Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

ALBANIA - powrót na stare śmieci

Nazwa Albanii wywodzi się ze źródeł greckich i rzymskich, nawiązując do koloru białego. Sami Albańczycy używają nazwy Shqipëria, co oznacza Krainę Orłów. Albania jest niewielkim krajem - jej powierzchnia wynosi to niewiele mniej niż powierzchnia województwa wielkopolskiego.
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 30.12.2013 20:03

Kwestia raju. Sprawa jest prosta: chciałbym trwania tego co jest, bez bólu i bez straty. Nie interesuje mnie przekształcenie tego co mam na inny rodzaj bycia. Może kilka poprawek ok, ale radykalna zmiana już nie.

Jeśli chodzi o religię, to ważne, aby była oparta na wiedzy, a nie na wierze. Niestety, z niezrozumiałych dla mnie powodów, wszyscy bogowie świata idą w przeciwnym kierunku, tak jakby trzymanie człowieka w niepewności miało jakąś wartość lub rodziło lepsze efekty.

Obrazek

Teraz pytanie: co musiałby zrobić mój Bóg, aby jego istnienie należało do kategorii takich zdarzeń i zjawisk jak lądowanie człowieka na księżycu albo grawitacja, raczej niż istniało w sferze zjawisk domniemanych typu UFO i yeti – zastanawiam się patrząc jak dzieciaki forsują kolejną falę. Hmm, mój Bóg mógłby raz w roku robić jakiś supercud: na przykład podnieść Pałac Kultury i na pół godziny postawić go do góry nogami, a z nieba leciałyby ulotki z tekstem „To ja Bóg. Za rok tego samego dnia, sprawię, że wszyscy przez pół dnia będziecie mieli czworo oczu.” Nie wiem jak innych, ale mnie by to przekonało.

- Weź Młody przestań podtapiać swoją siostrę!

Obrazek

Wiatr przyjemnie chłodzi, morze szumi…No właśnie, morze… A czy nie byłoby fajnie gdyby Bóg był Oceanem? Aby się z nim połączyć, ludzie wchodziliby w fale i odbierali przez skórę boską bliskość i moc. Oczywiście mógłby sobie Bóg być nieskończony, ale jego ucieleśnieniem na Ziemi byłby właśnie Ocean. Dla mieszkańców wybrzeża, niepotrzebne byłyby żadne wyobrażenia Boga, a ci mieszkający dalej od brzegu, wieszaliby sobie marynistyczne obrazy na ścianie (wreszcie jakiś ładny symbol religijny).

Obrazek

Uuuuuupał, a tu jeszcze przydałaby się święta księga… Powinna być jak broszurka do nauki przepisów drogowych jaką miałem w Colorado: prosta, jednoznaczna i na kilkanaście stron. Mogłaby się zaczynać „Cześć ludziska! Powiem bez ogródek i bez nadęcia: jestem Waszym Bogiem. Piszę do Was, abyście wiedzieli co i jak, zamiast ciągle gdybać i zastanawiać się, bo to niczemu dobremu nie służy. Po pierwsze: nie potrzebujecie mnie czcić, bo na cholerę mi to potrzebne. Po drugie: nie potrzebujecie kapłanów. Po trzecie: nie potrzebujecie obrzędów. Po czwarte …” Tu mnie ścina sen, po którym budzę się rozczarowany, bo właśnie we śnie bogowie i aniołowie nawiedzają swoich proroków. Mnie żaden się nie objawił, a do rozpatrzenia został problem dobra i zła, sprawiedliwości, cierpienia...

Przychodzi mi na myśl świat albo powieść (wbrew pozorom to podobne struktury), w którym koncepty Boga można by było patentować i odsprzedawać, tak jak formaty telewizyjne. Kto wymyśli najlepszy format Boga, staje się celebrytą i zarabia duże pieniądze. Dopóki nowy format nie wyprze starego…

Ech, idę zanurzyć się i ochłodzić w Jego Boskości…

Obrazek

Kiedy ja pływam, do Mojej Lepszej dołącza się Albanka (mówi, że jest Włoszką) i zagaduje po angielsku. Dopytuje się w jakim hotelu się zatrzymaliśmy i proponuje umówić się na wspólną kawę. Ma też córkę i chyba liczy na to, że nasze dziewczynki będą mogły wspólnie się bawić. Moja Lepsza wykręca się, że dzisiaj już wyjeżdżamy.

Hotel w jakim się zatrzymaliśmy…, bo ja wiem, … „Hotel pod Chmurką", albo bardziej solidny hotel z czasów Hodży, z widokiem na morze i miejscem na działko do ostrzeliwania okrętów nieprzyjaciela:

Obrazek

Koło 18:00 zwijamy się. Rzucam hasło, że dziś nocleg na dziko. Wracamy tam gdzie byliśmy w samo południe, czyli na początek dzikiej plaży, a właściwie jakieś 200 metrów przed jej końcem. Tutaj zjeżdżam z głównej szutrówki w bok, gdzie po około 50 metrach jest małe zagłębienie, akurat na nasze namioty. Za dnia, auto będzie co prawda widoczne, ale boję się zjechać głębiej w zarośla ze względu na piasek, w którym możemy ugrzęznąć na amen. Za to w ciemności nikt naszego pojazdu nie zauważy. Dla pewności blokuję zjazd do nas gałęziami, tak, że nie da się wjechać nie wysiadłszy wcześniej z auta i nie oczyściwszy drogi.

Obrazek

Do 20:00 gotujemy, myjemy się i piknikujemy bez rozkładania namiotu. Kiedy zaczyna się robić ciemno stawiamy je. Około 100-200 metrów od nas, przez drzewa prześwituje jakiś parking, gdzie stoi kilka aut i … koparka. Liczyliśmy, że auta znikną, bo należą do plażowiczów. Faktycznie poznikały, z wyjątkiem jednego. Zastanawiamy się dlaczego…

Gdy zapada zmrok, o dziwo, od strony parkingu, zapalają się lampy i do naszych namiocików, poprzez drzewa i krzaki dociera trochę światła. Na parkingu widać też faceta, który jakby trochę się nam przyglądał. Widział nas kurcze czy nie widział? To staje się leitmotifem Mojej Lepszej, która jest lekko zestrachana: „Co to za facet? Czego chce? A jak tu przyjdzie? Czemu tam się świeci?”

Obrazek

Klnę do siebie w duchu, że nie podjechałem trochę dalej. Nie obawiam się faceta, bo przypuszczam, że czegoś tam pilnuje i sam jest w strachu, że coś mu się w krzakach rusza, ale wprowadzam stan wyjątkowy: nie wolno palić latarek i mówimy tylko szeptem. Tylko mi tego brakowało, aby nasłał na nas policję, bo coś mu się rusza i świeci w krzakach!

Kiedy jest już absolutnie ciemno, wyruszam na zwiad sprawdzić co to za światła. Popełniam jednak błąd: nie biorę ze sobą latarki. Docieram na główną szutrówkę, przesuwam się w kierunku świateł te sto metrów i widzę budowę, zapewne kolejnego hotelu, a facet musi być jej strażnikiem.

Zadanie wykonane, Winnetou wraca. I teraz zaczyna się ciekawie: nie potrafię znaleźć bocznej drogi do naszego auta! Ciemność jest niemal absolutna i odzywa się pierwotny lęk człowieka jaskiniowego przed lasem, w którym może czaić się szablozębny tygrys, albo rogaty diabeł spotkany w pobliżu za dnia.

Obrazek

Włażę jak ślepiec w jakieś inne dróżki, wpadam na gałęzie, na krzewy, haratam sobie nogi. I nie wiem jakim cudem wreszcie trafiam w naszą odnogę…

Śpimy z głowami na zewnątrz namiotów – mam zwężenie przegrody nosowej i w upale zaczynam się dusić jeśli zamknę namiot. Niestety miejsce obfituje w komary, które zupełnie nic sobie nie robią ze spraya, którym się obsikaliśmy. Moja Lepsza nie może spać ze względu na strażnika i światełka między drzewami, a ja ze względu na ugryzienia. Przy szóstym bąblu przemawiam do swojego mózgu „Proszę, nie informuj mnie o kolejnym ugryzieniu, bo wiem, że mnie gryzą i wiem kto to robi.” Po dziesiątym ugryzieniu jakby zaczęło działać i mózg odpuszcza przyjmowanie bodźców nerwowych informujących o ukąszeniach. Ewentualnie to komar odpuszcza, bo opił się do nieprzytomności.

Shengjin – miasto, do którego nikt nie będzie z Polski jeździł; zaśmiecona plażą, którą nikt się nie będzie przed znajomymi chwalił; piasek, który wpada do oczu, gdy turlasz się z wydmy na dół; bryza nasycona morską wodą – wszystko to powoli zlewa się w jedno, w kolejny dzień życia za mną.

Obrazek

Nad pachnącymi piniami spada gwiazda.

Potem kolejna.

Mój Bóg na dziś,

szumi obojętnie sto metrów stąd.


Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59491
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 30.12.2013 20:17

DarCro napisał(a):Dla pewności blokuję zjazd do nas gałęziami, tak, że nie da się wjechać nie wysiadłszy wcześniej z auta i nie oczyściwszy drogi.

Do gałęzi przywiązujesz liczne dzwoneczki. ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18732
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 30.12.2013 22:47

Bardzo powiało Richardem Dawkinsem , a ja bardzo lubię tego typu powiewy 8)

Co do "patentowania i odsprzedaży konceptów Boga" , obserwując teraźniejszość wydaje mi się , że popyt byłby spory , a zamieszanie - chyba jeszcze większe :wink:


Pozdrawiam
Piotr
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 30.12.2013 23:33

Franz napisał(a):
DarCro napisał(a):Do gałęzi przywiązujesz liczne dzwoneczki. ;)


Tak, to mi też przychodzi do głowy, ale nie było konieczności.

piotrf napisał(a):Bardzo powiało Richardem Dawkinsem ,


Nie tak do końca.
U niego nie dopatrzysz się tęsknoty...
On próbuje tylko dekompononować, a ja stworzyć lub ulepszyć ...:)
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 31.12.2013 07:55

DarCro napisał(a):Shengjin – miasto, do którego nikt nie będzie z Polski jeździł

Nie byłbym taki pewien... jak dla mnie zrobiłeś mu właśnie (może nie samemu miastu, ale okolicy) niezłą reklamę :D
Dawna baza wojskowa, szutrówka do dzikich jeszcze okolic, świetne wydmy, piasek na plaży...
Mi się podoba.
A dla potrzebujących i płatne parkingi i płatne plaże też się znajdą :wink:
armar
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 764
Dołączył(a): 28.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) armar » 31.12.2013 08:25

Powiedzieć, że kolega ma talent pisarski ..... to mało .

Inteligencja , dowcip i odkrywanie fajnych miejsc - na to czekam po Twojej relacji po zakamarkach Serbii, Macedonii itd.

Chętnie popatrzę na Albanię Twoimi oczyma .
Pozdrawiam i przy okazji Życzę Wszystkim czytającym Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 31.12.2013 17:39

kulka53 napisał(a):jak dla mnie zrobiłeś mu właśnie (może nie samemu miastu, ale okolicy) niezłą reklamę :D
Dawna baza wojskowa, szutrówka do dzikich jeszcze okolic, świetne wydmy, piasek na plaży...


Myślę, że te świnie i zwały śmieci bardziej przemówią do typowego turysty i jeśli ktoś wybierze się tam za rok, będzie mógł dalej twierdzić: "Żadnych Polaków tu nie ma".

armar napisał(a):Inteligencja , dowcip i odkrywanie fajnych miejsc


Dzięki, ale potraktuję to lepiej jako życzenia nadrobienia braków w tych aspektach w Nowym Roku. :wink:

armar napisał(a): Życzę Wszystkim czytającym Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku


Do czego i ja się niniejszym dołączam!

Obrazek
Maciekssss
Globtroter
Posty: 51
Dołączył(a): 27.02.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) Maciekssss » 01.01.2014 09:34

Cześć,bardzo mi się relacja podoba, plus jeszcze przemyślenia kolegi...naprawdę ekstra,pozdrawiam i wsiego charoszewo życzę dla autora,czytelników i Waszych bliskich.
heca7
Cromaniak
Posty: 624
Dołączył(a): 03.01.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) heca7 » 01.01.2014 11:12

Zaraz, zaraz... gdzie wykorzystano cytat bodajże Larkina? Chyba w filmie Sauna. Pasuje do tego wątku :wink:

"Gdyby mnie powołano

Do wymyślenia religii

Jej podstawą uczyniłbym wodę."
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11434
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 01.01.2014 11:31

bardzo ciekawie jawisz obraz codzienności Albańskiej :D

DarCro napisał(a):Kwestia raju. Sprawa jest prosta: chciałbym trwania tego co jest, bez bólu i bez straty. Nie interesuje mnie przekształcenie tego co mam na inny rodzaj bycia. Może kilka poprawek ok, ale radykalna zmiana już nie.

nie zaznałeś tego więc nie wiesz jakby było...
DarCro napisał(a):Jeśli chodzi o religię, to ważne, aby była oparta na wiedzy, a nie na wierze.

wiedza oczywiście baaardzo potrzebna, to Ona z czasem może zrodzić wiarę, gdyby taki kierunek obierano w nauce religii poniższe byłoby zrozumiałe
DarCro napisał(a):wszyscy bogowie świata idą w przeciwnym kierunku, tak jakby trzymanie człowieka w niepewności miało jakąś wartość lub rodziło lepsze efekty.


DarCro napisał(a):Teraz pytanie: co musiałby zrobić mój Bóg, aby jego istnienie należało do kategorii takich zdarzeń i zjawisk jak lądowanie człowieka na księżycu albo grawitacja. (...) Nie wiem jak innych, ale mnie by to przekonało.

już tak było, był Boski, dokonał wielu cudów i nie przekonał do siebie, to właśnie kwestia wiary
DarCro napisał(a):Shengjin – miasto, do którego nikt nie będzie z Polski jeździł; zaśmiecona plażą, którą nikt się nie będzie przed znajomymi chwalił;

ja naprawdę chciałem się tam wybrać choć na kilka godz :roll:
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 02.01.2014 09:39

Maciekssss napisał(a):pozdrawiam i wsiego charoszewo życzę


Z wzajemnością. :lol:

heca7 napisał(a): gdzie wykorzystano cytat bodajże Larkina?


Nie znałem wiersza, ale ładny, więc go wygooglowałem.

Woda

Gdyby mnie powołano
Do stworzenia religii,
Uczyniłbym użytek z wody.

Chodzenie do kościoła
Wymagałoby przeprawienia się przez bród
Ku innym, suchym ubraniom;

Moja liturgia posługiwałaby się
Obrazami przemakania,
Gwałtownej, nabożnej ulewy.

I wzniósłbym na wschodzie
Szklankę wody, gdzie światło
Wpadałoby pod dowolnym kątem
I gromadziło się bez końca.


przeł. Jacek Dehnel

Za to przypomniało mi się Solaris Lema jak tam siedziałem.
Wychodzi na to, że dążenie do wody jest bardzo archetypiczne. Generalnie bogowie morza zawsze byli w trochę gorszej pozycji od bogów Słońca, bo jak tylko się człowiek od wybrzeża oddalał, to emanacja wodnej boskości gwałtownie malała, w przeciwieństwie do słonecznej. Ale Słońce na Bałkanach ma dla mnie bardziej diabelski charakter niż boski i dopiero na naszej szerokości geograficznej wraca do moich łask. :)

te kiero napisał(a):wiedza oczywiście baaardzo potrzebna, to Ona z czasem może zrodzić wiarę, gdyby taki kierunek obierano w nauce religii poniższe byłoby zrozumiałe


I można by się dłuuuuuugo tak wgłębiać, w zależności od indywidualnych preferencji w kwestii rachunku prawdopodobieństwa. :)

te kiero napisał(a):Shengjin – [...]
ja naprawdę chciałem się tam wybrać choć na kilka godz :roll:


W sumie nadal nic nie stoi na przeszkodzie. Warto dodać, że z kolei na południe od miasta, jest też jakaś laguna-rezerwat, do której nie miałem juz czasu zerknać.
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 03.01.2014 18:00

DZIEŃ 11

Z Shengjin do Kanionu Ossumi – wzdłuż Brudnej Rzeki

WIECZÓR

Łup! Łup! Auto co chwila wali podłożem o wystające z szutrówki kamienie. I znowu łup!
Szutrówka to eufemizm – nawierzchnia składa się gór i dolin okraszonych sporymi kamiorami.
Łup! Teraz to chyba coś odpadło…Octavia ma jeden z największych bagażników w swojej klasie i jedno z najniższych podwozi.
Łup!
Kurna mać! Klniemy wspólnie na to, że zdecydowaliśmy się podążyć tym wyboistym korytem za nowo poznanymi Polakami z jeepa, którzy 10 minut temu zaproponowali nam wspólny nocleg nad rzeką Ossumi. Czy uda nam się zjechać na sam dół, czy się rozsypiemy?

RANO

Budzę się grubszy o warstwę komarzych ugryzień. Komary wydają się być głównym dowodem na nieistnienie Boga, … albo Jego najokrutniejszym narzędziem kary.

Strażnik, który wieczorem tak niszczył spokój Mojej Lepszej, jest już w towarzystwie kolegów. Na budowie hotelu, teraz wyraźnie prześwitującego przez drzewa, robota idzie w najlepsze.

Śniadanie. Sięgamy po „sladko”, rodzaj serbskiej marmolady. Jak sama nazwa wskazuje jest to słodkie, słodkie jak czort!

Obrazek

W spokoju pakujemy się i wyjeżdżamy z naszej odnogi na główną dróżkę.
Wyjeżdżamy…
Wyjeżdżamy…
Wyjeżdżamy…
Wyjeżdżanie zajmuje nam pół godziny. Auto zaryło się właśnie w piasku. Przez pół godziny podkładamy kamienie i gałęzie, posuwając się etapami po pół metra każdy. Karoseria zostaje porysowana przez kolczasty krzak, bo koncentruję się na boksujących kołach a nie na otoczeniu.

Teraz faktycznie wyjeżdżamy i po 10 minutach jesteśmy ponownie w bazie marynarki albańskiej z widokiem na Shengjin.

Obrazek

7 kwietnia 1939 rozpoczyna się włoska inwazja na Albanię, czyli albańska kampania kwietniowa (biorąc na wzór polską kampanię wrześniową). 100 tysięcy Włochów kontra 15 tysięcy Albańczyków (tak mówi wiki, ale przewodnik podaje 20 tysięcy kontra 10 tysięcy.) Shengjin jest jednym z kilku zaatakowanych portów.

Obrazek

Na uwagę zasługuje informacja o albańskim lotnictwie i marynarce: samolotów brak, a flotę reprezentują 4 małe okręty i … jacht królewski. I nie mam na myśli tylko obszaru Shengjin, ale całej Albanii. Zapewne dlatego ten pomnikowy orzeł ze zdjęcia powyżej wygląda jak groteskowa kura.

Obrazek

Kilka dni wcześniej Mussolini stawia albańskiemu królowi ultimatum oferując pieniądze za zgodę na przyłączenie Albanii do Włoch. Co ciekawe, albański król, Zog I trzyma ultimatum w tajemnicy przed swoimi poddanymi, a 2 dni przed inwazją rodzi się królowi syn. Zanim inwazja się rozpoczyna, z kraju ucieka minister spraw wewnętrznych i wielu wysokich rangą oficerów. Kraj broni w znacznej części ludność cywilna i żandarmi.

Obrazek

O wpół do drugiej jest już po wszystkim – wszystkie nadmorskie punkty oporu zdobyte, a następnego dnia Włosi są już w Tiranie.

Obrazek

I tak zasadniczo kończy się mała kampania kwietniowa małego narodu.


***

Ruszamy w kierunku Kanionu Ossumi, planując dotrzeć tam po południu, ale rzeczywistość zweryfikuje te plany.

Obrazek

Drogę urozmaicają osiągnięcia nowej albańskiej architektury, która nawiązuje do tradycyjnych albańskich domów, amerykańskiego monumentalizmu

Obrazek

… albo piramidy z centrum Tirany. Jasnoniebieski kolor może być zapożyczeniem z greckiej tradycji.

Obrazek

Obrazek

Wkrótce wjeżdżamy w wiejskie pejzaże. W krajobrazie Albanii jest mało cerkwi i meczetów jeśli porównamy to z Serbią czy Czarnogórą. Co nie chciał zniszczyć Turek, zniszczył Albańczyk – ale o tym kiedy indziej.

Wracając do Turków, to Otomanie byli generalnie bardzo tolerancyjni, pozwalając każdemu wierzyć w swojego boga, czego dowodem było choćby to, że prawosławni na Bałkanach woleli być pod jarzmem muzułmańskich Turków niż katolickich Wenecjan. Turecki islam nie miał też odpowiednika inkwizycji.

Obrazek
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 03.01.2014 18:02

W XVII-wiecznej Albanii podatek pogłówny - który płacili tylko chrześcijanie – został podniesiony tak bardzo, że islam stał się racjonalnym wyborem. Ci co przejęli islam, robili to więc zwykle z oportunizmu, aby dostać ulgi podatkowe i zostać pełnoprawnym obywatelem. Jedynie na północy, gdzie dominował wcześniej katolicyzm, Turcy wymuszali konwersje na islam, karząc tak mieszkańców za wsparcie dla Wenecjan i Świętej Ligi.

Turcy nie niszczyli świątyń, gdyż - tak jak i lokalna ludność - wierzyli, że taki czyn może sprowadzić na nich szaleństwo, kalectwo lub śmierć. Łagodnie traktowani byli również prawosławni duchowni, bo kiedy przyszło do ich karania, Turcy często ograniczali się do aresztu domowego.

Obrazek

O systemie dewszirme pisałem w innej relacji (dalmacja-2011-tysiac-ktoras-relacja-moze-niedoszacowalem-t34656-180.html), a tu warto wspomnieć, że najlepsi osmańscy żołnierze, janczarzy (którzy oczywiście musieli przechodzić na islam), pochodzili z chrześcijańskich rodzin albańskich. Aż 30 Albańczyków dostąpiło też zaszczytu bycia wezyrem (odpowiednik dzisiejszego premiera na dworze sułtana). Ciekawe czy dzisiejsi Albańczycy w jakimś stopniu odczuwają dumę, że tak walnie przyczynili się do budowania potęgi jednego z największych imperiów w historii świata.

Trochę niesamowite jest to, że Imperium Osmańskie polegało na niewolnikach-innowiercach, aby zbudować swój sukces administracyjny i militarny. Gdzie tu miejsce dla konceptu „prawdziwego Turka” jako gwaranta optymalnego funkcjonowania państwa?

Obrazek

W Imperium Osmańskim funkcjonowały milety, czyli wspólnoty wyznaniowe. Był zatem milet gregoriańsko-armeński, prawosławny, katolicki, żydowski i muzułmański. W ramach własnego miletu ludność miała odrębne prawa cywilne i sądy, w które Turcy nie ingerowali jeśli tylko podatki spływały jak trzeba. Szarjat obejmował wyłącznie muzułmanów.

Szokująca może dziś wydawać się korupcja, jaka była urzędowo zapisana w cerkwi prawosławnej. Patriarchą Bizancjum zostawało się, jeśli zebrało się tysiąc dukatów, które zasilały sułtana i paszę. W latach 1595-1695 nominowano patriarchę aż 61 razy – zgadnijcie dlaczego…

Obrazek

Diecezje licytowano na aukcjach, popi musieli opłacać się biskupom, a ci z kolei płacili dostojnikom kościelnym z patriarchą na szczycie tej oficjalnej, korupcyjnej drabiny. Jak dorabiał się będący na samym dole pop? Jak to jak? Monastyr wzbogacał się na cudownych obrazach, cudownych uzdrowieniach, świętych źródełkach, egzorcyzmach, płatnych modlitwach, itp. Cerkiew uciskała też chłopów wysokimi podatkami. Proceder korupcji w bałkańskim prawosławiu zaniknął dopiero na początku XX wieku.

Obrazek

Jak już wspomniałem, kościół prawosławny ściągał podatki i dbał o utrzymanie porządku, a także sprawował władzę sądowniczą wśród ludności prawosławnej w zakresie prawa cywilnego, a nawet w przypadku morderstw lub kradzieży, jeśli nie chodziło o muzułmanina, oraz decydował w sprawach małżeńskich, rodzinnych i handlowych. Patriarcha Konstantynopola stał na szczycie bałkańskiego prawosławia, a sułtan rzadko ingerował w jego decyzje. Co zyskiwał Sułtan? Ano zajmując jakiś teren, turecki najeźdźca korzystał z gotowej struktury administracyjnej. Zamiast burzyć istniejący system poddaństwa, szybko zaprzęgał go do pracy na własną korzyść.

Obrazek

Jak kościół prawosławny uzasadniał swoją współpracę z islamskim okupantem i sukces muzułmanów? No cóż, cerkiew głosiła, że to grzechy chrześcijan sprowadziły na Bałkany karę bożą. Pocieszano się, że ostateczne zwycięstwo i tak będzie należeć do chrześcijan i wierzono w moralną wyższość prawosławia. Co ciekawe, swojego głównego przeciwnika, prawosławie upatrywało nie w islamie, ale w katolicyzmie, co podobało się też sułtanowi, który głównych wrogów miał w katolickich Habsburgach i katolickiej Wenecji (dopóki do akcji nie weszła Rosja).

Obrazek

Takie to i inne informacje o tych ziemiach można znaleźć w „Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników.”
Autor ksiażki, B. Jezernik, nie tylko zerka w przeszłość, ale i analizuje współczesne zjawiska, z których utkwiła mi w pamięci taka refleksja: Bałkany XX wieku redukowały liczbę budowli muzułmańskich, a Zachód Europy, ma ich z każdym rokiem coraz więcej…

Ale oto po lewej stronie drogi pojawia się kolejny ciekawy budynek: stara stacja zootechniczna, gdzie zapewne unasienniano zwierzaki zgodnie z zasadami marksizmu i leninizmu.

Obrazek

Przystojny pan nasiennik i skrupulatna pani nasiennikowa z listą zadań na dziś, stoją przy krowie, którą podrywa młody baran. Zapewne wszyscy są członkami Albańskiej Partii Pracy i oddają się bydlęcej rozpłodowości z umiłowania dla Partii. Z tyłu albański pasterz – stoi na straży stada, a tyłem być może strzeże granicy, bo wróg czyha. Wszyscy pamiętają gdzie znajduje się najbliższy bunkier, z którego mogliby nieubłaganym ogniem maszynowych karabinów stawić opór chińskim, radzieckim, jugosłowiańskim i amerykańskim najeźdźcom. Tak to jakoś widzę…

Obrazek

Posuwając się w głąb albańskiego interioru, poznajmy podstawowe zasady poruszania się po albańskich drogach:

1. Jeśli na mapie droga jest oznaczona na czerwono, to możemy oczekiwać, że będzie to autostrada, zwykła dwupasmówka albo szutrówka. Jeśli jest oznaczone na żółto, to będzie to szutrówka przejezdna w tempie 20-30 km/godz. Jeśli będzie bez koloru to mamy do czynienia z szutrówką przejezdną dla osobówek, ale równie dobrze tylko dla jeepów.

2. Jeśli na autostradzie, pod prąd kieruje się w naszą stronę samochód, nie okazujemy zdziwienia. Zresztą jak są 3 pasy w każdym kierunku, to nie powinniśmy być zbyt drobiazgowi, prawda?

3. Jeśli na autostradzie zasuwa rower, też nie okazujemy zdziwienia, bo to ekologiczne rozwiązanie w kraju, który z ekologią jest na bakier.

Ten rowerzysta akurat jedzie w dobrym kierunku, ale może dlatego, że porusza się pojazdem firmowym:
Obrazek

4. Nie boimy się Kastratów – wbrew groźnej nazwie, to tylko sieć stacji benzynowych.

Obrazek

5. Na widok innowacyjnych pojazdów drogowych nie okazujemy zdziwienia, tylko podziwiamy ludzi, którzy jakoś radzą sobie bez AC, OC, homologacji i badań technicznych.

Obrazek

6. Planując przejazd, lepiej liczmy średnią 30 km / godzinę. Jak wyjdzie więcej, to znaczy, że jechaliśmy główna drogą z północy na południe lub kawałkiem niedawno oddanego do użytku asfaltu.

***
Ostatnio edytowano 03.01.2014 18:05 przez DarCro, łącznie edytowano 1 raz
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 03.01.2014 18:03

Po drodze, za Beratem, który tym razem przejechaliśmy bez zatrzymywania się, napotykamy fajne miejsce, gdzie można się wysikać i rozglądnąć wokół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To bez wątpienia jedno z ładniejszych miejsc do sikania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Koniec sikania. Jedziemy dalej. (Może zresztą to nie było miejsce do sikania, ale punkt widokowy?)

***
Ostatnio edytowano 04.01.2014 16:31 przez DarCro, łącznie edytowano 1 raz
DarCro
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1196
Dołączył(a): 12.01.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) DarCro » 03.01.2014 18:04

***

Przejeżdżamy koło Parku Narodowego Tomorri, którego najwyższy szczyt, Çuka e Partizanit, ma 2,416 m. Tomorr był olbrzymem, który pobił się o kobietę z innym olbrzymem. Pozabijali się nawzajem, a z łez kobiety powstała rzeka Ossumi, która co chwila pojawia się na tych zdjęciach.

Obrazek

Według przewodnika nie ma tu oznaczonych szlaków i „wycieczkę na główną grań można jednak polecić tylko doświadczonym turystom”, którzy poradzą sobie bez znającego drogę tubylca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za Beratem, umocowana u podstawy góry, leży miejscowość Corovode, czyli Czarna Woda, znak tego, że dotarli tu tysiąc lat temu Bułgarzy. Kilkanaście kilometrów za tym kilkutysięcznym miasteczkiem będzie nasz kanion.

Obrazek

Zarówno przed jak i po Corovode, posuwamy się po kamienistej drodze z szybkością bałkańskiego żółwia.

Obrazek

Pojazdy kołowe były nieznane na Bałkanach aż do końca XVIII wieku. Jezernik pisze, że w drugiej połowie XIX wieku w Sarajewie były tylko dwa(!) powozy. Bałkany – kraina, gdzie drogi robią się „same”.

Obrazek

Do kanionu Ossumi docieramy koło 19:00.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Stajemy przy jakimś moście i nie bardzo wiemy co dalej – czy to jest już koniec kanionu czy nie. Nie ma żadnych drogowskazów, informacji, dosłownie nic – atrakcja jest turystycznie dziewicza. Zejścia na dół kanionu nie widać. Nie wiadomo co robić…

Obrazek

Wtedy obok nas parkuje jeep, z którego rozlega się polskie „Dzień dobry”. Wysiada mężczyzna w średnim wieku - z żoną i dziećmi jeździ po Albanii. Razem z nimi jest jeszcze jeden jeep. Znaleźli miejsce na nocleg dwa kilometry stąd nad rzeką. Czy dołączymy?

Obrazek

Wyrażam pewne wątpliwości, czy aby Octavia jest równie sprawna co jeep na stromych drogach spadających w dół kanionu, ale dostaję zapewnienie, że dam radę.

Obrazek

No to jedziemy teraz stukając i waląc o kamienie…

Łup! Łup!

Gdy docieramy na sam dół, wysiadam i patrzę pod spód auta. Oczywiście klapa ochraniająca podwozie ciągnie się po ziemi. Aż dziw, że nie odpadła po drodze.

Drugim problemem okazują się być kamieniste brzegi rzeki, absolutnie nie do przyjęcia dla namiotu. Z pomocą naszych nowych znajomych, udaje się jednak znaleźć miejsce pozbawione większej ilości otoczaków (te pozostałe zaraz usuniemy).

Obrazek

Niestety to jeszcze nie koniec mankamentów tego miejsca, bo tam gdzie nie ma kamieni, jest wszechobecny kurz, albo raczej pył. Włazi w każdą szparę i natychmiast brudzi wszystko. To jego niesie rzeka Ossumi i dlatego ma ona niespotykany, szary kolor jak ściek. Dla jeepów i śpiących w nich ludzi, to żaden problem, ale my czujemy się jakbyśmy mieli obozować w fabryce wapna.

Próby mycia przed snem, kończą się wątpliwą zabawą w szlamie. A z drugiej strony jest fajnie, bo to nowe doświadczenie: nigdy nie widziałem takiej paskudnej rzeki!

Z zazdrością patrzę jak nasi nowi znajomi organizują spanie, robiąc dwa piętra w tyle jeepa, tak, że mieszczą się tam 4 osoby. Kamienie i pył niestraszne…Terenowy liftbackowca nie zrozumie…

Obrazek

W raczej wisielczych nastrojach przygotowujemy się do spania, choć miejsce jest bardzo ładne. Humor poprawia nam informacja, że kierowca drugiego jeepa zna się trochę na mechanice i jutro z rana przymocuje nam klapę z powrotem. Trochę się zastanawiam czy po wyjechaniu na górę nie trzeba będzie jej montować po raz kolejny, ale złe myśli odpędza piwo i wymiana albańskich doświadczeń przy ognisku.

Zapada mi w głowie jedna z ich opowieści – jako przestroga. Było już po zmroku, a oni chcąc szybciej wrócić do hotelu, postanowili przebiec w poprzek parku w Durres.
- Nagle odwracam się, patrzę… Gdzie jest moja córka?! I co widzę? Widzę tylko jej głowę! Z ziemi wystaje tylko jej głowa!
Okazuje się, że wpadła do niezabezpieczonej dziury. Mieli dużo szczęścia, że otwór był na tyle szeroki i na tyle płytki, że nie połamała sobie czegoś lub się nie zabiła. Skończyło się na siniakach i ataku histerii. Ot, Albania… To nie jest kraj dla nieuważnych ludzi.

Obrazek

Kładziemy się spać z zamiarem wspólnej eksploracji kanionu Brudnej Rzeki z samego rana. Przypomina mi się jeszcze raz, wspomniana wcześniej legenda, iż z łez kobiety która straciła w walce dwóch adoratorów powstała rzeka Ossumi. Ergo, płakała szlamem. Jezu, jaki syf…

Obrazek

W nocy wychodzę na siku. Dużo, dużo gwiazd. Żadnego światła, żadnego domu, nawet ptaka nie słychać ani owada, wszystko umarło na kilka godzin.

Wenecja koło Żnina, Muzeum Kolei Wąskotorowej, 25 lat temu. Kupujemy bilet za kilka złotych, który sprzedaje nam jakiś staruszek. Wagony, drezyny, ciuchcie i tory, jak można się domyślić, wąskie. Po godzinie, może mniej, wychodzimy. Staruszek leży na ławce przed kasą, jakaś kobieta przy nim. Już jest po wszystkim. Zawał serca. Tak właśnie może wygladać śmierć w Wenecji. Tak może wyglądać wakacyjne wspomnienie.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Albania - Shqipëria



cron
ALBANIA - powrót na stare śmieci - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone