nóg, bo zostawiłem czapeczkę w aucie. Potem zerkam do góry i kurcza jego mać! Stad widać moją świątynię! Okazuje się być na terenie hotelu, który widziałem na górze!

Obiekt po lewej u góry – niezdobyta podczas mojego letniego podejścia bektaszycka tekke:
Obrazek

Oczywiście nie ma mowy, żebym ponownie właził na szczyt w tym ukropie. Siedzimy dalej na ławeczce. Czas mija, a zmęczenie upałem nie…

Po drugiej stronie ulicy dworzec.
Gapię się.
Czas leci…

Albański dworzec:
Obrazek

Podjeżdżają minibusy i samochody osobowe, kierowca krzyczy dokąd jedzie, ludzie pakują się do środka, a czasami pojazd czeka, póki wnętrze nie zapełni się tak, by kurs stał się opłacalny. Zauważamy gościa pełniącego rolę kierowniczą: podchodzi do wszystkich, którzy tu stają i bierze od nich jakiś haracz. Może odbiera udziały dla albańskiej mafii…

Ale dobra, zwleczmy się z ławki i wracajmy do auta. Czuję się strasznie zmęczony i śpiący – ta noc była niespokojna. Pakujemy się do kolejnej kawiarni na lody i ziemne napoje. Ja biorę kawę i jest to błąd! Zamiast się schłodzić, podbijam temperaturę ciała. Efekt jest taki, że mam pierwsze, lekkie oznaki udaru, albo przynajmniej przegrzania organizmu. Z powodu klimatyzacji nie chcę opuszczać wnętrza, które, nawiasem mówiąc, ma bardzo nowoczesny wygląd, i co zabawne, non stop chodzi po nim sprzątaczka z mopem i przeciera podłogę. W Krakowie byłoby raczej nie do pomyślenia, ale tutaj bierze się to zapewne za plus, gdyż jest świadectwem czystości w kraju, gdzie życie publiczne toczy się wśród śmieciach i w brudzie.

Po drodze napotykamy jeszcze dom kolejnego polityka Eqerem Bey Vlora, siostrzeńca Quemali.

Obrazek

Obrazek

Tak jak i wujek, Eqerem Bey Vlora pracował w otomańskiej administracji zanim przyłączył się do walki o albańską niepodległość. Jednego nie rozumiem: dlaczego ten pomnik tu stoi, szczególnie w kontekście wspomnianej wcześniej wojny o Vlore, jeśli Eqerem Bey Vlora poparł włoską inwazję w 1939 roku i miał bliskie kontakty z faszystami? Hmm, czegóż się nie wybacza…

W końcu docieramy do samochodu. To był jeden z najwolniejszych spacerów w moim życiu. Marzę o świeżej bryzie owiewającej mi twarz (nasze auto od kilku lat ma zepsutą klimatyzację i chłodzenie zapewnia otwarta szyba i zimny łokieć).

Jedźmy, jeźdźmy już, na miłość boską!
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 22.01.2014 13:33

Ostatni czytelnicy poznikali albo rozjechali się na ferie. Każdy tekst najlepiej zawsze pisać tyle dla innych, co i dla siebie... :)

DZIEŃ 14 – CZĘŚĆ 2

Bałkanizacja między Vlore a Tepelene

Uciekamy zatem od upału, od zaśmieconych plaż, od chaotycznych ulic. Uciekamy.

Jedziemy najpierw nową drogą, psującą stereotypowy obraz Albanii. Tą drogą jechaliśmy rok temu do Beratu, tylko po to by zawrócić, bo … nie prowadziła do Beratu. Dziś jednak nie zawrócimy.

Obrazek

Jedziemy przez słabo zaludnione tereny o niedużym zaludnieniu, przez pola, przez góry, aż dobra droga się kończy i zaczyna szutrowa lub pseudoasfaltowa Albania, która powoli, ale nieuchronnie, będzie odchodzić do przeszłości.

Obrazek

Obrazek

Albania kurzu, dziur i prowizorki, gdzie lavazho (myjnia) i gomist (wulkanizator) są świadectwem przedsiębiorczości mieszkających tu ludzi.

Obrazek

Na jednym z postojów do sikania zamieramy z przerażenia: z daleka nadciąga dziwny stwór. Gdy dystans się zmniejsza, okazuje się, że to tutejszy beduin.

Obrazek

Beduin parkuje pojazd przy skrzyżowaniu i przechodzi na drugą stronę drogi, gdzie jego kolega sprzedaje kompakty z disco albano, kierowcom znużonym monotonią drogi.

Obrazek

Droga, stereotypowo albańska, wlecze się 30 km/h - czas na refleksje.

Zastanawiam się czy jadąc na Bałkany nie poszukujemy w znacznym stopniu posmaku Wschodu. Zaledwie kilka godzin jazdy od Polski mamy 1000 lat prawosławia i 500 lat islamu w jednym miejscu - Orient dla leniwych i ostrożnych…

Obrazek

Interesujący paradoks: odzierając ten region z islamskich elementów i dążąc do stania się czymś tożsamym z Zachodem, współczesne narody zamieszkujące ten obszar prowadzą Bałkany do utraty indywidualności. Proces ten zaczął się już w momencie odzyskiwania niepodległości przez Grecję, Serbię, Bułgarię i Rumunię, czyli w XIX wieku, gdy w miastach równano z ziemią meczety, usuwano starą turecką zabudowę i stawiano nowe budynki na modłę austrowęgierską lub francuską.

Obrazek

„Jeżeli Bałkany są równoznaczne ze swym dziedzictwem osmańskim […] to obserwujemy zaawansowany etap końca Bałkanów.” – pisze M. Todorova w „Bałkany wyobrażone.” Dalej Todorova pisze, że „Wschód został stworzony na potrzeby Zachodu jako baśniowa, egzotyczna kraina, obfitująca w legendy i cuda. Utożsamiał tęsknotę i umożliwiał wybór czegoś innego niż prozaiczny i ziemski świat Zachodu.”

Płynie, płynie Vjosa, obok leci szosa…
Obrazek

Ciekawe w jakim stopniu przyjeżdżamy tu z poczuciem wyższości, bo wciąż mamy zakodowany stereotyp niższości Bałkanów w stosunku do reszty Europy. Wielu z nas pamięta popularne określenie „bałkanizacja”, które odżyło dwie dekady temu. W najlepszym razie „bałkanizacja” miała oznaczać rozpadanie się „państw, w wyniku którego powstają nowe, często wrogo wobec siebie nastawione, państwa.” (wiki) Znaczenie to wykształciło się już na początku XX wieku po wojnach bałkańskich.

Obrazek

Ale w świadomości wielu osób „bałkanizacja” oznacza coś ogólnie dzikiego, złego, barbarzyńskiego i ta konotacja uległa wzmocnieniu podczas konfliktu bałkańskiego po rozpadzie bloku komunistycznego. „Bałkański” kocioł, konflikt, proces – wszystko to brzmi złowrogo. A dziś grecki kryzys dzisiaj ładnie wpisuje się w koncept „drugoligowości” Bałkanów.

Obrazek

M.E. Durham, która podróżowała po Bałkanach, a w latach wojny bałkańskiej, czyli 1912-1913, była wolontariuszką w albańskich szpitalach, pisała, że „Wojna jest tak obsceniczna, poniżająca, [...]że to raczej niemożliwe, by kiedykolwiek wybuchła w Europie.” Pisała „w Europie” – Bałkany były dla niej czymś zewnętrznym w stosunku do Europy.

Obrazek

Zachód, który z takim poczuciem wyższości podchodził do tego regionu po okrucieństwach wojen bałkańskich 1912-1913, zaraz po nich doprowadził do pierwszej wojny światowej z użyciem gazów trujących, a ponad 20 lat później wygenerował obozy koncentracyjne. Ale oczywiście Zachód nie jest barbarzyński, tylko cywilizowany.

Obrazek

A teraz pytanie o jakość Waszych lekcji historii: czy zdajecie sobie sprawę, że mniej więcej od 400 do 1400 to Bizancjum, czyli generalnie Bałkany, Wschód Europy, były niekwestionowanym głównym ośrodkiem cywilizacji europejskiej, a dzisiejszy Zachód był synonimem ciemnoty? Dziś nadrabiam braki, bo skończywszy liceum nie zdawałem sobie z tego sprawy, choć ludzie rzygali przed lekcją ze strachu przed histeryczną historyczką. Czy takie lekceważenie tego okresu w szkole nie jest odpowiedzialne za nasze ustereotypowienie tego region?

Obrazek

To samo zjawisko pozorowanej wyższości Zachodu nad Bałkanami widać w stereotypie religijnym, o którym już wspominałem: myśląc o islamie, nie przychodzi nam na myśl, że islam otomański, okazał się bardziej tolerancyjny niż chrześcijaństwo. Podczas gdy w zachodniej Europie rżnięto się z powodów religijnych, w Imperium Osmańskich współżyły sobie pokojowo liczne religie (pewnych wyjątków można się dopatrzyć na przykład w Siedmiogrodzie). Również w kwestii narodowościowej Turcy nie asymilowali, nie wynaradawiali podbitych narodów. To Turcy stworzyli na Bałkanach multi-kulti, który to pomysł Europa realizuje teraz, podczas gdy dzisiejsze Bałkany eliminują różnorodność i tolerancję.

Tankujemy?:
Obrazek

Most w Tepelene – tak jak i rok temu ma niebezpieczne przerwy między belkami:
Obrazek

Obrazek

W 1492 Hiszpanie wygnali swoich Żydów, a 170 tysięcy znalazło schronienie w Istambule i innych bałkańskich miastach. Mnichów trapistów wyrzucono z Francji w 1868, a że żaden kraj chrześcijański nie chciał ich przyjąć, uzyskali zgodę sułtana, aby osiąść w Bośni.

Obrazek

W 1788 roku włoski podróżny pisał „Cudzoziemiec, który spotkał się z nietolerancją Londynu i Paryża, jest zaskoczony widząc tu kościół stojący pomiędzy meczetem a synagogą.[…] Nie pojmuję, jak rząd ten może przyjąć na swe łono religie tak różne od swojej własnej. […] Jeszcze bardziej dziwi fakt, że duch tolerancji jest szeroko rozpowszechniony wśród ludzi.”

Obrazek

Ale oto pojawia się góra, dla mnie bezimienna, która sygnalizuje mój ulubiony fragment drogi do Permetu:
Obrazek
Ostatnio edytowano 28.02.2014 22:17 przez DarCro, łącznie edytowano 1 raz
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12187
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 22.01.2014 14:16

DarCro napisał(a):Ostatni czytelnicy poznikali albo rozjechali się na ferie. Każdy tekst najlepiej zawsze pisać tyle dla innych, co i dla siebie... :)


Zaraz poznikali :!:

Zgodnie z regułą trapistów mieli przerwę na pracę i medytacje. :)

pzdr :wink:
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 22.01.2014 19:11

DarCro napisał(a):Jedziemy najpierw nową drogą

I tak się właśnie zastanawiam na ile te albańskie nowe drogi, budowane w tempie, w trudnym bądź co bądź terenie, przetrwają próbę czasu. Ulewy, powodzie, osunięcia ziemi...
Przypomniałem sobie rok 2007 i kilkukrotny przejazd trasą czarnogórską drogą Kolasin-Andrijevica... fragment za Kolasinem był świeżo wyremontowany, elegancka równa nawierzchnia, barierki. I w jednym miejscu zonk - pół drogi leżało gdzieś niżej. W wielu innych miejscach widać było jak odbywa się asfaltowanie, nową warstwę wylewano bezpośrednio na starą albo na usypane kamienie :roll:

DarCro napisał(a):Dziś nadrabiam braki, bo skończywszy liceum nie zdawałem sobie z tego sprawy

Nie przejmuj się, nie byłeś jedyny :lol:
Dzięki własnym podróżom, no i takim relacjom jak ta, braki w dużym stopniu można nadrobić...

DarCro napisał(a):Ale oto pojawia się góra, dla mnie bezimienna

Jak nazywa się szczyt, nie znalazłem :?
Ale ten niewielki łańcuch którego jest początkiem to Lunxhëri.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Albania - Shqipëria



cron
ALBANIA - powrót na stare śmieci - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone