Dochodzimy do fajnego miejsca, gdzie można się wykąpać, jeśli tylko nie odstręcza nas siny kolor wody.
Nasz przewodnik sugeruje, że możemy się wdrapać po tej drabinie, aby opuścić kanion. Nie jesteśmy do końca pewni czy mówi poważnie czy żartuje, bo to co nazywa drabiną chwieje się niestabilnie we wszystkie strony niczym fasolowa tyczka. Tak czy siak, idziemy dalej…
Spoglądam na naszego przewodnika z pewną nieśmiałością, aby ocenić, czy przypadkiem nie ma on
ogona. Serbskiemu premierowi z lat 1897-1900,
członkowi Serbskiej Akademii Nauk, Albańczycy przypominali „ludzi pierwotnych śpiących na drzewach, którzy trzymali się za pomocą ogonów”. Pisał on też, że pośród Albańczyków, ludzie z ogonami trafiali się nawet w XIX wieku.”
Już wcześniej, bo w 1854, cesarsko-królewski konsul w Grecji, von Hahn, opisał ludzi z ogonami w pracy poświęconej albańskim zwyczajom, wyróżniając nawet ich
dwa rodzaje: z kozimi ogonami i z małymi końskimi. Zerkam na naszego przewodnika i nie mogę się zdecydować czy w celach naukowych poprosić go o ściągniecie spodenek czy nie.
A może lepiej zapytać go o albańskie kobiety: czy mają
piersi takie, że mogą podać sutek dziecku noszonemu na plecach przez ramię lub pod pachą? Bariera językowa sprawia, że musiałbym się pytać raczej językiem migowym: tu pokazując pierś (łatwe), następnie udając przerzucanie jej przez ramię (pierwsze oznaki zdumienia na twarzy rozmówcy?), potem pokazując dziecko wiszące na plecach (wyzwanie!).
Do ostatniego etapu, czyli sprecyzowania czy tak mają albańskie kobiety, zapewne bym już nie doszedł… Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nasz przewodnik by zaprzeczył, bo Jezernik pokazuje, iż
takie przekonania panowały w zachodniej Europie odnośnie „prymitywnych” mieszkańców Dalmacji. Zapewne spędzający wakacje w Chorwacji, będą mogli trafniej na temat tych anatomicznych szczegółów się wypowiedzieć…
Możecie też spotkanych Albańczyków zapytać o
sposób oddawania moczu, który w XVII wieku opisywał nadworny botanik króla francuskiego, zarazem
członek Królewskiej Akademii Nauk. Pisał co prawda o Turkach, ale pamiętajmy, że w XVII wieku prawdziwi Turcy traktowali Albańczyków, którzy przeszli na islam, jako Turków.
A zatem uczony Francuz pisał tak: „Kiedy oddają mocz, kucają niczym kobiety z obawy, że jakieś krople uryny mogą spaść na ich spodnie. Aby uniknąć podobnego nieszczęścia, wyciskają tę część ciała bardzo starannie i
wycierają główkę o mur; za sprawą tego zwyczaju widuje się kamienie wytarte w kilku miejscach.”
(Jak spojrzycie na ściany wąwozu, to wiele miejsc na ścianach wygląda bardzo podejrzanie. Mimo, że mam cały czas oko na naszego przewodnika, ewidentnie nie czuje on dziś parcia na pęcherz, co utrudnia mi empiryczne obserwacje dla dobra polskiej nauki.)
Nawet jak nie znacie albańskiego, to gdy znajdziecie wytarty kamień, z łatwością będziecie mogli w opisany wyżej sposób pocierać się o niego, a następnie wskazać pytająco palcem na swojego albańskiego rozmówcę. Po czymś takim - nawet jeśli nie dostaniecie odpowiedzi na zadane pytanie –
wasza relacja z rozmówcą bardzo, bardzo, się zacieśni.Gdy tak przyglądam się ścianom wąwozu, to myślę, że tutaj Albańczycy mogą uprawiać owe pocieranie horyzontalnie: od lewej do prawej lub odwrotnie. Stan kanionu świadczy o tym, że tradycja ta jest bardzo mocno zakorzeniona i praktykowana od tysiącleci:Jezernik przytacza dalej uczonego Francuza: „Chrześcijanie
smarują te kamienie dla zabawy pieprzem […] nieszczęśni Turcy biegną po lekarstwo do chrześcijańskich doktorów […] ci zaś powiedzą im, że przypadek jest poważny i pewnie będą musieli przeprowadzić amputację […]” Jak sprawa się kończy doczytacie sobie sami jeśli będziecie chcieli. Może nawet otworzycie klinikę dla cierpiących Turków, kto wie…
I co się śmiejecie… Z siebie się śmiejecie. I dziś słuchacie uczonych mężów, przyjmując za prawdę to co mówią, tak jak robili to ludzie wiek czy dwa wieki temu…